[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tymi drugimi.
- Na razie nie mogę sobie poradzić z tym kluczem -zauważyła,
próbując otworzyć drzwi.
Joe pomógł jej i już po chwili znalazła się w przedsionku.
- Nie wstąpisz? - spytała. Pokręcił głową.
- Nie. Muszę już iść. To był bardzo miły wieczór, Roweno.
- Tak - przyznała rumieniąc się. - Naprawdę bardzo miły.
Joe odwrócił się na pięcie i już po chwili zniknął w mroku.
Rowena stała w otwartych drzwiach, nie zważając ha zimno. Patrzyła
przed siebie. W jej oczach pojawiły się łzy i zaczęły spływać po
policzkach.
Z głębi domu wybiegły oba koty i zaczęły się łasić. Dziewczyna
uśmiechnęła się. Więc jednak nie była sama. Zaczęła głaskać Megę i
Bajta.
- Dlaczego on musi być taki szlachetny? - zapytała koty. - A
może nie powinnam była przyznawać się, że jestem dziewicą?
Mega miauknęła.
- Masz rację, lepiej mówić prawdę.
Rowena westchnęła. Nigdy nie interesowały jej związki na kilka
dni czy raczej kilka nocy. Uważała, że sama zdecyduje, kiedy zechce
rozpocząć życie seksualne. Nie przyszło jej jednak do głowy, że nie
będzie to wcale takie proste. %7łe być może mężczyzna, którego
wybierze, wcale nie będzie jej pragnął,
147
RS
Ale przecież Joe jej pragnął!
Nie miała najmniejszych wątpliwości, że pożądał jej tak samo
jak ona jego. Więc dlaczego nie są teraz oboje w jej sypialni? Za
odpowiedz miała jedynie westchnienie.
Nakarmiła koty i weszła na górę, żeby napuścić wody do wanny.
Miała zamiar wziąć kąpiel, napić się herbaty, a w końcu powiedzieć
sobie, że Joe Scarlatti powinien zniknąć z jej życia.
Joe ukrył się między drzewami za rogiem domu, Eliot Tyhurst
wysiadł wreszcie z samochodu i podszedł do furtki. Otworzył ją i
podszedł do drzwi frontowych. Joe był pewny, że Rowena nie
zauważyła Tyhursta, kiedy wracali od Maria. Wyglądała na pogrążoną
we własnych myślach i odurzoną świeżym powietrzem.
Tyhurst nacisnął guziczek dzwonka. Czekał pół minuty, a
następnie zadzwonił jeszcze raz. Joe usłyszał skrzypnięcie drzwi.
- To ty, Joe?
Miał ochotę odezwać się i ostrzec dziewczynę, ale nawet się nie
poruszył w swojej kryjówce.
- Ach, Eliot. Miło cię widzieć.
- Tak, wyobrażam sobie - usłyszał Joe chłodny, niezbyt
uprzejmy głos. - Widziałem cię z twoim... przyjacielem.
- NaprawdÄ™? Pracujemy razem dla jednej firmy. To znaczy
sprawdzam jego obliczenia. Jest księgowym.
Więc w końcu został księgowym.
- JesteÅ› z nim na ty?
148
RS
- Tak. Ma na imię Joe. - Zawahała się. Najwyrazniej nie
wiedziała, co powiedzieć. - Wejdziesz?
Musiała zaskoczyć Tyhursta, ponieważ milczał przez dłuższą
chwilÄ™.
- Nie... ja... - zaczął dość niepewnie. - Widzisz, czułem się dosyć
samotny. Myślałem, że pojedziemy gdzieś na drinka, ale skoro
właśnie wróciłaś...
Powiedz, że jesteś zmęczona i pożegnaj się z nim jak
najszybciej, ponaglał ją w myślach Joe. Osobiście nie miałby w tej
chwili nic przeciwko temu, żeby nawet pocałowali się na pożegnanie.
Ale tylko na pożegnanie.
- Masz rację, nie chce mi się wychodzić. I dobrze, pomyślał Joe.
- Ale może wstąpisz do mnie? Kupiłam nawet wczoraj butelkę
wina i chętnie bym się z kimś napiła.
Joe zacisnął pięści w bezsilnej złości. Tyhurst chyba promieniał.
Natychmiast przystał na takie rozwiązanie.
- Jesteś pewna, że ci nie przeszkadzam? - spytał.
- Oczywiście, że nie - odparła. - Powiedziałabym ci, gdyby było
inaczej.
Ciężkie drzwi zamknęły się z trzaskiem.
Joe zagryzł wargi i wyszedł ze swojej kryjówki. Zaczął się
uważnie przyglądać grubym murom i niedostępnym oknom. Dobrze,
że Rowena nie mogła usłyszeć tego, co chciał jej teraz powiedzieć.
- No i co ja teraz zrobiÄ™? - mruknÄ…Å‚ do siebie.
149
Rozdział 9
- Coś ci dolega? - spytał Eliot Tyhurst i wypił trochę wina.
Rowena cieszyła się, że udało jej się nalać sobie jedynie połowę
kieliszka. Po kolacji u Maria na pewno by się teraz upiła.
- Nie, nic takiego - odparła. - Po prostu dużo dzisiaj pracowałam.
- Rozumiem - mruknÄ…Å‚ Tyhurst.
Czy na pewno? Czy ktokolwiek mógł ją w tej chwili zrozumieć?
Dlaczego zdecydowała się na wspólny wieczór ze swoim
domniemanym prześladowcą? Czyżby tak jej zależało na
towarzystwie?
- Może rozważysz jeszcze raz moją propozycję - powiedział
Tyhurst, opierając się o ozdobny kominek z różanego drewna.
Rowena skinęła z roztargnieniem głową.
- Tak, myślę o tym ciągle. Tyhurst nie potrafił ukryć zdziwienia.
- Naprawdę? Więc możemy razem pracować?
Dziewczyna milczała. Wiedziała, że nigdy nie zgodzi się
pracować dla niego. Ale obawiała się, że jeśli mu o tym powie, nie
zobaczy go już więcej. Oczywiście nie przejmowała się samym
Tyhurstem, ale oznaczałoby to również koniec znajomości z pewnym
sierżantem policji.
Spojrzała na Eliota. Z kieliszkiem, przy kominku, wyglądał na
kogoś godnego zaufania. Na pewno nie chciał jej zgwałcić ani
okaleczyć. Ale mogło mu chodzić o inny rodzaj zemsty. Może pragnął
150
RS
pogrążyć ją finansowo albo sprawić, by tak jak on nie mogła uprawiać
swego zawodu.
- Muszę coś więcej o tym wiedzieć. Tyhurst rozłożył ręce.
- Ależ Roweno! Wiesz, że nie powinienem odkrywać wszystkich
kart, póki nie zgodzisz się ze mną pracować. Nie mogę przecież
ryzykować. Oczywiście ufam ci, ale - zawiesił głos.
- Tak, tak. Rozumiem. - Zawahała się. - Muszę jednak wiedzieć,
czy możesz sobie pozwolić na wynajęcie mnie. I skąd, po tych trzech
latach, masz pieniÄ…dze.
Nagle pożałowała, że wypiła tyle wina u Maria. Nie powinna
być teraz tak gadatliwa.
- Więc chcesz po prostu wiedzieć, czy nie jestem skończony? -
zapytał z wyrzutem.
Rowena dostrzegła, że w jego oczach pojawiła się gorycz.
Poczuła się winna i skuliła się w fotelu.
- No cóż - ciągnął Tyhurst. - nie jestem tak bogaty jak dawniej.
Poza tym wiele osób w San Francisco uważa, że byłoby najlepiej,
gdybym poszedł z torbami. Mam jednak pewne zasady. - Zbliżył się i
położył dłoń na jej ramieniu. W tym geście nie było nawet odrobiny
wrogości. - Mogę sobie pozwolić na to, żeby cię zatrudnić.
Dziewczyna zastanawiała się intensywnie. Postanowiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl