[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do sprzątania. Robotnicy już sobie poszli i udało
jej się wreszcie przekonać Quincy ego, że wszyst-
ko jest w porządku. Schyliła się, żeby wyrzucić
zawartość śmietniczki, i poszła na zaplecze, żeby
przynieść nową torbę na śmieci.
W środku wisiało pęknięte lustro. Na widok
swojego odbicia Meg momentalnie wyprostowała
się. Wyglądała jak Kopciuszek  cała pokryta
białym pyłem, włosy ukryte pod chustką, miotła
w ręku. W niczym nie przypominała seksownej
kobiety, którą była poprzedniego wieczoru.
Zmieszne, bo była przecież cały czas tą samą osobą.
Meg opadła na najbliższe pudło, pochyliła gło-
Być gwiazdą 217
wę i rozpłakała się. Zciśnięte gardło bolało od
powstrzymywania emocji, od kiedy wróciła z ho-
telu. Czuła się głupio, była smutna i było jej żal
samej siebie. %7łal, że do dzisiejszego popołudnia
nie zorientowała się, jak dobre było jej życie.
Kochała nauczanie, kochała wyraz zrozumienia
na twarzy dziecka, kochała świadomość, że w jakiś
sposób wpływa na ten świat, nawet gdyby dotarła
tylkodojednegouczniai choćbysięotymmiałanie
dowiedzieć. I kochała ten przeklęty dzwonek,
który wprowadzał do jej życia porządek.
Głupotą było myślenie, że może przeżyć niesa-
mowitą przygodę bez wpływu to na wszystko, co
budowała przez lata  karierę nauczycielki, solid-
nÄ… reputacjÄ™, zwiÄ…zek z Treyem. Jedna godzina
namiętności z Jarettem i już była gotowa odsunąć
Treya na bok, jeżeli tylko Jarett chciałby znów ją
zobaczyć.
Namiętnośćbyła potężnym uczuciem, sprawia-
jącym, że spokojna zazwyczaj osoba czuła i robiła
rzeczy kompletnie absurdalne. Uczuciem, które
wprowadzało do życia chaos. Jedynym pociesze-
niem było to, że Meg spała z Jarettem bo poczuła
między nimi prawdziwą więz. Jarett może odebrał
jej dumÄ™, ale nikt nie odbierze jej tej nowej
świadomości samej siebie, jaką właśnie zyskała.
Jednak cena, którą za to zapłaciła, była wysoka.
Westchnęła, przypominając sobie, że powinna
być wdzięczna. Przynajmniej ten wścibski reporter
218 Stephanie Bond
zostanie spłacony. A jeżeli Rebecca wróci wcześ-
niej, Meg będzie mogła od razu pojechać do Peorii
i zostawić cały ten bałagan za sobą.
Podniosła głowę i spojrzała na Harry ego.
 I co teraz?  zapytała, ocierając oczy.  Masz
mnie. Jestem tak zdesperowana, że nawet chcę
z tobą rozmawiać.
Harry uśmiechał się do niej głupkowato i twarz
Meg w końcu rozjaśniła się.
 Rebecca mówi, że masz magiczne miłosne
moce  powiedziała, wyciągając palec w jego
kierunku.
Nie przestawał się uśmiechać.
 No dobra, jeżeli masz jakąś moc, użyj jej dla
mnie.  Wstała i rozłożyła ramiona.  Słyszałeś?
Jestem gotowa na znalezienie mężczyzny mojego
życia i będę wdzięczna, jeżeli mi w tym pomożesz.
Zadzwonił dzwonek nad drzwiami i Meg aż
podskoczyła. Jeszcze raz otarła oczy, po czym
z bijącym sercem wyszła z zaplecza.
W sklepie stali dwaj mężczyzni, obaj odwróce-
ni do niej plecami. Kiedy słysząc odgłos jej kroków
obejrzeli się, Meg stanęła w miejscu zaszokowana.
 Trey, pan Carnegie.
 Cześć.  Trey uśmiechnął się i wyciągnął do
niej ramiona.
Był wysokim, wysmukłym mężczyzną z lekko
przerzedzającymi się włosami koloru piasku i sza-
rymi oczami. Meg nie podeszła i nie pocałowała go.
Być gwiazdą 219
 Jestem strasznie zakurzona, nie chcÄ™ ciÄ™
pobrudzić  usprawiedliwiła się.  Witam pana,
panie Carnegie  zwróciła się do ojca Treya,
starając się nie pamiętać o ich wczorajszym spot-
kaniu, choć nie było to łatwe.
 Witaj, Meggie.
Nie znosiła tego głupkowatego spieszczenia.
 Mam nadzieję, że wkrótce będziesz do mnie
mówić ,,tato  .
Uniknęła odpowiedzi na to pytanie, patrząc
z powrotem na Treya.
 Ale niespodzianka. Co ciÄ™ sprowadza do
Chicago?
 Ojciec przyjechał tu w interesach. Wiedzia-
łem, że tu jesteś, a ponieważ nie dzwoniłaś
wczoraj, pomyślałem sobie ,,A niech tam  i przy-
leciałem.  Nawet jeżeli kiedyś wyszłaby za
Treya, nigdy chyba nie przyzwyczai się do myśli,
że może korzystać z prywatnego samolotu.
 Przepraszam, że wczoraj się nie odezwałam.
 Zaczerwieniła się.  Byłam trochę... spózniona.
Ruchem ręki odsunął jej zmartwienie.
 Pomyślałem sobie, że wyszłaś gdzieś ze zna-
jomymi.
Skinęła potakująco głową.
 Co tu się stało?  zapytał pan Carnegie,
wskazując na kupę gruzu, który miała nadzieję
usunąć przed jutrzejszym przybyciem robotni-
ków.
220 Stephanie Bond
 Miałam tu mały pożar  powiedziała.
Na twarzy Treya pojawiła się troska.
 Nikomu nic się nie stało  dodała szybko.
 Ale spaliła się przebieralnia. I zapach dymu
został na wszystkim.
 Co za ulga  powiedział Trey.
 Niektóre z tych kostiumów są dość odważne
 powiedział pan Carnegie z naganą w głosie.
Meg ugryzła się w język. Wczorajszego wieczo-
ru powiedział Taylor, kobiecie, którą chciał
uwieść, że jego żona nie żyje. A teraz chciał
pilnować moralności?
Zupełnie jak szkolny nadinspektor, pomyślała
ponuro.
 Zgadnij, gdzie byliśmy?  zapytał Trey
z uśmiechem.
 U naszego jubilera  wygadał się jego ojciec.
 Kupiliśmy ci odpowiedni pierścionek.
Meg spojrzała na Treya.
 Ale przecież mówiłeś...
 Wiem, mówiłem, że sama go możesz wy-
brać. Nadal możesz.  Wyjął pudełeczko z kiesze-
ni.  Jeżeli ten ci się nie spodoba, możesz go oddać
i wybrać taki, jaki będziesz chciała. Ale przynaj-
mniej będziesz teraz miała pierścionek.
 Ale Trey...
 Tylko na niego popatrz  nalegał, podając jej
pudełko.
Patrzył na nią z taką nadzieją, że nie mogła go
Być gwiazdą 221
rozczarować. Otworzyła pudełko i westchnęła
z zachwytu. Szmaragdowy klejnot w platynowej
oprawie. Jak takie cudo mogłoby się komuś nie
spodobać?
 I co o nim sądzisz?  zapytał.
 Jest... wspaniały  mruknęła.
Ile kobiet zamieniłoby się teraz z nią?
 Zamówiłem specjalnie twój rozmiar  dodał
Trey nieśmiało. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl