[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sammler leżał pod pniem drzewa, w błocie, pod brudną pianą. W nocy wyszedł z lasu.
Następnego dnia spróbował szczęścia z Cieślakiewiczem. (Czy był to tylko dzień? Może
dłużej). Spędził tamte letnie tygodnie na cmentarzu. Potem pojawił się w Zamościu, w samym
mieście, zdziczały, wychudły, zaropiały, z martwym okiem nabrzmiałym jak wrzód. Jeden ze
skazanych na zagładę, którzy to wszystko przetrwali.
Być może nie było to warte takiego wysiłku. Są czasy, kiedy rozsądniej i przyzwoiciej
jest odejść, a trzymanie się życia jest haniebne. Nie przekraczać pewnej miary w trzymaniu się
życia. Nie przeciążać zbytnio materiału ludzkiego. Szlachetniejszy wybór. Tak uważał
Arystoteles.
Sam pan Sammler mógł dodać do tej elementarnej wiedzy, że zabicie mężczyzny, na
którego zaczaił się w śniegu, sprawiło mu przyjemność. Czy tylko przyjemność? Coś więcej.
Była to radość. Czy nazwałoby się to mrocznym uczynkiem? Przeciwnie, był to również jasny
uczynek. Głównie jasny. Oddawszy strzał ze swojej broni, Sammler, sam będący niemal
trupem, obudził się do życia. Trzęsąc się z zimna w zamojskim lesie, marzył często, by znalezć
się blisko ognia. To było zbytkowniejsze niż ogień. Miał uczucie, jakby jego serce było
wyściełane połyskującym, wspaniałym atłasem. Zabić tego człowieka i zabić go bez litości, bo
był zwolniony z litości. Powietrze rozdarł błysk, plama ognistej bieli. Kiedy strzelił ponownie,
to nie po to, żeby upewnić się o śmierci tamtego, ale żeby raz jeszcze odczuć tę rozkosz. Wypić
jeszcze trochę płomieni. Dziękowałby Bogu za tę sposobność. Gdyby miał jakiegoś Boga. W
owym czasie nie miał. Przez wiele lat w jego umyśle nie było innego sędziego poza nim
samym.
W prywatności swego łóżka powrócił na chwilę myślami do tamtego szału (zrobił to dla
nabrania perspektywy). Błogość. I to kiedy on sam został niemal zatłuczony na śmierć. Musiał
zepchnąć z siebie martwe ciała. Straszliwe! Wygrzebać się. Ach, rozdzierające! Ach, obrzydli
we! Potem on sam się dowiedział, jakie to uczucie pozbawić kogoś życia. Stwierdził, że może
to być upojne.
Wstał. Było tutaj przyjemnie światło lampy, jego własny pokój. Zbudował wokół
siebie bardzo przyjemny rodzaj intymności. Lecz wstał. Nie odpoczywał i mógł równie dobrze
pojechać do szpitala. Jego siostrzeniec Gruner potrzebował go. Tamta rzecz syczała w jego
głowie. Ziemia cętkowała jego twarz. Przyjrzyj się uważnie. Z pewnością dostrzeżesz kilka
drobinek. Wstając, Sammler wygładził więc prześcieradło, koc. Nigdy nie zostawiał łóżka nie
posłanego. Naciągnął czyste skarpetki. Po kolana.
Niedobrze! To niedobrze być tak niedorzecznie odbijanym tam i z powrotem na kortach,
jak piłka między potężnymi graczami. Albo być igraszką nieobliczalnych przypadków. Ach,
bezlitosne! Dziękuję, nie, nie! Nie chciałem spaść do Wielkiego Kanionu. To miłe, że się nie
zginęło? Lepiej byłoby w ogóle nie spadać. Zbyt wiele wewnętrznych elementów uległo
zerwaniu. Niektórym ludziom, to prawda, doświadczenie wydawało się bogactwem. Cierpienie
miało wielką wartość. Przerażenie było majątkiem. Tak. Ale ja nigdy nie chciałem takich
skarbów.
Po skarpetkach dziesięcioletnie buty. Wciąż oddawał je do żelowania. Wystarczająco
dobre do poruszania się po Manhattanie. Bardzo dbał o swoje rzeczy, wypychał swój dobry
garnitur bibułką, wkładał na noc prawidła do butów, chociaż skóra była popękana ze starości i
zużycia, pocięta zmarszczkami. Te same buty pan Sammler nosił w Izraelu, latem 1967 roku.
Nie tylko w Izraelu, ale również w Jordanii, na pustyni Synaj, a także na terytorium syryjskim
podczas wojny sześciodniowej. Jego drugie odwiedziny. Jeśli to były odwiedziny. To była
wyprawa. Na początku kryzysu w zatoce Akaba nagle ogarnęło go podniecenie. Nie mógł
usiedzieć na miejscu. Napisał do starego przyjaciela, dziennikarza w Londynie, stwierdzając, że
czuje się w obowiązku pojechać, że absolutnie musi pojechać jako dziennikarz i informować o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- niecoinny.xlx.pl
Civil Brown Sue UwodzÄ…c pana W
Barrie J. M. Przygody Piotrusia Pana
Hooper Kay W objć™ciach strachu
Ewa wzywa 07 098 Barcz Andrzej Randez vous w hotelu 'Royal
Cole, Allan & Chris Bunch Die Sten Chroniken 04 Division Der Verlorene
77.Fiolki sa niebieskie .JAMES PATTERSON
CzesśÂ‚aw Rajca GśÂ‚ód na Ukrainie