[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bał się, \e znów zgubi Conana. I tak miał szczęście. Gdyby asshuri zabili Conana, nie mógłby
zdobyć perłowego bóstwa, a wtedy Jade nie zniszczy \uka kalb.
Na początku śledzenie Cymmerianina było łatwe. Dzięki swej traperskiej sprawności, Toj
bez trudu podą\ał za Conanem przez całą drogę od Messancji do wschodniej granicy Argosu.
Ale wcią\ nie mógł dojść do siebie po wydarzeniach dwóch ostatnich dni. Najpierw był
pościg asshuri i pojmanie Conana. Toj nie chcąc się zdradzić utrzymywał du\y dystans i
znalazł się zbyt daleko, by pomóc Conanowi w ucieczce. Nie zdecydował się te\ na pomoc,
kiedy dwudziestu asshuri transportowało Cymmerianina. Poczekał, a\ zapadła noc i, omijając
stra\e, zakradł się do fortu. Nie musiał długo podsłuchiwać, \eby dowiedzieć się, gdzie jest
pojmany. Kiedy wspinał się na dach więzienia, do obozowiska przyjechała dziwna kobieta.
Spotkała się z asshuri, który miał na sobie generalskie dystynkcje. Ukłonił się jej i
pokornie kiwał głową słuchając poleceń wydawanych szorstkim głosem. Ku niezadowoleniu
Toja stali zbyt daleko, by mógł ich dosłyszeć. Toj nie wierzył własnym oczom, kiedy kobieta
rozebrała się pozostawiając na sobie tylko tunikę, pomazała się błotem, potargała włosy i
weszła do budynku. Generał rozkazał zgolić brodę jednemu z zabitych przez Conana asshuri i
ubrać zwłoki w szaty zamoryjskiego \ołnierza.
Niech kat zaczyna jak tylko barbarzyńca się przebudzi powiedziała. Tym razem
znalazła się na tyle blisko, \e jej słowa dobiegły uszu Toja.
Tak jest, pani. Odjedziemy przed wschodem słońca.
Wiedz, \e on zabije twojego kata.
To bez znaczenia, pani. Ten pies nie jest asshuri. To zwykły shemicki morderca,
którego uratowałem przed toporem kata w Kyros. Ten bydlak nic nie wie.
Więc niech tak się stanie. Jego krew spłynie na twoje ręce, Arostrio.
Toj le\ał na dachu i ubolewał, \e kobieta udaremniła jego plan uwolnienia Conana.
Cymmerianin musi dotrzeć do Mosię\nego Miasta, zanim \uk kalb zło\y swe zabójcze jaja.
Ciekawość zmusiła go do pozostania na dachu i obserwowania, co zrobi kobieta. Poza tym,
gdyby asshuri mieli zabić barbarzyńcę, to ju\ by to zrobili.
Zamachowiec widział, jak zbóje osiodłali kilka koni i wraz z karym ogierem kobiety
wprowadzili je do stajni. Z pomieszczenia, nad którym le\ał, dobiegły go przytłumione jęki.
W tym czasie cały oddział asshuri zgromadził się przy bramie i odjechał.
Wkrótce potem z budynku wyszli Conan i kobieta. Kobieta zmieniła głos i zachowanie.
Przywodziła na myśl aktorkę przybierającą coraz to inne role w jakimś niemo\liwym do
zrozumienia dramacie.
Nawet teraz Toj nie mógł pokusić się o przypuszczenia, jaki będzie finałowy akt tej sztuki.
Z łatwością, jednym ruchem ręki, mógł się pozbyć kobiety, ale gdyby to uczynił, zdradziłby
swoją obecność. Uznał więc, \e będzie lepiej jeśli sprawdzi, dokąd prowadzą ich ślady. Na
razie nieznajoma nie stwarzała problemów, a Jade ostrzegła go, \e inni te\ będą szukać
perłowej statuetki. Toj postanowił zabić kobietę, jeśli będzie przeszkadzać Conanowi.
Stwierdził, \e najlepiej byłoby to zrobić pod osłoną nocy, kiedy Cymmerianin będzie spał.
Zamachowiec miał ze sobą środki, które nie pozostawiłyby śladów zabójstwa.
W rzeczy samej, zarzucony na plecy worek z cienkiej skóry wypełniony był zmyślnymi
przyrządami, rzadkimi truciznami i ziołami. Było tam te\ kilka \ywych istot, z których ka\da
zadawała śmierć na tysiąc sposobów. Mo\e do uśmiercenia jej u\yłby vendhiańskiego białego
skorpiona chocia\ nie, czaszka wę\a byłaby lepsza. Albo mógł ugodzić śpiącą kobietę w
szyję zatrutą igłą, wydmuchniętą przez rurkę z zembabuańskiego bambusa. W tym celu nosił
mały słoiczek z najsilniejszą trucizną: proszkiem z zasuszonego khytyjskiego czarnego
muchomora wymieszanego z jadem stygijskiej kobry cesarskiej. Szczypta tej mikstury była
śmiertelna jak zanurzony w sercu ofiary sztylet.
Tajemnicza nieznajoma umarłaby po krótkiej chwili nie wydając najmniejszego dzwięku.
Następnie nakłułby jej twarz kłami z czaszki wę\a. Rana i wykręcone, opuchnięte ciało
Strona 22
Moore Sean U - Conan i szalony Bóg
wskazywałyby na ukąszenie jadowitej \mii. Conan by nic nie podejrzewał.
Zadowolony z tego planu, Toj podą\ył śladami Conana i kobiety. Byli ju\ tak daleko, \e
ich nie widział, ale z łatwością odczytywał trop.
Assasyn, nie przyzwyczajony do jazdy konno, wiercił się w siodle. Ciągle rozmyślał o tej
wścibskiej kobiecie. Jakiekolwiek były jej zamiary wobec Conana, stanowiła wielką
przeszkodę. Najbli\szej nocy jej udział w sztuce dobiegnie końca.
Musi umrzeć.
Kilkaset mil na południe od Kyros, leniwie płynąca rzeka Styks omijała miasto Harakht,
gdzie ciemnolicy Stygijczycy odziani w szaty bursztynowego koloru zawodzili dziwne
antyfony i bili pokłony przed olbrzymimi posągami Boga Jastrzębia. Haraktyjscy stra\nicy
nie wpuszczali cudzoziemców; w obawie przed szpiegami nawet Stygijczycy, którzy pragnęli
przekroczyć bramę miasta, byli poddawani szczegółowym przesłuchaniom. Wielu
przeszukiwano, a stra\nicy przy bramie odsyłali ka\dego, kto nie był oddanym wyznawcą
Bogą Jastrzębia lub Seta.
Takie działania skazały wielu ludzi na śmierć, gdy\ nie licząc przeklętego Styksu i jedynej
oazy, najbli\sza woda znajdowała się o dzień drogi od miasta. Mimo to ludzie omijali oazę,
nawet ci, których suche, pełne piasku gardła od dni nie zaznały smaku wody. Podró\ujący po
tych pustynnych terenach traktowali powa\nie wypowiadane szeptem, i tylko za dnia,
ostrze\enia. W nocy nikt nie miał odwagi mówić o tym, jaki los spotkał śmiałków, którzy
weszli do strasznej Oazy Khajar.
Były rzeczy gorsze ni\ śmierć z pragnienia& wiele, wiele gorsze. Thoth Amon, ksią\ę
czarnoksię\ników, obchodził się okrutnie z tymi, którzy naruszyli jego terytorium.
W pełni zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, Tevek skierował swe kościste rumaki do
oazy. Nie czuł najmniejszego strachu przed zbli\ającym się spotkaniem. Przypuszczał, \e
Thoth Amon ju\ wiedział, \e nadje\d\a. Nekromanta rozluznił magiczny uścisk, w jakim
trzymał o\ywione szkielety, ziarenka kontroli przesypywały się między jego palcami. Konie i
wojownicy padli na piasek zamieniając się w bezładne kupki kości.
Tevek odetchnął głęboko. Po przerwaniu psychicznego kontaktu ze swymi poddanymi
kręciło mu się w głowie. Odczekał chwilę, a\ minie uczucie utraty orientacji. Kiedy łączność
ze szkieletami była ju\ nawiązana, o\ywienie ich nie wymagało du\o energii, jednak
zerwanie połączenia miało swoją cenę. Im dłu\ej trwał kontakt, tym trudniej było go
przerwać. Ktoś niedoświadczony mógł stracić przytomność na cały dzień. Ale Tevek u\ył
ledwie kropli z głębokiej studni nekromantycznej energii, jaką władał. Wolał pozostawić tu
swoje sługi, gdy\ Thoth Amon mógł błędnie ocenić jego intencje. Być mo\e wiadomość
wysłana przez sępa zombi do niego nie dotarła; Tevek nie otrzymał wszak potwierdzenia.
Z utęsknieniem wyczekiwał ponownego spotkania z mistrzem Seta. Tym razem to Thoth
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl
C Howard Robert Conan i synowie Boga NiedĹşwiedzia
Arthur Conan Doyle pies baskervilleow
Howard Robert E. Conan. Godzina Smoka
Doyle Arthur Conan Znak czterech
Archer G Conan i prorok CiemnoÂœci
Howard Robert E. Conan z Cimmerii
Howard Robert E Conan wojownik
Kowalewski_WĹ‚odzimierz_ _Bóg_zapłacz
J.R.R. Tolkien WśÂ‚adca PierśÂ›cieni 2 Dwie Wieśźe 2