[ Pobierz całość w formacie PDF ]

snego utworu, odzyskać krytyczny dystans.
Bo Rostworowski  rzecz dość dla niego charakterystyczna  łączył równocześnie wobec
swojej pracy i krytycyzm, i bezkrytyczność. W trakcie pisania lubił czytać swój utwór wielu
osobom, kontrolując wrażenie. Ale miał tę wadę, że za dobrze czytał; umiał tak podeprzeć
swoje figury głosem, gestem, akcentem, w potrzebie dodatkowym komentarzem, że przeko-
nywał samego siebie jeszcze wcześniej niż słuchacza. Za to po premierze miał już sąd jasny.
O krytykę, w której czuł szczerość i dobrą wolę, nie czuł żadnego żalu. Oto jeszcze znajduję
karteczkę, którą mi przesłał po premierze Strasznych dzieci:
Kochany Tadku, chciałem pogadać z Tobą o moich Strasznych dzieciach, a raczej o Two-
jej krytyce. Ach, masz wiele, bardzo wiele racji  jak zawsze. Mam ochotę dodać jako autor:
 niestety , ale nie czynię tego, ponieważ ta cała Fufa (Fufa to była jedna z alegorycznych
postaci w Strasznych dzieciach) była powodem mojej nieludzkiej tremy przed premierą. I
słowo  niestety zbyt często w czasie prób powtarzałem. Tysiąc serdeczności.
Twój
Karol
Tak, to był bardzo uroczy człowiek i szczery artysta. Trzeba było kochać jego dobry
uśmiech, jego prostotę i jego muzykę. Kiedy pózniej straciliśmy się z oczu i dochodziły mnie
od czasu do czasu echa  anatem , jakie rzucał na mnie, zawsze byłem pewien, że gdybyśmy
się spotkali, znowu rozmawialibyśmy sobie najserdeczniej, jak dawniej. I w istocie spotkali-
śmy się tak w Akademii Literatury, w ciągu jedynej sesji, w której Rostworowski brał udział.
Co prawda, pózniej wyklął całą Akademię; tak wypadło z konieczności dziejów.
Z Rostworowskiego robiono często jakiegoś Sawonarolę. Niesłusznie, moim zdaniem. To
raczej był święty Piotr ze Strasznych dzieci: nafuka, nakrzyczy, ale w końcu do nieba wpuści.
Na Sawonarolę miał za miękkie serce, a także zbyt żywe poczucie humoru. W tece jego zo-
stały dwa utwory z ostatniego czasu: Czerwony marsz, rzecz o rewolucji francuskiej, i... ko-
media jubileuszu Solskiego, z przeznaczeniem, aby w niej grał siebie sam Solski. Ale Solski
nie chciał; wolał wznowić Judasza.
91
FARSA ROSTWOROWSKIEGO
A FARSA GRZYMAAY
Często uderza mnie nasz swoisty stosunek do literatury: więcej w nim gorliwości w po-
grzebach, uroczystych akademiach, okadzaniu, w robieniu świątków partyjnych i politycz-
nych niż rzeczywistych zainteresowań literackich. Potwierdziło się to świeżo z okazji wysta-
wienia sztuki Rostworowskiego Bratnie dusze. Wypadek dość odrębny, może jedyny: młody
autor pisze dramat, który w dojrzałym okresie swojej twórczości przerabia na farsę; ileż se-
kretów może odsłonić taka metamorfoza, ile świateł może rzucić na psychikę autora i jego
ewolucje.
Otóż  nie: poza paroma rzuconymi mimochodem wzmiankami o dwoistym kształcie sztu-
ki (granej w pierwotnej postaci w r. 1910 pt. Pod górę), na próżno szukałoby się jakiegoś po-
równawczego studium lub bodaj szkicu. Ale jeżeli niektóre informacje były dość bałamutne,
szczytem osobliwości stał się felieton, który miał być ojcowskim skarceniem i skorygowa-
niem błędów; felieton pióra p. Adama Grzymały-Siedleckiego w  Kurierze Warszawskim ,
wymierzony  zabawnym zbiegiem rzeczy  przeciwko najściślejszej stosunkowo z informa-
cji, zamieszczonej w kronice miesięcznika  Teatr . Zironizowawszy punkt po punkcie mylne
jakoby jej twierdzenia, zapowiedziawszy przedstawienie  autentycznej, nie fikcyjnej gry
faktów , felieton ów ustala, co następuje:
 Przede wszystkim  powiada nam p. Siedlecki  utwór Pod górę nigdy nie był dramatem,
tylko komediÄ…. Przeróbka jego na Bratnie dusze polegaÅ‚a jakoby «niemal wyÅ‚Ä…cznie na usu-
niÄ™ciu ze sztuki postaci symbolicznej rezonera». UsunÄ…wszy  pisze p. Siedlecki  tego
czwartowymiarowego zawalidrogę, Rostworowski musiał oczywiście dać nowe powiązania
dialogowe, nie przechodzące jednak zakresu zwykłych poprawek reżyserskich. Czy powstały
inne modyfikacje? Może. W każdym razie drobne. Nic się nie zmieniło, ani oś dzieła, nie po-
wstała nowa interpretacja zdarzeń... w niczym się nie przeobraziło założenie, przebieg akcji,
poszczególne sceny, konflikty, intryga i rozwiązanie sztuki, która pozostała komedią, jak nią
była od urodzenia...
I dodaje p. Siedlecki, że wszystko to dałoby się stwierdzić zwyczajnym porównaniem tek-
stów Pod górę i Bratnich dusz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl