[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żeństwa, bez pytania o zdanie wyznaczył rolę matki. Gdyby ją wypełniła,
odchodząc, zrujnowałaby życie niewinnym istotom. Tylko czy nadal chciała
odejść teraz, gdy odkrywała coraz to nowe zalety męża? Oczywiście, że tak -
przynajmniej nadal tak sobie wmawiała. Z zamyślenia wyrwał ją uścisk ręki
Pabla.
- Chodzmy, zanim spadnie deszcz - przypomniał.
Zaprowadził ją ścieżką w dół zbocza, ku plaży. Na niebie wisiały ciemne
chmury. Wiatr rozwiewał włosy, owiewał twarze wilgotną mgiełką drobniutkich
kropelek, porwanych z rozbijajÄ…cych siÄ™ o brzeg fal. Mimo niepewnej pogody
Briar nie żałowała, że wyciągnął ją na przechadzkę. Chociaż w turystycznym
stroju wyglądał równie atrakcyjnie jak w każdym innym, pobyt na łonie natury
łagodził jej tęsknotę za intymną bliskością. Z prawdziwą przyjemnością
zeskoczyła na kamienistą plażę.
- Nie zimno ci? - spytał Pablo, przekrzykując wycie wichru i szum fal.
- Nie. Uwielbiam takÄ… pogodÄ™.
- 50 -
S
R
Przewędrowali co najmniej kilka kilometrów od przylądka w kierunku
leżącego nad zatoką miasteczka, wzdłuż nierównej linii brzegowej, niemal w
całkowitym milczeniu. Briar zbierała muszelki. Gdy potknęła się na wystającym
głazie, Pablo podał jej rękę. Nie cofnęła swojej nawet wtedy, gdy
niebezpieczeństwo upadku minęło. Nie pojmowała, jak to możliwe, że spaceruje
w najlepszej komitywie z człowiekiem, którego do niedawna nienawidziła całą
duszą. Czy nadal czuła nienawiść? Nie, odkąd ujrzała jego drugie oblicze, raczej
ją intrygował, niż denerwował. Przez ostatnie dni czytali razem, dyskutowali na
bieżące tematy, raz nawet zabrał ją do kina do pobliskiego miasteczka.
Zaimponowała jej troska Pabla o osierocone i ubogie dzieci. Lecz najbardziej
fascynował ją jako kochanek, nawet wtedy, gdy jeszcze nim gardziła. W gruncie
rzeczy nic dziwnego. Uczynił ją kobietą, wprowadził w krainę rozkoszy.
Wystarczyło jedno spojrzenie, by obudzić na nowo wspomnienia nocy
poślubnej. Jak długo każe jej czekać na powtórkę? Nie robił wrażenia ascety,
tymczasem to ona cierpiała męki niezaspokojonej namiętności, nawet podczas
spaceru po kamienistej plaży w pochmurny, wietrzny dzień.
Dotarli do osłoniętej od wiatru zatoczki o kształcie regularnej podkowy z
piaszczystą plażą. Morska piana znaczyła jej kres niczym lamówka z białej
koronki. Przylegały do niej najdalej wysunięte w kierunku morza zabudowania
miasteczka na zboczu. W powszedni dzień na plaży przebywało niewiele osób,
mimo że słońce właśnie wyszło zza chmur.
- Jeśli masz ochotę na kawę, w pobliżu jest kawiarnia - wyrwał ją z
zamyślenia głos Pabla.
- Wolałabym usiąść na piasku i popatrzeć na morze, póki chmury znów
nie zasłonią słońca.
Pablo podążył za jej wzrokiem. Briar myślała, że odmówi, ale po krótkim
namyśle wzruszył ramionami. Usiadł wygodnie na niewielkim wzniesieniu.
Briar zajęła miejsce obok, podciągnęła kolana pod brodę, wsparła na nich
łokcie. W głębi zatoki panowała cisza. Promienie słońca pieściły twarz, lecz na
- 51 -
S
R
krańcu odległego przylądka silny wiatr rozbijał fale o skały, wzbijając fontanny
wody.
- To pozorny spokój. Podwodne prądy, najsilniejsze właśnie o tej porze
roku, bywają bardzo zdradliwe. Mama przesiadywała tu godzinami z książką.
Uwielbiała sztormy. Mawiała, że przebywa w samym oku cyklonu. Twierdziła,
że w poszumie wiatru słyszy czasami głos ojca, że czuje jego obecność przy
sobie.
Zaskoczona Briar podniosła na niego zdziwione spojrzenie. Patrzył w dal
niewidzącym wzrokiem, głos mu drżał ze wzruszenia. Po raz pierwszy
wspomniał o matce bez zachęty z jej strony. Poruszył czułą strunę w jej sercu.
Czuła cierpienie samotnej wdowy, usiłującej w wyciu wiatru odnalezć echo
ukochanego głosu.
- Pewnie pokochała też dom, który dla niej zbudowałeś. Ale podczas
burzy samotność na odludziu musiała jej bardzo doskwierać. Jak zginęła? -
spytała z wahaniem, niepewna, czy Pablo zechce przywołać bolesne
wspomnienia.
- W głupim, niepotrzebnym wypadku - odrzekł lakonicznie, prostując
gwałtownie plecy.
Briar wolała nie zadawać więcej pytań. Szorstki, niemal schrypnięty z
emocji głos powiedział jej, że jeszcze nie przebolał straty.
- Rozumiem twój ból - powiedziała łagodnym tonem. - Mój brat stracił
życie dwa lata temu w wyniku czołowego zderzenia na szosie. Miał zaledwie
dwadzieścia sześć lat. Kierowca jadącej z naprzeciwka ciężarówki stracił
panowanie nad kierownicą i zjechał na przeciwległy pas. Nadal mi go brakuje,
ale najgorzej jego śmierć przeżyli rodzice... - Urwała nagle.
Omal nie dodała, że pózniej utrata majątku wskutek machinacji Pabla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl