[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymykajÄ…ce siÄ™ spod jej kontroli.
Królewicz zdmuchnął świece.
W komnacie zaległa ciemność.
Pod stopami poczuła, jak materac ugiął się pod ciężarem jego ciała.
Oparła głowę na ramieniu i zwisła bezwładnie, zdając się na
wytrzymałość aksamitnych wstążek, które przytrzymywały ją w tej pozycji. Napływało błogie
odprężenie. Nadal jednak dawała o sobie znać ta słodka udręka... a ona nie mogła nic zro-
bić, nie potrafiła jej złagodzić.
Modliła się w duchu, aby zanikło wreszcie to nabrzmienie między udami, podobnie jak
zanikał już pulsujący żar w pośladkach. A potem, zapadając w sen, zaczęła spokojnie,
niemal tęsknie, rozmyślać o tłumach gapiów wzdłuż drogi wiodącej do zamku księcia.
ZAMEK I WIELKA SALA
37
Kiedy zostawiali karczmę za sobą, Różyczka była zarumieniona i z trudem łapała oddech.
Nie miały na to wpływu tłumy gromadzące się w miasteczku ani ludzie, których widziała na
drodze wijącej się bezkresnie między polami pszenicy.
Królewicz wysłał już przodem kurierów, a kiedy Różyczka przystroiła sobie włosy białymi
kwiatuszkami, powiedział jej, że jeśli się pośpieszą, dotrą do zamku wczesnym
przedpołudniem.
 Moje królestwo  oświadczył z dumą  zaczyna się tuż
za tymi górami.
Nie potrafiła określić dokładnie uczucia, jakie ogarnęło ją w tym momencie.
Królewicz odgadł zapewne jej osobliwy nastrój, bo zanim dosiadł konia, pocałował ją mocno
w usta, następnie powiedział tak cicho, że mogli go usłyszeć wyłącznie ludzie stojący tuż
przy nim:
 Kiedy znajdziesz się w moim królestwie, będziesz należeć
do mnie w większym stopniu niż kiedykolwiek. Będziesz moja
pod każdym względem, a wtedy przyjdzie ci łatwiej nie tylko
zapomnieć o wszystkim, co działo się przedtem, ale także poświę
cić całe swoje życie jedynie mnie.
A teraz zostawili już miasteczko z karczmą. Różyczka stąpała szybko po nagrzanym od
słońca bruku, królewicz jechał za nią na wspaniałym rumaku.
Upał narastał, ale ludzi na drodze, a wśród nich farmerów, nie ubywało. Wszyscy pokazywali
ją sobie palcami, gapili się nieprzerwanie, stawali nawet na palcach, aby dojrzeć ją lepiej.
Różyczka szła z wysoko uniesioną głową, jak przykazał królewicz. Oczy miała na wpół
przymknięte. Na nagim ciele czuła łagodny powiew rześkiego wiatru. Nie mogła przestać
myśleć o zamku księcia.
Co chwila jakiś okrzyk z tłumu przypominał jej nagle i brutalnie, że jest naga, a w pewnym
momencie, może nawet dwukrotnie, czyjaś ręka dotknęła jej uda znienacka, zanim jadący
za nią królewicz ze świstem przeciął pejczem powietrze.
Wreszcie wjechali w mroczną zalesioną przełęcz. Tu tylko sporadycznie witały ich niewielkie
grupki gapiów, którzy czaili się za grubymi dębami. Nisko nad ziemią kłębiły się pasma mgły,
a Różyczka poczuła, że ogarniają senność. Odniosła wrażenie, jakby jej piersi stały się
cięższe i miękkie, a własna nagość wydała jej się czymś naturalnym.
Nagle serce zabiło jej mocniej, kiedy przed nimi wyłoniła się rozległa zielona dolina, zalana
blaskiem słońca.
38
%7łołnierze jadący z tyłu wydali głośny okrzyk, a Różyczka uświadomiła sobie, że książę
naprawdę jest już w domu. Za zielonym zboczem ujrzała nad wielkim urwiskiem górującym
nad doliną zamek księcia.
Był znacznie większy niż zamek jej rodziców, a tworzył go gąszcz ciemnych wieżyczek.
Gigantyczna budowla zdawała się wchłaniać w siebie cały świat, a jej bramy rozwierały się
przed zwodzonym mostem niczym żarłoczna paszcza.
W stronę drogi, która wiodła teraz w dół, aby za chwilę piąć się znowu pod górę, biegli już
zewsząd poddani księcia; początkowo zdawali się małymi punkcikami w oddali, ale z każdą
chwilą rośli w oczach.
Na moście zwodzonym zatętniły kopyta koni; jezdzcy gnali ku nim z huczną fanfarą, dzierżyli
wysoko powiewajÄ…ce na wietrze proporce.
Tu czuło się cieplejsze powietrze, jakby to miejsce było osłonięte przed morską bryzą, znikł
też posępny mrok, typowy dla mijanych niedawno miasteczek i lasów. Ludzie, których
widziała teraz Różyczka, mieli na sobie odzienie w jasnych kolorach.
Zbliżali się już do zamku i Różyczka dostrzegała coraz mniej ludzi niższego stanu, którzy
okazywali jej przez całą drogę tak gorący podziw. Zamiast nich dojrzała liczną grupę strojnie
ubranych dostojników dworskich, mężczyzn i kobiet.
Musiała wydać bezwiednie cichy okrzyk i pochylić z lękiem głowę, bo natychmiast u jej boku
znalazł się królewicz. Jedną ręką przyciągnął ją do swojego rumaka i szepnął:
 Różyczko, chyba wiesz, czego od ciebie oczekuję.
Znalezli się już na stromym podjezdzie wiodącym do mostu i królewna uprzytomniła sobie,
że jej obawy nie były płonne: przed sobą dostrzegła mężczyzn i kobiety jej stanu, w białych
aksamitach ze złoceniami lub zdobieniami w żywych, pięknych kolorach. Onieśmielona,
czym prędzej opuściła wzrok. Znowu poczuła na policzkach gorące rumieńce i po raz
pierwszy zapragnęła zdać się na łaskę księcia, błagać go, by ukrył ją przed wzrokiem
innych.
Do tej pory oglądał ją prosty lud, nie ukrywając swego podziwu. Zamierzano nawet uczynić z
niej legendę. Teraz natomiast spotkało ją coś innego: Różyczka słyszała już gwar
wyniosłych głosów i zjadliwy śmiech. To wszystko stawało się dla niej nie do zniesienia.
Królewicz już zsiadł z konia i kazał jej wejść do zamku na czworakach.
Obezwładniał ją strach, twarz płonęła, posłuchała jednak natychmiast. Z trudem nadążała za
nim, gdy przechodzili przez most; kątem oka dostrzegała jego trzewiki.
Kiedy prowadzono ją dużym korytarzem tonącym w półmroku, nadal nie śmiała podnieść
wzroku, ale widziała wokół siebie wytworne stroje i lśniące buty. Szli szpalerem kłaniających
39
się księciu uniżenie wspaniałych mężczyzn i dam, którzy wygłaszali szeptem powitalne
formułki i przesyłali w powietrzu pocałunki, ona zaś przemieszczała się pomiędzy nimi naga,
na czworakach, niczym jakieÅ› biedne zwierzÄ…tko.
Dotarli już do Wielkiej Sali, komnaty znacznie bardziej przestronnej i zacienionej niż
jakiekolwiek pomieszczenie w jej zamku. W kominku płonął ogień, chociaż przez wysokie
strzeliste
okna wpadały ciepłe promienia słońca. Wydawało się, że wszyscy ci dostojnicy i damy
przenoszą się tutaj w ślad za królewną, w milczeniu sunąc pod ścianami w stronę długich
drewnianych stołów, na których ustawiono już talerze i kielichy. W powietrzu unosił się
zapach potraw.
W pewnym momencie Różyczka ujrzała królową.
Siedziała u szczytu stołu przy podium. Twarz miała okrytą woalką, na głowie nosiła złotą
koronę, rękawy jej zielonej szaty były ozdobione perłami i złotem.
Książę strzelił palcami i natychmiast poprowadzono Różyczkę do przodu, a królowa wstała i
objęła syna, kiedy stanął przed podium.
Oto danina, matko, złożona przez kraj leżący za górami,
za lasami. Danina tak piękna, jakiej nie mieliśmy od dawna, jeśli
mnie pamięć nie myli. Moja pierwsza miłosna niewolnica. I je
stem bardzo dumny, że ją zdobyłem.
Słusznie odczuwasz dumę  odparła królowa głosem,
w którym czuło się młodość i chłód. Różyczka nie miała odwa
gi spojrzeć na nią, ale najbardziej przeraziły ją słowa księcia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl