[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mój zapał wyraznie go rozbawił.
- Jeszcze nikt nie zrezygnował. Poza tym muszę najpierw
sprawdzić zawartość skarbonki. Jednak przyznaję, że ta myśl
bardzo mi siÄ™ podoba.
Nie wiem dlaczego, ale już widziałam się obok tego
dryblasowatego chłopaka z loczkami i naprawdę
nieprzyzwoicie długim nosem, jak prujemy po spienionych
falach Bałtyku. Jeżeli potrafię choć trochę przewidywać
przyszłość, pomyślałam, to sprawa załatwiona.
Sprawa była załatwiona. Już w poniedziałkowe
popołudnie, gdy świętowaliśmy z Yannikiem przy kawie z
mlekiem nasz referat z bioli, zadzwoniła do mnie Lena i
przekazała radosną wiadomość, że zwolniło się miejsce,
ponieważ jeden z członków klubu złamał rękę.
Kiedy minęła pierwsza radość, Yannik popatrzył na mnie
badawczo.
- Chyba nie maczałaś w tej sprawie palców, mała
czarownico?
- O Boże, nie! Myślisz, że zepchnęłabym kogoś ze
schodów?
- No, to mnie uspokoiłaś - powiedział z łobuzerskim
uśmiechem. - Nie zniósłbym, gdybyś z mojego powodu miała
kogoÅ› na sumieniu. A co powie na to ten Robert?
Bezpośredniość tego pytania trochę mnie dotknęła,
ponieważ jak dotąd specjalnie odpychałam od siebie tę myśl.
- Ach, jakoś to będzie - rzuciłam półgębkiem. Yannik
uśmiechnął się.
- Pamiętaj o tym, że od teraz będziesz miała bodyguarda.
- Bodyguarda? - Nie bardzo go zrozumiałam.
- W przeciwieństwie do ciebie za grosz nie ufam temu
Robertowi von Sunderburgowi. Myśl, że będziesz z nim sama
na Bałtyku, nie była przyjemna. Teraz czuję się o wiele lepiej,
skoro wiem, że mogę cię mieć na oku.
Słowa Yannika bardzo mnie zdziwiły, ponieważ nie
pobrzmiewała w nich zazdrość, tylko szczera troska, do której
tak naprawdę nie widziałam najmniejszych powodów. Dobrze,
Robert zachowywał się ostatnio trochę zbyt gwałtownie, było
to trochę uciążliwe, ale nie mogłam uwierzyć, że miałby
stanowić dla mnie prawdziwe zagrożenie.
- Ach, nie martw się - powiedziałam więc. - Robert jest w
porządku. Będę musiała choć raz z nim popłynąć. Już dawno
się umówiliśmy.
Yannik roześmiał się.
- Wobec tego licz się z tym, że przykleję się do rufy jego
pięknej łodzi!
Cały on!
Cóż, powinnam się z tego cieszyć, bo to raczej
przeszkodzi Robertowi w byciu  dzikim i niebezpiecznym",
mimo że wcale nie miałam pojęcia, co właściwie pod tym
rozumiał. Przypuszczalnie ataki pocałunkowe na otwartym
morzu! Nie wiem dlaczego, ale nagle myśl o tym wcale nie
wydała mi się taka romantyczna! Czy to może dlatego, że
tamtego wieczoru, gdy wywiózł mnie na teren firmy, tak
bardzo przypominał mi swojego władczego dziadka o
zimnych, lodowoszarych oczach?
We wtorek popołudniu wszyscy uczestnicy rejsu spotkali
się na ostatniej naradzie w klubie jachtowym, pózniej
zapakowano łodzie na przyczepy. Mieliśmy wyruszyć w środę
zaraz po lekcjach.
Robertowi wyraznie się nie spodobało, że Yannik jedzie z
nami, dlatego odciÄ…gnÄ…Å‚ mnie na stronÄ™.
- Musiałaś ciągnąć go ze sobą? - spytał markotnie. - Po co
takiej dziewczynie jak ty taki niedojrzały koleś?
Ponieważ nie przyszło mi nic innego do głowy i nie
miałam ochoty na sceny zazdrości, odparłam:
- Skąd ci przyszło do głowy, że to moja sprawka? Lena
poleciła go Nilsowi.
Robert jednak pozostał przy swoich podejrzeniach.
- Czy on wciąż jeszcze węszy wokół historii mojej
rodziny?
- Ach, nie zachowuj się tak. - Na ten temat również nie
miałam ochoty i w nagłym przypływie niechęci dodałam: -
Gdyby twoja rodzina nie robiła takiej tajemnicy z Wilhelma i
Constanze, to zmarli od dawna mieliby spokój - i my również.
Nie zajrzę, pomyślałam, kiedy póznym wieczorem
zadzwięczała komórka. Może to jednak jakaś wiadomość
dotycząca rejsu. Zwlekałam, ponieważ ogarnęło mnie
nieprzyjemne uczucie, wreszcie jednak wywołałam SMS. I
znów przeczytałam grozbę, która sprawiła, że przeszły mnie
ciarki.
Constanze, jesteś w wielkim niebezpieczeństwie!
Posłuchaj ostrzeżenia! Zostaw zmarłych w spokoju i przyjmij
miłość żywych!
Kto terroryzował mnie tymi wiadomościami? Przestałam
już wierzyć w to, że pochodziły z zaświatów. O wiele bardziej
prawdopodobne było, jak stwierdził już Yannik, że krył się za
nimi ktoś z rodziny Roberta. Może ciocia Luisa? Albo wręcz
sam Robert? Przyjmij miłość żywych? To było możliwe.
Odsunęłam od siebie nieprzyjemne myśli. Pospiesznie
wykasowałam SMS, jakbym przez to mogła sprawić, że nigdy
go nie dostałam.
Ale kłopot pozostał i zabrał mi również tej nocy sporo snu.
W promieniach słońca rozpoczęliśmy następnego dnia w
południe podróż nad Bałtyk. Starsi uczestnicy rejsu kierowali
samochodami z przyczepami.
Robertowi udało się przekonać ojca, żeby pożyczył mu
samochód terenowy, ponieważ w jego własnym nie było haka
na przyczepę. Nawet jeśli mu się to nie spodobało,
przydzielono mu, poza mną i Leną, również Yannika jako
pasażera. Robert był blady i zdenerwowany. Kiedy usiadłam
obok niego z przodu, pomylił kilka razy biegi, a ruszając,
zadławił silnik. Podczas gdy Lena przez całą drogę paplała
ożywiona z Yannikiem, Robert był milczący, a z jego twarzy
nie schodził wyraz zaciętości. Wszystkie moje żarty trafiały w
próżnię, zaczęłam się już zastanawiać, czy rzeczywiście był
tak zazdrosny o Yannika, czy może coś innego leżało mu na
wÄ…trobie.
Po kilku godzinach dojechaliśmy wreszcie do schroniska
młodzieżowego, które od wody dzieliła zaledwie wąska
uliczka.
Aodzie zostały zepchnięte na plażę i po krótkiej przekąsce
z herbatą słodzoną kandyzowanym cukrem od razu zabraliśmy
siÄ™ za ich przygotowywanie.
Pogoda była w dalszym ciągu wspaniała, nic nie stało
więc na drodze wieczornemu rejsowi. Już dawno nie czułam
się tak wolna i byłam przekonana, że tutaj żadne wiadomości z
zaświatów ani duchy nie zakłócą mi świetnego nastroju. Kiedy
poczułam powiew świeżego wiatru na twarzy, zaczęłam się
zastanawiać, czy wszystko, co przeżyłam w ostatnich
tygodniach, nie było przypadkiem tylko złym snem.
Płynęliśmy z Nilsem i Leną, kiedy tuż obok przemknęła
superłódz Roberta. Pomachał nam i wychylił się za reling.
- Powinniście postawić spinaker - zawołał. - Nabierzecie
szybkości!
Nils pokręcił głową.
- Ten chłopak naoglądał się za dużo filmów o piratach!
Wydaje mu się, że jego jola jest prawdziwym żaglowcem.
- Skoro sprawia mu to przyjemność - wzięłam Roberta w
obronÄ™.
Dołączył do nas również Yannik na jednej z klubowych
łodzi, małym szybkim laserze. Był ubrany w znoszony,
niebieski sweter marynarski i tak samo jak Robert wychylał
się mocno za reling. Najwyrazniej chłopcy widzieli w tym
prawdziwy smaczek żeglowania!
- Zaraz będzie miał mokry tyłek! - zawyrokowała Lena.
Obserwowaliśmy, jak Robert dyskretnie kieruje swoją jolę
w stronę Yannika. Kiedy łodzie się zrównały, krzyknął:
- Hej, szczurze lądowy, ścigamy się?
I zanim Yannik zdążył odpowiedzieć, napiął grotżagiel i
pomknął jak strzała. Yannik oczywiście podjął wyzwanie, a
Nils, Lena i ja patrzyliśmy z mieszanymi uczuciami na rozwój
tego zaciętego pojedynku.
Yannik bez spinakera był na straconej pozycji, ponieważ
Robert potrafił lepiej wykorzystywać wiatr, ale dzięki
zręcznym manewrom świetnie dotrzymywał mu tempa.
Przypuszczalnie ścigaliby się do nocy, gdyby Nils nie dał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl