[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przy zlewie. - Byłem głodny.
- Powinieneś więcej zjeść w czasie lunchu, zamiast dzie-
lić się kanapką z Samem.
- Powinienem, ale straciłem apetyt, widząc, jak Jason
i David ślinią się na twój widok.
Libby spojrzała na niego ze zdumieniem.
- David się nie ślinił.
- Ale gapił się na ciebie bez przerwy.
- Daj mi tę ścierkę. Zetrę stół.
Zgarnęła ostatnie rozsypane ziarnka ryżu i zebrała je w
S
R
dłoni, usiłując zignorować nagły wzrost napięcia. Rozmowy
z Mattem przypominały ostatnio spacery po polu minowym.
Człowiek znajdował się niby na bezpiecznym gruncie,
a w chwilÄ™ potem.
Wrzuciła resztki ryżu do zlewu i opłukała ręce.
- Mówisz tak, jakbyś był zazdrosny - stwierdziła.
- Bo jestem zazdrosny jak diabli. Zawsze byłem.
Znieruchomiała z ręcznikiem w ręku. Odruchowo pokrę-
ciła głową. Zazdrosny? Nie, nie Matt. Zaborczy? Tak, to mu-
siała przyznać, ale był zbyt pewny siebie, by sądzić, że zain-
teresuje ją inny mężczyzna. Przyglądała się, jak stoi przy
zlewie, i była zadowolona, że jest odwrócony do niej tyłem.
Nabrała tchu i powiedziała szybko, zanim brakło jej odwa-
gi:
- Matt, zrezygnowałeś z wszelkich praw do mnie tego
dnia, kiedy wyszedłeś, a ja zostałam w domu.
- Wiem. - Odwrócił się do niej, a ona drgnęła, widząc
cierpienie w jego oczach. - A przynajmniej zdajÄ™ sobie z tego
sprawę. Jednocześnie coś, co tkwi we mnie, nie chce przy-
znać, że drzwi się zamknęły. Wciąż mi powtarza...
- Co takiego? - spytała cicho.
- %7łe może nie jest jeszcze za pózno. Przekonuje mnie, iż
zdołam odkryć, czego ci trzeba do szczęścia.
-A kiedy już to odkryjesz?
- Wtedy ci to ofiaruję - odparł spokojnie i pewnie. - Co-
kolwiek to będzie i czegokolwiek ci trzeba.
Spoglądała na niego w zdumieniu.
- Matt, moje potrzeby nie są takie niezwykłe. Ani szcze-
gólnie skomplikowane.
- Dla mnie sÄ….
Libby miała wrażenie, że znów znalazła się na werbalnym
polu minowym. O czym oni właściwie rozmawiali? Kiedy
byli razem, nigdy nie prowadzili takich dyskusji. Matt, jak
typowy przedstawiciel swojej płci, unikał poważnych roz-
S
R
mów, a ona to rozumiała, gdyż wychowała się z trójką braci.
Rzadko opowiadał o przeszłości. Tylko raz, ponaglany bez-
pośrednimi pytaniami, krótko i obojętnie wspomniał o rodzi-
cach i byłej żonie. Widząc, że są to bolesne wspomnienia,
i uspokojona, że przeszłość nie będzie miała wpływu na ich
wspólne życie, porzuciła ten temat, nigdy do niego nie wra-
cajÄ…c.
Poza tym Matt mówił niewiele, ale zawsze były to właści-
we słowa, wypowiadane we właściwym czasie. Teraz jednak
wydawało się, że nie mogą się porozumieć.
- Dlaczego mnie opuściłeś? - spytała bez zastanowienia.
Czekała w milczeniu. Niespokojna. Gdyby się zastano-
wiła, nie zapytałaby go o to. Ale uświadomiła sobie, że ból
nie zniknął i nigdy nie minie, dopóki nie otrzyma odpo-
wiedzi. Była zbyt wstrząśnięta, by pytać o to wtedy. Teraz
szok minął. Zresztą najwyrazniej Matt też się nad tym zasta-
nawiał.
- Dlaczego, Matt?
- Bo byłem głupcem.
- To nie jest odpowiedz na moje pytanie. Byłeś nieszczę-
śliwy? Znudziłam cię? Co takiego zrobiłam?
- Ty? - Matt spojrzał na nią, jakby uważał, że straciła
rozum. - Tobie niczego nie można zarzucić.
- No tak - stwierdziła z ironią. - To miło wiedzieć, że
odszedłeś ode mnie, bo byłam taka cudowna. - A potem
ta ironia zniknęła w nagłym ataku furii, który zdumiał ją
samÄ….
- O co ci chodzi, do cholery, gdy mówisz, że nic mi nie
można zarzucić? Spakowałeś się i wyszedłeś, mówiąc żeg-
naj, miło cię było poznać" tylko dlatego, że byłam taka świet-
na i nie zrobiłam nic złego? Słuchaj, może jestem naiwna, ale
nie jestem idiotkÄ….
- No dobrze - ustąpił. - Bóg mi świadkiem, iż zasłużyłaś,
S
R
żeby się dowiedzieć, jakim jestem durniem. Odszedłem, bo
wydawało mi się, że beze mnie będziesz szczęśliwsza.
- Bez ciebie? - Libby nie mogła ochłonąć ze zdumienia.
- %7łe będzie ci lepiej z kimś innym.
- Z kimś... Z kim? Miałeś przypadkiem kogoś konkretne^
go na myśli? - Zbyt wściekła, by czekać na odpowiedz, za-
atakowała go kolejnymi pytaniami. - Chwileczkę. Czegoś tu
nie rozumiem. Sam do tego doszedłeś? Wpadłeś na taki po-
mysł i od razu podjąłeś decyzję? I nie przyszło ci do głowy
spytać, co ja o tym sądzę? Nie dałeś mi szansy? I po prostu...
odszedłeś?
- Posłuchaj, Libby, rozumiem, że jesteś wściekła...
- Aha. Cóż za spostrzegawczy człowiek! Tak, masz rację.
Jestem wściekła. Bo nie miałam wówczas nic do powiedzenia,
a to zawsze mnie irytuje.
- Posłuchają.
- Nie. - Azy błysnęły w jej oczach. - Ty posłuchaj. Przez
trzy miesiące zastanawiałam się, co złego zrobiłam. Obwinia-
łam siebie o wszystko, o zachowanie tak okropne, że nawet
nie chciałeś o tym mówić. Mniej więcej po czterech miesią-
cach zaczęłam się złościć. Pomyślałam, że to, co nas łączyło,
nie było widać na tyle wspaniałe, żebyś chciał zostać ze mną
dłużej.
- Do licha, Libby. Tak mi przykro. Nie chciałem cię zra-
nić. - Matt ruszył w jej stronę, ale znieruchomiał powstrzy-
many falÄ… jej gniewu.
- Nie chciałeś mnie zranić? Do cholery, prawie mnie za-
biłeś. Ale jest coś, co zrozumiałam: potrafię sama dać sobie
radę. Nie mam zamiaru rozpaczać przez całe życie z powodu
ciebie czy kogoÅ› innego.
- Libby, skarbie - powiedział cicho.
- Nie dotykaj mnie. - Wyciągnęła ku niemu rękę w o-
bronnym geście. - I nie przerywaj. Opowiadam ci historię
S
R
o romantycznej idiotce. O kobiecie, która wierzyła w istnie-
nie księcia z bajki. Pewnie z zadowoleniem dowiesz się, że
wywarłeś głęboki wpływ na moje poglądy. Nie wierzę już
w to, że miłość zwycięża. I nigdy już nie zaufam mężczyznie.
%7Å‚adnemu.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Kilka godzin pózniej Libby obudziła się przerażona. Wy-
ciągnęła rękę, by potwierdzić to, co wyczuła instynktownie.
Jakiś mężczyzna siedział na łóżku i zakrywał dłonią jej usta.
Usiłowała odepchnąć napastnika, lecz stwierdziła, że jest
zaplątana w kołdrę. Próbowała zatem ugryzć dłoń, która za-
krywała jej wargi.
- Do licha, Libby, uspokój się. Przecież krzywdy ci nie
zrobiÄ™.
Przestała walczyć, zanim jeszcze dotarły do niej wyszep-
tane słowa. To był Matt. Wszędzie rozpoznałaby jego zapach
i dotyk. Pod warunkiem, że nie byłaby śmiertelnie przerażo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- niecoinny.xlx.pl
118. Clay Rita Klucz z kości słoniowej
Dobieranie materiałów konstrukcyjnych
190. Kaiser Janice Dwa śÂ›wiaty jedna miśÂ‚ośÂ›ć‡
Kathleen Eagle Córeczka tatusia MiśÂ‚ośÂ›ć‡ ci wszystko wybaczy
0912. Lovelace Merline Bukiet na walentynki
Anne Hampson Love Hath an Island [HR 1522, MBS 135, MB 494] (pdf)
Jackie Nacht Sappy Pine Trees and Sticky Fingers
Alan Burt Akers [Dray Prescot 01] Transit to Scorpio (pdf)