[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całując, wsunął dłoń pod jej głowę i przesunął w górę, aż się z nim spotkała,
aż wyprowadził ją z tej niebezpiecznej pozycji na fortepianie. Kiedy już wziął
się w garść, to powiedział:
- Przepraszam, straciłem panowanie. Zrobię to wolniej.
- Nie mam nic przeciwko dzikości, jeśli tak lubisz.
Ale nie lubił tego ostro i szybko, tak jak lubił to powoli i delikatnie.
Wiedział, że nie pieprzył jej wystarczająco mocno, ponieważ było mu dobrze -
wbijał się w Dawn jak młot, ponieważ Sara nigdy nie pozwoliła mu się
pieprzyć na ostro jak w ten sposób i wciąż walczył z realiami tego co się
działo. Cieszenie się Dawn martwiło go. Nie na tyle, ab przestał, ale na tyle,
aby stanęło mu to na drodze w tym czego tak naprawdę pożądał. Wreszcie
zrobił jakiś postęp, ale daleko mu jeszcze było do wolności, aby dać Dawn
troskę i miłość na jaką zasługiwała. Gdyby nie była tak wyrozumiała i
cierpliwa, to może już by wyszedł z wyrzutami sumienia.
- A ty jak lubisz?- zapytał.
- Jedno i drugie. Ale teraz wolałabym zrobić to powoli. Dałoby mi to
więcej czasu, na pomyślenie o tym jakie to dobre - powiedziała.
I postanowił się na tym skoncentrować, dopóki nie mógłby się
powstrzymać. Chciał sprawić jej przyjemność. Tak długo, jak było to możliwe.
Z nowym celem i ścisłą koncentracją, znowu zaczął poruszać biodrami,
przyglądając się jej twarzy w poszukiwaniu oznak, czy robił to dobrze. Znalazł
powolny, głęboki, ocierający się rytm, który sprawił, że wiła się pod nim i
jęczała z rozkoszy. Zajęło mu kilka minut, aby zauważył, że kochał się z nią w
rytmie fal oceanu, w rytmie jej piosenki i najwidoczniej w rytmie ich ciał.
Wierzył w los i przeznaczenie, wiedział w swoim sercu, że ludzi ciągnęło
do siebie z jakiegoś powodu. Od chwili w której usłyszał jak Dawn walczyła ze
skomponowaniem tej piosenki, to czuł jak go do niej przyciągało. Powinien z
nią być. Może nie kochać się z nią na jej fortepianie podczas braku prądu, ale
wiedział, że w ich połączeniu było coś kosmicznego. Za ich poznaniem krył się
powód. Powód, dlaczego była taka wspaniała i akceptująca i wręcz nie do
odparcia.
Dawn chwyciła jego twarz w obie dłonie i spojrzała głęboko mu w oczy,
kiedy jego rozkosz wzrosła przy jednym pchnięciu, wznosząc co raz wyżej i
wyżej, aż stracił kontakt z ziemią i zawirował w niebie. Jego mięśnie napięły
się, a spazmy intensywnego orgazmu zapulsowały w nim głęboko. Chwycił ją
za ramiona, by przytrzymać ją nieruchomo, gdy wbił się głęboko i pozwolił
sobie dojść. Było to coś więcej, niż fizyczne uwolnienie. Lata bólu i cierpienia
zdawały się wylać z niego z jeszcze większą intensywnością, niż jego
wybuchające płyny.
Jego dolna warga zaczęła drżeć i wiedział, że kompletnie się zatracił,
więc opuścił swoje ciało na Dawn i ukrył twarz w jej szyi. Jakby się poczuła,
gdy zrobił coś tak upokarzającego, jak rozpłakał się, gdy w niej doszedł.
Nie chciał się dowiedzieć. Ukrył nieco swojej udręki, wepchnął ją na
swoje stare miejsce, gdzie mógł je zachować, aby zająć się nią w ciągu dnia.
Nie mógł odpuścić wszystkiego za jednym razem. Pewnie powinien to zrobić z
Dawn nieco wolniej - nie powinien wskakiwać w ogień obiema nogami. Ale
było za pózno, żeby teraz czuć obawy. Był całkowicie pochłonięty przez jej
płomienie i nie czuł potrzeby aby uciec, nawet jeżeli jego więzi z jego
przeszłością ciągnęły go boleśnie w przeciwnym kierunku.
Rozdział 8
Dawn pogładziła Kellena po plecach, gdy leżał drżąc na niej. Wiedziała,
że trudno było mu się pogodzić z emocjonalnym aspektem tego, co między
nimi zaszło. Jednak zdawało się, że nie miał nic przeciwko fizycznej części.
Nigdy nie była z mężczyzną, który patrzył jej prosto w oczy, podczas gdy się z
nią kochał. Nie czuła się tak, jakby Kellen kochał się tylko z jej ciałem, ale
także dusza. Dotknął jej wszędzie - na zewnątrz i wewnątrz.
- Potrzebuję chwili - powiedział, jego głos drżał niemal tak samo jak
jego ciało. Sprawiło to, że z jego powodu zabolało ją serce.
Jeżeli płakał, to zamierzała to zrobić wraz z nim. Coś mocnego już
ścisnęło ją za gardło.
- Nie spiesz się - szepnęła.- Lubię czuć na sobie twój ciężar.
Tak naprawdę, to miała trudności ze złapaniem powietrza, a
powierzchnia fortepianu była niemal tak samo wygodna jak betonowa
podłoga, ale ta drobna dolegliwość z pewnością nie mogła się mierzyć z tym,
co działo się z jego emocjami. Niemal żałowała, że nie poczekali zanim zrobili
ten krok. Co jeśli nie był gotowy? Co jeśli nurkując w fizyczny pociąg między
nimi, całkowicie zniszczyła głębszą więz, która chciała z nim odkryć? Seks był
fenomenalny i nie miała wątpliwości, że stałby się jeszcze lepszy, jeżeli
uwolniłby się od swojej przeszłości, ale byłaby zniszczona, gdyby jej
sukcesywne uwiedzenie go zraniło. Już i tak wystarczająco cierpiał. I nie
miała pojęcia co powinna mu powiedzieć. Więc leżała tak, tuląc go, dopóki
nie przestał drżeć i powoli wycofał się z jej ciała. Od razu zatęskniła za
uczuciem jego pełności w środku. Nie zauważyła, że fizyczne połączenie było
dla niej równie ważne, dopóki jej go nie zabrakło.
Kellen wsparł się na łokci i spojrzał prosto w jej czoło.
- Ja... uch... dzięki?
Dzięki? I nie było to stwierdzenie, ale pytanie. Wow, gdzie zniknął Pan
Głęboki i Wrażliwy? Cholera, był jednym z tych facetów, którzy udawali
zranionych, żeby się dobrać kobiecie do majtek. Nie byłby to pierwszy raz,
kiedy zostałaby nabrana do uprawiania seksu.
No dobra, założyła, że podziękowanie było właściwe, ale z jakiegoś
powodu rozbawił ją poważny wyraz jego twarzy i zaczęła się śmiać.
- Uch... proszę bardzo?- powiedziała tym samym niepewnym tonem,
jakiego on użył.
Uśmiechnął się, a potem parsknął śmiechem, gdy spróbował go
powstrzymać.
- To było dość banalne - powiedział.- Poczekaj, spróbuję jeszcze raz.
Twoje ciało jest jak rzeka ciepłej rozkoszy, która rozbija się na mnie jak...
uch... - spojrzał w bok, gdy wyraznie uciekło mu jakieś inspirujące słowo.
- Rzeka ciepłej rozkoszy?- teraz naprawdę się śmiała.- Powinieneś
zatrzymać się na dzięki.
- Przepraszam, że jestem taki kiepski. Trudno mi zebrać spójną myśl po
tak intensywnym orgazmie - uśmiechnął się.- Więc tak. Dzięki!
Objęła go w czułym uścisku i nieco się zdziwiła, że nie szukał wymówek
aby pójść.
- Chcesz pójść na górę?- zapytała, splatając palce na jego karku.
Tak, seks zdecydowanie przyszedł za szybko z głęboko zranionym
człowiekiem. Chciała aby był przy niej, ale może lepiej byłoby go przekonać,
aby został z nią dla czegoś więcej niż kolejny bardzo intensywny orgazm. Nie
żeby sama miała coś przeciwko temu.
- Co jest na górze?
Nie mogła stwierdzić, czy żartował.
- Uch, coś bardziej wygodnego do przytulania się niż twardy fortepian.
Skrzywił się i przesunął się nieznacznie.
- Jak jeżozwierz?
- Jeszcze bardziej wygodne, niż to. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl