[ Pobierz całość w formacie PDF ]

równowagi jest najważniejszym prawem Wszechświata, które określa byt wszystkiego, co
pojawia siÄ™, istnieje, oddycha.
Franval był mieszkańcem Paryża, gdzie zresztą się urodził, a z czterystu tysiącami liwrów
rocznej renty łączył piękną postawę, ujmującą powierzchowność i rozmaite talenty. Pod tą
uwodzicielską maską ukrywały się jednak skłonności do najgorszych występków, przede
wszystkim zaś te, które tolerowane i podsycane wiodą tak prędko ku jawnej zbrodni. Główną
wadą Franvala był nieopisany przerost imaginacji. Niełatwo jest wyzbyć się tej cechy,
zwłaszcza gdy jej skutki wiążą się z pomniejszaniem sił. Im mniej ktoś może dokonać, tym
usilniej się o to stara. Im mniej ktoś działa, tym więcej myśli. Każdy rok życia podsuwa mu
nowe pomysły, a przesyt zmysłów nie ostudza go bynajmniej, lecz przeciwnie, rodzi w nim
najfatalniejsze wyrafinowanie.
Tak więc Franval obdarzony był wszystkimi powabami młodości i znakomitymi talentami,
ale jednocześnie gardził głęboko obowiązkami moralnymi i religijnymi; wychowawcy na
próżno starali się wpoić mu te zasady. W czasach gdy najniebezpieczniejsze książki trafiają
do rąk dzieci równie łatwo jak do rąk ich rodziców i guwernerów, gdy zuchwałość poglądów
uchodzi za filozofię, niedowiarstwo za siłę ducha, a libertynizm za bogatą imaginację, żarto-
wano początkowo z poglądów młodego Franvala, po trosze go potem ganiono, a wreszcie i
pochwalono. Ojciec Franvala, zagorzały wielbiciel modnych sofizmatów, sam zachęcał syna,
by we wszystkich sprawach kierował się rozsądkiem. Sam podsuwał mu dzieła, które miały
przyśpieszyć zepsucie młodego umysłu. W tej sytuacji żaden nauczyciel nie ośmielał się
oczywiście uczyć młodzieńca zasad sprzecznych z poglądami pana domu, któremu zmuszony
był ulegać.
Wszelako Franval wcześnie stracił oboje rodziców; miał zaledwie lat dziewiętnaście, gdy
stary wuj, który zresztą umarł wkrótce potem, przekazał mu w chwili małżeństwa cały mają-
tek, należny prawem dziedzictwa.
Z taką fortuną pan de Franval winien łatwo znalezć stosowną partię. Proponowano mu
wiele panien, ale uprosił wuja, aby wyszukał mu dziewczynę młodą i w miarę możności po-
zbawioną licznej rodziny. Stary opiekun postarał się zadowolić swojego siostrzana; zapoznał
go z panną de Farneille, córką pewnego finansisty, która była już zresztą półsierotą, wycho-
wywaną przez matkę, dziewczyną bardzo młodą, ledwie piętnastoletnią, obdarzoną najbar-
dziej uroczą buzią w całym Paryżu, i co więcej, sześćdziesięciu tysiącami liwrów rocznej
renty. Była to jedna z tych niewinnych dziewczęcych postaci, w których wszelkie powaby
35
łączą się z naiwnością, widoczną w delikatnych i wdzięcznych rysach twarzyczki. Piękne
jasne włosy spływały jej do pasa, miała wielkie niebieskie oczy natchnione czułością i
skromnością, figurę szczupłą i gibką, liliową karnację i świeżość różanego pączka. Odzna-
czała się licznymi talentami, usposobieniem żywym, ale nieco melancholijnym, skłonnością
do owego szczególnego smutku, który każe miłować książki i samotność; są to cechy, który-
mi Natura zdaje się obdarzać jedynie istoty przeznaczone ku nieszczęściu, jakby starając się z
góry odjąć im zgorzknienie, a wpoić zdolność do rozkoszy smętnej i wzruszającej, w której z
wolna poczynają gustować, przekładając łzy nad frywolną radość jawnego szczęścia, mniej
przejmującą i mniej w końcu realną.
Pani de Farneille, która na krótko przed małżeństwem córki ukończyła lat trzydzieści dwa,
była osobą pełną wdzięku i zalet umysłu, ale być może nieco zbyt surową i skłonną do rezer-
wy. Pragnąc szczęścia jedynej swojej córki dopytywała się wielu osób w Paryżu, co myślą o
zamierzonym małżeństwie. Nie miała jednak zbyt wielu krewnych, a dla zasięgnięcia rady
mogła udać się tylko do paru oziębłych przyjaciół, dla których w końcu wszystko było jedna-
kowo warte. Przekonano ją, że młody człowiek starający się o jej córkę jest bez wątpienia
najlepszą partią w Paryżu i że dopuściłaby się niewybaczalnej ekstrawagancji, gdyby prze-
szkodziła temu związkowi. Odbył się więc ślub. Młodzi ludzie, dostatecznie bogaci, aby od
razu założyć własny dom. zamieszkali osobno od pierwszych chwil małżeństwa.
Młody Franval wolny był od tych wszystkich wad lekkomyślności, nierozwagi i nieustat-
kowania, które nie pozwalają mężczyznie osiągnąć pełnej dojrzałości przed ukończeniem
trzydziestu lat. Troszczył się o swoją pozycję, lubił porządek, umiał doskonale zarządzać
swoim majątkiem; jeżeli chodzi o tę stronę życiowego powodzenia, Franval miał wszelkie
niezbędne kwalifikacje do pełnego szczęścia. Jego wady polegały na czymś zupełnie innym,
przejawiały się raczej w występkach wieku dojrzałego niż w zbłądzeniach młodości. Wyróż-
niał się zręcznością w intrydze, niechęcią do ludzi, ponurym stosunkiem do świata, ego-
izmem, przesadnym politykowaniem, szalbierstwem; ukrywał to wszystko nie tylko dzięki
wspomnianym wyżej talentom i osobistemu urokowi, lecz również dzięki elokwencji, nie-
skończenie bystremu umysłowi i umiejętności jednania ludzi. Takim był człowiek, którego
mamy przedstawić.
Zgodnie ze zwyczajem panna de Farneille poznała swego męża zaledwie na miesiąc przed
ślubem, nic więc dziwnego, że zwiedziona tymi fałszywymi blaskami łatwo dała się oszukać.
Dni były dla niej zbyt krótkie, by mogła nasycić się szczęściem obcowania z mężem, ubó-
stwiała go do tego stopnia, że egzaltacja młodej osoby wzbudziłaby chyba niepokój otocze- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl