[ Pobierz całość w formacie PDF ]

skradał się po białym dywanie. Pistolet z laserowym wskaznikiem
celu przypiął do prawego boku, a niewielką torbę ze sprzętem do
lewego. Przyszedł mu do głowy fragment z Raymonda Chandlera:
 wyglądał mniej więcej tak dyskretnie jak na przykład tarantula na
biszkoptowym cieście"*.
Sqweegel miał widać hopla na punkcie światła i mroku. Ale to
już nie miało znaczenia. Wszystko, czego Dark po-
* Raymond Chandler, %7łegnaj laleczko, przel. Ewa %7łycieńska, Warszawa
1978, s. 5.
trzebował, to wycelować małą, czerwoną kropką w ważną część
jego ruchliwego ciała, na przykład w czoło. Potem wystarczy
nacisnąć spust i będzie po sprawie.
Na białych, drewnianych drzwiach, niedaleko gałki dostrzegł
plamę krwi. Bardziej dosadny byłby tylko znak z napisem:
KIERUNEK MARSZU.
Najwyrazniej Sqweegel się go spodziewał.
Agent schodził po białych, marmurowych schodach, podążając
za krwawymi śladami stóp. Były przybrudzone i rozmazane,
zwrócone w obydwu kierunkach, jakby ktoś doszedł do drzwi, a
następnie się rozmyślił i zawrócił.
Czy to ślady Sibby?
Dark zatrzymał się w drzwiach. Na dole panował półmrok.
Agent bezszelestnie wydobył lusterko na cienkim metalowym
pręcie i wysunął je za róg. Podobnymi lusterkami sprawdzali
zagrożenie snajperzy.
Zobaczył odbicie Sibby przywiązanej do szpitalnych noszy,
całej we krwi. Ran było tyle, że nie dało się określić, gdzie się
kończyły, a gdzie zaczynały.
Nie myśl o swojej rodzinie. Nie rozpamiętuj, co im zrobił.
Sibby żyje i tylko to się liczy. Bez względu na to, jak ją
skrzywdził, wyzdrowieje. Wszyscy wyjdziemy z tego cało.
Musisz tylko uśmiercić bestię, zabrać stąd żonę i wrócić do
domu.
Dark upuścił lusterko, mając gdzieś ostrożność. Reguły
przestały obowiązywać. Gierki nie miały już sensu. Wyciągnął
broń i skręcił za róg, żeby ujrzeć Sqweegela.
Potwór trzymał dziecko na wysokości piersi.
- Byłem pewny, że nie będziesz chciał tego przegapić
-powiedział. - Jesteś gotów wypełnić swoje przeznaczenie?
ark mierzył w czoło Sqweegela. Pomieszczenie było
D
mroczne, ale nie na tyle, żeby nie mógł dostrzec jego
bladego, obłego, poskręcanego ciała. Z perspektywy schodów
biały kombinezon zdawał się fosforyzować, a wszystkie stawy
potwora pracowały jak tłoki w takt melodii, która rozbrzmiewała
wyłącznie w jego głowie.
Niemowlę również otulała błyszcząca poświata,
-Połóż dziecko bo...
-Bo co, Steeeeeve? Zabijesz mnie? Nie odważysz się strzelić.
Zbłąkana kula mogłaby trafić moje kochane maleństwo.
-To nie jest twoje dziecko - syknÄ…Å‚ Dark.
- Czemu nas nie zastrzelisz i sam siÄ™ nie przekonasz?
Zrób nam obojgu badanie krwi i zobacz, jak prawda wy
chodzi na jaw. Prawda zawsze zwycięża. Zawsze. Ale ty już
to wiesz. Zrozumiałeś, że Bóg nieustannie nas obserwuje.
Dark usiłował wycelować, ale czerwona kropka wskaznika
bezładnie skakała po ciele potwora. Korciło go, żeby mimo
wszystko nacisnąć spust.
Jednak za każdym razem, kiedy wydawało mu się, że trafi,
Sqweegel cofał się i zmieniał pozycję dziecka, używając go jak
żywej tarczy. Piwnica była za ciemna. Ryzyko pomyłki okazywało
siÄ™ za wysokie.
Na dodatek niemowlę zaczęło płakać. Nie zachwycało go
nieustanne bujanie, unoszenie, opuszczanie. Piwnica była zimna i
przesiąknięta trupim odorem. Co też ono musiało sobie myśleć?
Chryste, Dark jeszcze nawet nie trzymał maleństwa na rękach.
Większość ojców przytulała niemowlę niedługo po porodzie,
tymczasem ich dziecko przyszło na świat w piwnicznym lochu
jakiegoś szaleńca. Pierwszymi dzwiękami, jakie usłyszało, były
krzyki torturowanej matki i kłamstwa tego porąbańca.
A teraz doszło światło laserowego wskaznika broni, którą
trzymał jego ojciec.
Witaj na świecie, maluszku. To miejsce paskudniejsze, niż
można by przypuszczać.
- Jakieś problemy? - szydził Sqweegel. - Może aż poświecić?
Potwór trącił łokciem metalowy włącznik w szpitalnym stylu.
W tej samej chwili loch zalało fluorescencyjne światło i włączyły
się setki monitorów wiszących na ścianach.
Rozjaśniały sekretne miejsce, które Sqweegel z powodzeniem
ukrywał od trzydziestu lat.
Miejsce, które przebudowywał i przekopywał przez całe
dorosłe życie.
Agenci Wydziału Spraw Szczególnych od dawna podejrzewali,
że Sqweegel dysponował czymś w rodzaju bazy wypadowej,
matecznikiem, do którego stosunkowo łatwo mógł przewozić
swoje ofiary. Zakładali, że kryjówka musiała być doskonale
wyposażona i niemal dzwiękoszczelna.
Kiedy Dark ją wreszcie ujrzał, osłupiał z przerażenia.
ydawało się, że całe pomieszczenie powstało z dwóch
rodzajów materiału: monitorów i ludzkich zwłok. Patrząc
W
pod odpowiednim kątem, można było próbować skupić się
wyłącznie na ekranach podłączonych do ukrytych kamer, które
Sqweegel umieścił w różnych miejscach: Air Force Two, centrum
dowodzenia Wydziału Spraw Szczególnych w Quantico, domu
Darka w Malibu, sali szpitalnej, w której leżała Sibby, i
dziesiątkach innych wnętrz - domach, mieszkaniach, biurach.
Wszystkie monitorowały przestrzeń, którą Sqweegel zdążył
skalać. Najwidoczniej lubił mieć na oku miejsca, które odwiedził.
Przywoził też pamiątki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl