[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To niemożliwe. Byliśmy sami, kiedy...
- Kiedy wydawała mu pani polecenie - dokończyła Eve, ponieważ Madeline nagle
umilkła. - Widzi pani, tacy ludzie, jak pani, nie zważają na służących.
Prawdopodobnie myślała pani, że jesteście sami. - Zamknęła akta. - Mamy nagrania
Randalla Sloana. Pani synalek nie stanął na wysokości zadania i nie znalazł
drugiego sejfu.
Mam wiele potwierdzających się nawzajem oświadczeń i zeznania Tandy. Mam zapisy
rozmów telefonicznych, których nie zdążyła pani skasować przed aresztowaniem,
stanowiących dodatkowe dowody oprócz wielu, które zgromadziliśmy wcześniej. Daj
spokój, Madeline.
Pani syn miał przynajmniej dość dumy, by przyznać się do tego, co zrobił. Zadań,
które mu pani zleciła.
- Nie mam nic więcej do powiedzenia.
- Dobrze. - Eve wstała. - Mogę panią oskarżyć o współudział w morderstwach.
Otrzyma pani za to kilka wyroków dożywotniego więzienia. Pózniej dołożą swoje
federalni, wydział międzynarodowy, Brytyjczycy, Włosi. Peabody, jak myślisz, jak
długo pani Bullock zachowa tę swoją klasę w jakimś więzieniu gdzieś w kosmosie?
- Sześć miesięcy.
- Zgadzam siÄ™. Nie wyjdzie pani za kaucjÄ…, prawnicy powiedzÄ… pani to samo. Bez
względu na to, jak bardzo będą czarowali sędziego.
Mogłaby pani uciec. Może zechce pani pójść na współpracę po jednym lub dwóch
dniach w areszcie, ale kiedy wyjdę z tej sali, nie będzie mowy o żadnej ugodzie.
- Skierowała się ku drzwiom.
- Pani porucznik! - zawołał jeden z prawników, a potem nachylił się do ucha
Madeline i zaczął jej coś szeptać.
- Z całą pewnością nie rozważę tego. - Pokręciła głową. - Blefuje. Nic na mnie
nie majÄ…. Blefuje.
Eve się uśmiechnęła, otwierając drzwi, a potem rzuciła jej ostatnie spojrzenie.
- Nie, nie blefujÄ™.
- Nie chciałaś, żeby doszło do jakiejkolwiek ugody z Madeline Bullock -
powiedziała Peabody, kiedy znalazły się na korytarzu.
- Nie, nie chciałam. Jest gorsza od swojego syna. Ona go ukształtowała,
zdeprawowała go i wykorzystała. Jest gorsza od niego i chciałabym widzieć, jak
następne pięćdziesiąt lat spędzi w betonowej klatce. Jedz do domu, Peabody.
Dobrze się spisałaś.
- Pojadę, kiedy ty pojedziesz. Eve westchnęła.
- W takim razie napiszmy ten cholerny raport i zmywajmy siÄ™ stÄ…d.
Kiedy około o szóstej dotarła do domu, gotowa była się przyznać, że bardzo tego
pragnęła. Chciała poleżeć długo w jacuzzi, potem wypić całą butelkę szampana,
pokochać się z mężem i usnąć na dziesięć godzin.
I wymazać z pamięci obraz Madeline Bullock, w łóżku ze swoim synem.
Ponieważ dobiegły ją dzwięki muzyki z salonu i przebijający się przez nie głos
Mavis, Eve wiedziała, że może będzie musiała poczekać jeszcze trochę na jacuzzi,
seks i sen.
Mavis na wpół leżała w fotelu, trzymając nogi na pufie, a Summerset podawał jej
filiżankę herbaty - to tłumaczyło, czemu nie pojawił się w holu. Leonardo
siedział obok i patrzył na nią rozpromieniony, a Roarke sączył wino z pobłażliwą
minÄ….
- Czuję się taka rozpieszczana. Nie, żebyś nie troszczył się o mnie, najdroższy
- zwróciła się do Leonarda. - Ale dziś czuję się jak na wakacjach. Summerset,
powinieneś zamieszkać z nami.
- Wezcie go, jest wasz - powiedziała Eve, wchodząc.
- Dallas! Dallas!
- Nie wstawaj. - Eve dała jej znak ręką. - Zajmie ci to zbyt dużo czasu, a i tak
zamierzam usiąść. - Przycupnęła na poręczy fotela Roarke'a, żeby móc napić się
jego wina.
- Tandy odpoczywa. Cały dzień była na nogach, Summerset powiedział, że świetnie
się trzyma. - Mavis rzuciła mu spojrzenie pełne uwielbienia. - Traktował nas
obie jak ciężarne księżniczki.
- Obie macie za sobą kilka męczących dni. Poczęstuj się jedną z tych tartinek. -
PodsunÄ…Å‚ tacÄ™. - To twoje ulubione.
- Właściwie nie jestem głodna. Ale zjem jedną. Albo dwie.
Kiedy Tandy się obudzi, zabierzemy ją do naszego domu, żebyś miała nas z głowy.
Nie jest jeszcze gotowa, by wrócić do swojego mieszkania. Chociaż może to się
wkrótce zmieni.
- Hmmm? - To wszystko, na co zdobyła się Eve, bo jej umysł już zaczynał się
wyłączać.
- Aaron dzwonił tu dziś do niej kilka razy. To jej chłopak? Jest taki słodki,
taki grzeczny. Rozmawiali i rozmawiali. Dużo płakała, ale również się śmiała.
Chciał... Właściwie błagał ją, by mu pozwoliła przylecieć i zostać z nią, ale
nie była jeszcze gotowa. Powiedziała jednak, że może wpaść do nas dziś
wieczorem. Poprosił ją o rękę.
- Jak miło.
- Jeszcze nie powiedziała  tak , ale zrobi to. Wyznała mi, że tylko tego
pragnęła, i że może to wszystko się wydarzyło, żeby mogli stworzyć naprawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl