[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wojenne i czystki etniczne. Kiedy sytuacja na Bałkanach wreszcie
się uspokoiła, Alexandr Kovali znalazł się bez pracy.
 Ponieśliśmy klęskę. Jugosławia poniosła klęskę. Miałem
już wyjechać, ale pewni ludzie, moi Serbowie, poradzili mi, żebym
otworzył w Rumunii nocny klub. Więc razem z jednym Rumunem
otworzyłem. Pracowałem tam dwa lata, aż się dowiedziałem, że w
Mołdawii nie ma nocnych lokali, więc przyjechałem do
Kiszyniowa.
No i tu otworzyłem klub. Dostałem zgodę na sprzedaż
tytoniu i alkoholu. A potem otworzyłem drugi. Ale ludzie myślą, że
nocny lokal musi być jakoś zamieszany w przestępstwa. To
dlatego, że Hollywood narzuca taką wizję. Na filmach wszystkie
spotkania mafii odbywajÄ… siÄ™ w takich miejscach. A jak ktoÅ› chce
kupić narkotyki, też idzie do nocnego klubu.
Pechowo dla hollywoodzkich reżyserów w Mołdawii tak się
nie dzieje. Mołdawia jest za biedna na handel narkotykami, w
klubie czy nie w klubie. Oczywiście, w moich lokalach były
dziewczyny. Pracowały jako hostessy[23]. Na tym zarabiały. A co
robiły po zamknięciu, o piątej rano, mało mnie obchodzi. To chyba
ich prywatne życie, prawda?
Mówiąc to, rąbie kantem dłoni w stół. Alexandr Kovali jest
wymowny i rozmowny, punktuje swojÄ… tyradÄ™ pytaniami
retorycznymi. Ale jest również bezwstydnym kłamcą. W 2006
roku został oskarżony o import kobiet  w tym zaledwie
piętnastoletnich dziewczynek. Musiały pracować w jego lokalach
jako prostytutki, a kiedy już zostały  wytresowane , wiele z nich
sprzedawał w seksualną niewolę do Rosji, Izraela, Turcji i po całej
Europie Zachodniej. Właśnie te interesy uczyniły go jednym z
największych tutejszych bogaczy.
Ion Vizdoga należał do zespołu, który postawił tego
człowieka przed sądem. Podczas procesu wspierał ofiary Szałuna.
Kiedy o nich wspomina, cień zasnuwa mu twarz.
 Kovali traktował je bardzo brutalnie. Golił im głowy i karał
każdą, która nie zrobiła tego, co kazał. Te kobiety były zastraszane,
szantażowane, bite, gwałcone, zamykane w piwnicy. To bardzo,
bardzo niebezpieczny człowiek.
Alexandr Kovali został skazany na dziewiętnaście lat
ciężkich robót, dlatego właśnie siedzi w tym małym pokoju, w
dalekim więzieniu na północy Mołdawii. Jednak najbardziej
wymowne było to, co stało się po zakończeniu procesu.
Kovali odwołał się od wyroku i w styczniu 2007 roku,
otoczony krzepkimi ochroniarzami, wkroczył do budynku sądu w
Kiszyniowie. Kolejny proces wymagał, by ofiary Szałuna jeszcze
raz przeciwko niemu zeznawały. %7łeby stanęły na miejscu dla
świadków, naprzeciwko swojego prześladowcy i powtórzyły, co im
robił. Wiem, jak to jest, jak trudno stawić czoło handlarzowi
niewolników. Musiałam się na to zdobyć, kiedy mężczyzna, który
sprzedał mnie do amsterdamskiej Dzielnicy Czerwonych Latarni,
został w Anglii postawiony przed sądem. Ale tamten człowiek był
mało znaczącym kryminalistą, podczas gdy Alexandr Kovali,
bogaty i potężny, miał przyjaciół na wysokich stanowiskach.
W kojącym cieniu ogrodu Ion Vizdoga przywołuje dalsze
wydarzenia.
 Ta rozprawa niosła ze sobą ryzyko, że Szałun zostanie
uwolniony. Jedna z ofiar, której pomagałem i która świadczyła
przeciwko niemu, miała dwie próby samobójcze. Była tak
przerażona perspektywą ponownych zeznań, że usiłowała podciąć
sobie gardło, byle tylko uniknąć spotkania z Szałunem twarzą w
twarz.
Wyobrazcie sobie desperację młodej kobiety  dziewczyny 
która już była sprzedana, gwałcona, bita, brutalnie traktowana.
Wyobrazcie sobie ten obłędny, zaślepiający strach, który zmusza,
by przytknąć nóż do gardła. Ja mogę to sobie wyobrazić  och, i to
jak.
Kiedy sąd apelacyjny rozpatrywał sprawę, Kovali opuścił
salę i wyszedł na ulicę. Miejscowy reporter próbował zrobić mu
zdjęcie. Ochroniarze Szałuna natychmiast dziennikarza zatrzymali
i zagrozili mu policyjnym aresztem. Do ponoć niezależnej
mołdawskiej prasy dotarło przesłanie: Kovali ma protekcję  i to
protekcję w bardzo ważnych miejscach.
Rosyjskie określenie na tego typu patronat to  krysza , co w
dosłownym tłumaczeniu oznacza dach. Według Iona Vizdogi, żeby
móc prowadzić swoje interesy, Kovali opłacał sobie  kryszę 
urzędnika w Ministerstwie Policji  coroczną kwotą stu tysięcy
euro. I aresztowany został dopiero wówczas, gdy urzędnik ten
odszedł ze stanowiska.
Ostatecznie sąd odrzucił apelację i wyrok dziewiętnastu lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl