[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poskręcanych liściach. W bagnie i na jego brzegach leżały szkielety małych zwie-
rząt, niektóre na tyle świeże, że wciąż jeszcze pozostało na nich trochę ciała. Mar-
twe ptaki zwisały do góry nogami z nagich gałęzi drzew. Na powierzchni bagna
unosiły się ścierwa żab.
Lord Darkulan krzyknął, po czym został wciągnięty pod powierzchnię przez
coś silnego i gwałtownego. Na powierzchni pojawiły się bąbelki.
 Umrze tutaj?  spytał Cholik.
 Owszem  odpowiedział Kabraxis  jeśli go nie uratuję. Nie pokona tego
koszmaru. Jest dla niego zbyt silny.
Ręka mężczyzny wystrzeliła znowu z bagna i natrafiła na pień drzewa  dzię-
ki temu udało mu się wydostać z błota. Kiedy się ukazał na powierzchni, do jego
pleców uczepiony był szkielet.
Lata zanurzenia w bagnie sprawiły, że skóra kobiety wyglądała jak wygarbo-
wana. Cholik wiedział, że kiedyś mogła być ładna, ale teraz nic na to nie wskazy-
wało. Miękka błękitna sukienka mogła kiedyś opinać kobiece kształty, lecz teraz
lepiła się do wychudzonego ciała potwora, który czepiał się pleców lorda Darku-
lana. Martwa kobieta przysunęła się do niego, przez zniszczone ciało ukazywały
się zęby. Wysunęła martwy, skórzasty język, który dotknął jego ucha, po czym
wycofała go pomiędzy połamane zęby. Gdy ugryzła go, zgniatając płatek ucha
jak winogrono, pojawiła się plama czerwieni.
Lord Darkulan krzyczał z bólu i młócił rękami, rozpaczliwie próbując zrzucić
z siebie martwą kobietę i wspiąć się na pień.
 Pomóż mi!  zawołał.
 Kim jest ta kobieta?  spytał Cholik.
 Kiedyś  odpowiedział Kabraxis  była jego kochanką. On był wtedy
młodzieńcem, jeszcze się nie ożenił. Ona miała na imię Azyka i pochodziła z po-
spólstwa  była córką sklepikarza. Kiedy lord Darkulan miał się już żenić, po-
wiedziała mu, że nosi jego dziecko. Wiedząc, że nie może sobie na to pozwolić,
Darkulan zabił ją i wrzucił ciało do bagna w okolicach Bramwell.
 Dziewczyny nigdy nie odnaleziono?  spytał Cholik.
 Nie.
Cholik przyglądał się, jak przerażony lord próbuje utrzymać uchwyt na po-
rośniętym mchem pniu drzewa. Waga trupa ściągała go coraz niżej. Cholika nie
zdziwiła historia opowiedziana przez Kabraxisa. Jako kapłan kościoła Zakarum,
186
dobrze znał specjalne przywileje rządzących. W historii Zachodniej Marchii za-
pomniano o kilkunastu morderstwach, a kilkunastu morderców zostało rozgrze-
szonych specjalną dyspensą kościoła.
 Pomóż mi!  wrzasnął lord Darkulan.
Kabraxis podszedł do niego. Jego wielkie stopy pozostawiały tylko słabe
zmarszczki na powierzchni bagniska i nawet się nie zamoczyły.
 Lordzie Darkulanie  zawołał demon.
Lord podniósł wzrok i po raz pierwszy zobaczył demona. Zamarł na chwilę,
ale martwa kobieta wgryzająca się w jego ucho znów przyciągnęła jego uwagę.
Walcząc z nią, stracił uchwyt na pniu i wpadł w bagno po brodę. Włosy kobiety
unosiły się na powierzchni bagniska.
 Lordzie Darkulanie  powiedział demon.  Jestem Dien-Ap-Sten. Jestem
twoim zbawieniem.
 Nie jesteÅ› zbawieniem!  krzyknÄ…Å‚ lord Darkulan.  JesteÅ› demonem!
 A ty toniesz  stwierdził Kabraxis.  Przyjmij mnie albo giń.
 Nie zostanÄ™ oszukany przez jednÄ… z twoich iluzji. . .
Martwa kobieta wyciągnęła ręce zza pleców lorda Darkulana i wplotła kości-
ste palce w jego włosy. Gdy pociągnęła, lord Darkulan zniknął pod powierzchnią
ciemnego błocka. Kabraxis stał i czekał cierpliwie.
Przez chwilę Cholik myślał, że już po wszystkim i lord zginął w bagnie razem
z duchem dziewczyny, którą zamordował przed wielu laty. Chłód bagna przeszył
Cholika, który zaplótł ramiona na piersi. Choć już wiele razy trafiał na Czarną
Drogę, nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić. Za każdym razem było inaczej,
każdy strach był wyjątkowy.
Ręka lorda Darkulana przebiła powierzchnię, a dłoń Kabraxisa była na miej-
scu, by ją chwycić. Demon bez trudu wyciągnął lorda z błocka, razem z wciąż
trzymajÄ…cÄ… siÄ™ go kobietÄ….
 %7łyj albo umieraj  stwierdził Kabraxis spokojnym tonem.  Wybór na-
leży do ciebie.
Lord Darkulan zawahał się tylko przez chwilę.
 %7łyć. Niech mi Zwiatłość wybaczy, chcę żyć.
Na straszliwej twarzy demona pojawił się okrutny uśmieszek.
 Ja ci wybaczam  zaszydził i dalej wyciągał zabłoconego, okrwawionego
lorda z bagna. Martwa kobieta wciąż się go trzymała, szarpiąc jego ucho i drapiąc
pazurami twarz.
Kabraxis jednym ciosem zrzucił martwą kobietę z pleców lorda Darkulana.
Kiedy w końcu wyciągnął mężczyznę, okazało się, że wszyscy stoją na równej,
stabilnej powierzchni Czarnej Drogi, wijącej się przez wysokie góry. Bagna nie
było nigdzie widać.
Lord Darkulan poddał się przerażeniu. Drżał, obawiając się gniewu demona.
 Nie zabijaj mnie  błagał.
187
 Nie zabiję cię  powiedział Kabraxis, rzucając mężczyznę na kolana, upo-
karzając go.  Oddam ci twoje życie.
Drżąc, lord Darkulan klęczał przed demonem.
 Jesteś słaby  mówił Kabraxis głębokim głosem.  Ja będę twoją siłą.
 Demon otoczył głowę lorda jedną ze swoich wielkich dłoni.  Nie wiesz,
gdzie zmierzasz. Ja będę twoim celem.  Palce zmieniły się w szpikulce. 
Zniszczyła cię twoja własna ręka i dziecinne cielesne pragnienia. Ja zrobię z ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl