[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ale nie świecą lampy. Są jeszcze małe jakby stajnie, do których
światło dzienne wpada tylko przez otwarte drzwi. Ani jedne nie
są otwarte. W powietrzu nie czuć dymu z kuchni. Myślę, że
wszyscy gdzieś poszli. Po chwili widzę małą wieżę na pagórku
za wsią i już wiem, że ludzie odmawiają wieczorne modły.
Decyduję się zapukać do największego domu, bo będzie tam
służba. Gdy podchodzę, spoglądam przez ramię i kawałek dalej
widzę światło. To jedyny oświetlony dom w wiosce, więc
postanawiam tam zajść. Ciężko mi się idzie po kamieniach, lak
wbija się w stopę. Zaczyna padać deszcz. Drobny. Powinien
słodko pachnieć, gdy spływa po platanach, ale czuję spaleniznę,
jak przy opalaniu drobiu z resztek piór przed gotowaniem.
141
Ledwie pukam, otwiera drzwi kobieta. Jest dużo wyższa od pani
czy Liny i ma zielone oczy. Reszta to brązowa sukienka i biały
czepek z brzegiem rudych włosów. Jest nieufna, wyciąga
otwartą dłoń w moją stronę, jakbym wdzierała się do środka.
Kto cię przysyła, pyta. Proszę pani, mówię. Mówię, że jestem
sama. Nikt mnie nie przysyła. Szukam schronienia. Wychyla się
za drzwi, patrzy w lewo i w prawo, pyta, czy nie mam opieki,
czy ktoś mi towarzyszy. Mówię nie, proszę pani. Mruży oczy i
pyta, czy jestem z tego świata, czy skądinąd. Ma surową twarz.
Mówię, że z tego świata. Innego nie znam, proszę pani.
Chrześcijanka czy poganka, pyta. Nigdy nie poganka, mówię.
Choć może słyszę mojego ojca. A gdzie on przebywa, dopytuje
się. Pada coraz bardziej. Zataczam się z głodu. Mówię, że go nie
znam, a matka nie żyje. Jej twarz łagodnieje, kobieta kiwa
głową i mówi sierota, możesz wejść.
Wymienia swoje nazwisko, wdowa Ealing, ale nie pyta, jak siÄ™
nazywam. Wybacz, mówi, tu grozi człowiekowi
niebezpieczeństwo. Co grozi, pytam. Zło, mówi, ale się nie
przejmuj.
Staram się jeść powoli, ale nic z tego. Maczając twardy chleb w
cudownym, ciepłym kleiku jęczmiennym, podnoszę głowę tylko
raz, żeby powiedzieć dziękuję, gdy kobieta dolewa mi do miski.
Obok kładzie garść rodzynek. W tej dość dużej izbie jest
palenisko,
142
stół, zydle i dwa miejsca do spania: posłanie w alkowie i
legowisko na podłodze. Znajduje się tam dwoje zamkniętych
drzwi prowadzących do dalszych pomieszczeń i coś podobnego
do szafy, wnęka, w tylnej części, gdzie są dzbanki i miski. Gdy
zaspokajam głód, dopiero wtedy widzę dziewczynę na słomie w
alkowie. Pod głową ma zwinięty w rulon koc. Jednym okiem
patrzy w bok, drugim prosto, nieruchomo jak wilczyca. Oczy sÄ…
czarne jak węgiel, w ogóle niepodobne do oczu wdowy. Wydaje
mi się, że powinnam trzymać język za zębami, no to jem dalej i
czekam, aż któraś się odezwie. W nogach posłania leży kosz, a
w nim kozlę tak chore, że nie piśnie ani nie podniesie łba. Gdy
zjadam wszystko do ostatniej rodzynki, wdowa pyta, dokÄ…d
wędruję samotnie. Mówię, że spełniam polecenie mojej pani.
Wdowa krzywi się i powiada, że to musi być ważna sprawa,
żeby narażać życie kobiety, wysyłając ją w te strony. Moja pani
umiera, mówię. Wykonuję polecenie, żeby ją ratować. Wdowa
marszczy brwi i patrzy na palenisko. Nie od pierwszej śmierci,
powiada. Może od drugiej.
Nie rozumiem tych słów. Wiem, że nie ma dwóch śmierci, jest
tylko jedna, a po niej wiele żywotów. Pamiętasz te sowy za
dnia? Od razu wiemy, kim są. Ty wiesz, że ta jasna to twój
ojciec. A ja chyba wiem, kim są pozostałe.
143
Leżąca na słomie dziewczyna unosi się na łokciu. To śmierć, po
którą tu przychodzimy, odzywa się. Ma głęboki głos jak
mężczyzna, choć zdaje się w moim wieku. Wdowa Ealing nie
odpowiada, a ja nie chcę już patrzeć na te oczy. Dziewczyna
znów się odzywa. %7ładne wychłostanie tego nie zmieni, powiada,
choć mam rozdarte na strzępy ciało. Potem wstaje i utykając,
pochodzi do stołu, na którym pali się lampa. Trzyma ją na
wysokości pasa i unosi warstwy spódnic. Widzę ciemną krew,
jak spływa wartkimi strumykami po nogach. W świetle
padającym na jej jasną skórę rany przypominają żywe klejnoty.
To moja córka Jane, mówi wdowa. Te razy mogą uratować jej
życie.
Jest już pózno, powiada wdowa. Przyjdą najwcześniej rano.
Zamyka okiennice, zdmuchuje płomień i klęka przy legowisku.
Córka Jane wraca na posłanie ze słomy. Wdowa modli się cicho.
Ciemność jest tu głębsza niż w oborze, gęstsza niż w lesie. Przez
żadną szparę nie wpada światło księżyca. Leżę blisko chorego
kozlęcia i paleniska, sen pryska, gdy dolatują ich głosy.
Najpierw długa cisza, potem słychać rozmowę. Rozpoznaję je
nie tylko po tym, skąd dochodzą, ale także dlatego, że wdowa
Ealing wymawia słowa inaczej niż jej córka. Bardziej śpiewnie.
Stąd wiem, że córka Jane pyta, jak dowiodę, że nie jestem
demonem, a wdowa
144
mówi pst to oni przesądzą. Cisza. Cisza. Potem znów się
odzywają, na przemian. Zależy im na pastwisku, matko. No to
dlaczego nie ja? Ty możesz być następna. Co najmniej dwie
osoby twierdzą, że widziały Czarnego Człowieka, który...
Wdowa Ealing urywa, milczy jakiś czas, a potem mówi
dowiemy się rano. Pozwolą mi zostać, mówi córka Jane.
RozmawiajÄ… szybko. Oni majÄ… wiedzÄ™, ja znam prawdÄ™, prawdÄ™
zna Bóg, no to jaki śmiertelnik może mnie osądzać, mówisz jak
Hiszpan, posłuchaj, proszę, posłuchaj, bądz cicho, bo On cię
usłyszy, On mnie nie opuści, ani ja, jednak ty poraniłaś mnie do
krwi, ile razy trzeba ci powtarzać demony nie krwawią.
Ani razu mi tego nie mówisz, a dobrze to wiedzieć. Jeśli moja
matka żyje, może ona uczy mnie tych rzeczy.
Pewnie tylko ja zapadam w sen. BudzÄ™ siÄ™ zawstydzona, bo na
powietrzu już ryczą zwierzęta. Kozlę cicho beczy, gdy wdowa
bierze je na ręce i wynosi na dwór, żeby possało matkę. Po
powrocie odmyka okiennice obu okien i zostawia drzwi otwarte
na oścież. Człapią dwie gęsi, za nimi kroczy kura. Druga wlatuje
przez okno i dołącza do tamtych w poszukiwaniu odpadków. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl