[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiem o czarostwie, lecz sam się przekonałem, że strach może dać człowiekowi nadludzkie
siły. A jeśli jest on dostatecznie wytrwały i stanowczy, potrafi dokonać więcej, niż jego
otoczenie uważałoby za możliwe. Więc jeżeli ktoś miał talent, o którym mówiłaś, i był bardzo
przerażony& Tak, mogło tak się stać. Ale jak możemy mu pomóc? Czy to dziecko ukryło się
w sobie samym tak głęboko, że nie zdołamy przywołać go z powrotem?
 Nie wiem.  Tirtha rozejrzała się wokoło. Gdyby tylko była pewna, że są tu
bezpieczni, mogłaby posłużyć się narkotykiem, który zesłał jej wizję& Nie była jednak w
stanie sama badać umysłu dziecka, gdyż nie umiała tego robić.  Tak mało wiem! 
wybuchnęła, a frustracja podnieciła w niej gniew, który ogarnął ją w chwili, kiedy zobaczyła
dzieło rąk zezwierzęconych brutali. Dodała ochrypłym nagle głosem:  Leczenie umysłu, a
nawet dotykanie go, jest ryzykowne.
 Zastanawiam się&  Sokolnik potarł policzek metalowym szponem jak palcem.
 Upierzony Brat widzi to, czego my nie widzimy. Może mógłby dotrzeć dalej niż my?
 Sokół!  Tirtha spojrzała na niego ze zdumieniem.  Przecież to tylko ptak.
Spochmurniał.
 Upierzeni Bracia nie są zwykłymi ptakami  odparował.  Wiedzą o rzeczach, o
których nie mamy pojęcia. Niektóre z ich zmysłów są znacznie ostrzejsze i sprawniejsze od
naszych. Pamiętaj, że zobaczył to dziecko i że iluzja na niego nie działa. Jeżeli nie oślepia go
zewnętrzna iluzja, może nie zrobi tego i wewnętrzna. Czy mógłby odnalezć dziecko nie
robiÄ…c mu krzywdy?
Taka myśl nawet nie przyszła Tircie do głowy. Teraz jednak, czując na sobie
spojrzenie Sokolnika, musiała się zastanowić nad jego słowami. Na pewno taka próba nikomu
nie zaszkodzi. A może  ale tylko może  okazać się kluczem do zamkniętych na głucho
drzwi. Odpowiedziała powoli, mimowolnie obejmując mocniej dziecko.
 Nie widzÄ™ przeszkody.
Lekki uśmiech przebiegł po wargach Sokolnika.
 Lecz nadal uważasz, że to niewiele pomoże? Zobaczymy więc.
Jego szpony zabłysły w słońcu, kiedy zrobił niewielki gest. Sokół wzbił się w
powietrze i przeleciał z łęku siodła na jeden z głazów nad głową Tirthy.
ROZDZIAA VIII
Dziewczyna wyczuła strumień energii emanującej z ptaka. Nie chciało się jej wierzyć,
że moc wydzielała się z tak małego ciała i że istota z gatunku, którego większość jej
współplemieńców nie uważała za rozumny, mogła nadać myślowe wezwanie  albowiem
było to wezwanie. Wpatrywała się ze zdumieniem w ptaka, aż zdała sobie sprawę, że do
strumienia energii kontrolowanego przez powietrznego wędrowca dołączył drugi. Tak jak
człowiek mógł czerpać siły od innego człowieka, tak teraz sokół zwrócił się o pomoc do
swego pana.
Dziewczyna wyczuła ruch wcześniej, nim ujrzała, że jej towarzysz wyjął z pochwy
zaczarowany miecz sztylet. Trzymając go za ostrze wyciągnął rękę ku dziecku. Gałka przy
rękojeści znalazła się nad dzieckiem, które trzymała w ramionach. Matowy klejnot ożył, w
jego wnętrzu zapłonęła iskierka i rosła, świecąc coraz jaśniej. Na Tircie wywarło to większe
wrażenie niż blask obudzony na skalnym zboczu w chronionej czarami dolinie. Czuła teraz
mrowienie nie tylko w ręce i ramieniu, ale na całym ciele.
Wysiłkiem woli uspokoiła się i jęła wzmacniać i podtrzymywać moc, którą przyzywał
sokół. Czuła, że energia ta wbija się jak strzała w ciało, starając się dotrzeć do serca
niewidzialnego dziecka opierającego głowę na jej piersi.
Coraz głębiej i głębiej! Ciało, które trzymała w ramionach, zadrgało konwulsyjnie, tak
że musiała silnie je objąć, aby utrzymać w nie zmienionej pozycji. Dobiegł ją cichy okrzyk!
Bólu? Strachu? Być może oba jednocześnie.
Czarny ptak nadal przywoływał moc, Sokolnik ją wzmagał, a klejnot zdobiący zaklęty
brzeszczot jaskrawił się coraz intensywniej.
Szukali& A przecież nie mogli pójść głębiej, gdyż przynieśliby śmierć, podczas gdy
poszukiwany uciekał przed nimi!
Znów małe ciało wygięło się łukiem w ramionach dziewczyny. Niewidzialna piąstka
uderzyła ją w pierś, a jękliwy krzyk stawał się coraz głośniejszy. Po omacku poszukała ust, z
trudem je znalazła, gdyż dziecko kręciło głową na wszystkie strony, i zatkała je ręką. Krzyk
mógłby ujawnić ich obecność w tych niebezpiecznych stronach.
Gałka przy rękojeści jarzyła się oślepiająco i Tirtha nie mogła na nią patrzeć. Do kogo
należała niegdyś ta broń i jakie czary rzucano przy jej wykuwaniu?
Nagle sokół zakrakał ochryple. Dziewczyna zrozumiała, że ptak szybko traci siły.
Dziecko w jej objęciach nie przestawało się szamotać. Wyczuwała teraz nie tylko iskierkę
jego życia, które omal nie zgasło, lecz także jego przerażenie i strach płynące w górę niczym
czarna chmura, żeby oszołomić i sparaliżować jej umysł.
Zobaczyła niewidzialne dotąd dziecko. Jego twarz wykrzywiał grymas tak wielkiego
przerażenia, że mogło stracić już zmysły. Wykorzystując umiejętności uzdrawiaczki, Tirtha
spróbowała przekazać do umysłu malca spokój i ufność. Wyobraziła sobie oświetloną
słońcem dużą łąkę i bezchmurne niebo. A przez tę spokojną, nie znającą strachu krainę biegło
rozradowane dziecko, które trzymała w objęciach (widząc je, mogła je sobie wyobrazić).
Usiłowała utrzymać w myślach i udoskonalić tę wizję, przepełnić nią swój umysł i przekazać
dalej.
 Nie bój się. Nie bój się  powtarzała rytmicznie jak piosenkę.  Nic ci nie
grozi& jesteÅ› bezpieczne& bezpieczne& bezpieczne.
Zapomniała o ptaku i o Sokolniku, cała skupiona na przerażonym malcu.
 Jesteś bezpieczne& nie bój się& jesteś bezpieczne.
Na rozległej łące, którą sobie wyobraziła, rozkwitały kwiaty, czarując barwami,
przykuwajÄ…c uwagÄ™, a bezchmurne niebo&
 Nie bój się& jesteś wolne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl