[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dziękuję panu  powiedział Załuski i w pośpiechu opuścił księgarnię.
Książka. Pierwsze Folio Szekspira, legendarny zbiór trzydziestu ośmiu sztuk dramatopisarza ze Stratfordu wydanych kilka lat po jego śmierci.
Był jedynym zachowanym zródłem aż dwudziestu dramatów Szekspira, w tym tych najwcześniejszych, jak krwawy Tytus Andronikus, i tych
ostatnich, jak bajkowa Burza. W swoich czasach kosztował jednego funta. Ile był warty teraz? Milion? A może po prostu czyjeś życie? Artur
pogrążył się w spekulacjach na ten temat. Wciąż nie dostrzegał wszakże wyraznego powiązania, w głowie pobrzmiewało mu tylko jakby echo,
ciche wołanie z oddali. Miał jednak poczucie, że wpadł na trop, którym musi podążyć.
Przypomniał sobie o swej rozmowie z antykwariuszem. Dość nieuważnie go wówczas słuchał, ale stary opowiadał mu na pewno o białych
krukach, które niespodziewanie trafiły na rynek. Wymieniał jakieś tytuły, ale czy był między nimi Szekspir? Postanowił odwiedzić Kravitzera.
Artur wszedł do getta przez główną bramę przy ulicy Limanowskiego. Czekając na sprawdzenie przepustki, jak zawsze wpatrywał się
w gwiazdę Dawida zwieńczającą bramę oraz napis  Jidiszer wojnbezirk , co prawda w jidysz, ale zapisany hebrajskim alfabetem. Zarówno
brama, jak i mur wokół getta robiły złowrogie wrażenie, ponieważ budowniczowie nadali im kształt nagrobków. Sama dzielnica, usytuowana
w najbrudniejszej i najbardziej zapuszczonej części Podgórza, mieściła w tym momencie rekordową liczbę ludzi. Jak podawały oficjalne okólniki,
rząd Generalnego Gubernatorstwa przewidywał, że w jednym pokoju ma mieszkać aż sześć osób. Stąd okropne przeludnienie i pogarszające się
warunki bytowe. Jednocześnie zlikwidowano prawie wszystkie polskie przedsiębiorstwa mieszczące się wcześniej w granicach getta, a dwa
tramwaje przejeżdżające przez dzielnicę żydowską, czyli  trójka i  szóstka , w ogóle się tu nie zatrzymywały  na schodach stali żołnierze lub
policjanci, pilnując, by nikt nie wskoczył do pojazdu po drodze.
Załuski okazał przepustkę i znalazł się w innym świecie  miał wrażenie, że z jednego piekielnego kręgu, którym był okupowany Kraków,
schodzi do drugiego, bardziej przerażającego. Mijał ludzi załatwiających swoje sprawy, handlujących lub po prostu szukających zarobku i jedzenia.
Bieda była przerażająca i wszechogarniająca. Dzielnica istniała zaledwie kilka miesięcy, ale wojna trwała już wystarczająco długo, by
doprowadzić większość ludzi do nędzy. W getcie było to widać w szczególnie okrutny sposób. Artur wszędzie wokół siebie widział zmęczone
i wynędzniałe twarze, patrzyły na niego pozbawione radości i nadziei oczy. Najbardziej przygnębiał go widok żebrzących dzieci. Ujrzał na chodniku
przycupniętą przy ścianie bosą dziewczynkę, która trzymała na rękach również bose i zle ubrane młodsze dziecko. Przystanął i dał małej trochę
pieniędzy, wskazując ręką kobietę, która z przytroczonej na plecach bańki sprzedawała mleko. Dziewczynka drgnęła i spojrzała w tym kierunku;
dziecko na jej rękach zaczęło śmiać się i klaskać w radosnym oczekiwaniu na posiłek. Artur wyminął je ze smutkiem i skręcił w prawo, na ulicę
Węgierską, gdzie tuż przy budynku dawnej fabryki czekolady  Optima Abraham Kravitzer miał swój sklep.
Artur zauważył, że antykwariusz wygląda dużo gorzej, wyraznie przygniatały go troski. Niemcy coraz bardziej ograniczali swobodę %7łydów z getta
i wszystko wskazywało na to, że już niedługo dzielnica będzie całkowicie izolowana.
 Sam pan widzi  powiedział Kravitzer, zataczając ręką koło  jak my tutaj żyjemy. Jak psy, jak myszy pod miotłą. Kiedyś, panie Załuski,
ludzie mnie odwiedzali. Codziennie, co ja mówię, kilka razy dziennie ktoś wpadał. Z książką, po książkę, wycenę albo zwyczajnie porozmawiać.
A teraz co? Nikogo nie ma, żyję tu jak trędowaty na pustyni. Ja wiem, Polakom trudno się tutaj dostać, trzeba mieć przepustkę& Czasem jednak
ktoś zachodzi. Był tu ostatnio dawny kolega pańskiego ojca z palestry, mecenas Gerson. A kiedyś wszyscy krakowscy adwokaci kupowali
i sprzedawali u mnie książki. Co za czasy, co za sytuacja&
 Właśnie  powiedział Artur, by nakierować rozmowę na właściwy temat  ja także mam pytanie o książkę&
 A, proszę bardzo!  rozpromienił się stary %7łyd.  Chce pan coś kupić? Nie mam obecnie nic interesującego, ale sądzę, że mogę coś
zdobyć. Teraz książki są towarem, którego ludzie pozbywają się najszybciej. Sam pan kiedyś mówił: książki nie da się zjeść ani wypić. Idzie zima
i opał kosztuje, wie pan&
Załuski kiwnął głową.
 Chodzi mi o Folio Szekspira. Słyszał pan o tym?
Antykwariusz zdjął okulary i przyjrzał się Arturowi lekko załzawionymi oczami. Po chwili odwrócił wzrok i zabrał się do porządkowania papierów
na biurku. Detektyw odniósł wrażenie, że stary nie bardzo chce o tym rozmawiać.
 Panie Kravitzer, proszę się zastanowić. Słyszałem, że w 1939 roku ktoś usiłował sprzedać taką książkę, potem ponoć zaginęła&
 Zaginęła?  zainteresował się antykwariusz i zrozumiał od razu, że powiedział za dużo. Z westchnieniem odłożył układane tak pilnie
dokumenty i zwrócił się do detektywa:  Tak, była taka książka, chyba nawet kiedyś mimochodem wspomniałem o niej panu. Należała do
fabrykanta papierosów z Dolnych Młynów, tego Weissa, pamięta go pan. Chciał sprzedać Folio, uciekając za granicę. Ale wtedy, wie pan, było
takie zamieszanie, że trudno było znalezć odpowiednią osobę. Poradziłem mu, żeby oddał do Jagiellonki, to porządna instytucja, na pewno mu
zwrócą po wojnie. A on mi mówi, że jak teraz tego nie sprzeda, to dla niego nie będzie  po wojnie .
 Mógł więc znalezć chętnego?  zainteresował się Załuski, a stary wzruszył ramionami.
 Oczywiście. Mnie nie sprzedał, ale mógł znalezć kupca w każdej chwili, choćby na ulicy.
 Czy książkę mógł nabyć jakiś krakowski urzędnik z Magistratu?  zapytał jeszcze Artur, przypominając sobie, kto według Teresy Orwat
przychodził do jej brata w sprawie starodruku.
Kravitzer wzruszył ramionami.
 Nie mam pojęcia. Być może. Ja nie miałem tam klientów, którzy dysponowaliby gotówką na taką książkę. Ale może Weiss wymienił ją na
coś, co było mu akurat potrzebne?
 Aapówka?
Antykwariusz pokiwał głową.
 Gdy idzie o życie, panie Załuski, nie dba się o nic.
Detektyw doskonale o tym wiedział. W czasie wojny nie takie skarby zmieniały właścicieli w mgnieniu oka. Westchnął.
 Oglądał pan wtedy ten starodruk? Słyszał pan pózniej o nim?
Kravitzer zastanowił się.
 Weiss chciał, żebym go wycenił. Ale sam pan wie, to są rzeczy bezcenne, a jednocześnie zupełnie pozbawione wartości, a właściwie tyle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl