[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dobrze, że nie było tam Jacqueline. Strasznie się oburzała, ilekroć młodsza
koleżanka traciła na zajęciach panowanie nad sobą, a - niestety - zdarzało się to
często. Jednak Alix pracowała nad sobą.
Jeszcze nie doszło do otwartej konfrontacji między nimi dwiema, ale to była
tylko kwestia czasu. Na razie próbowały ignorować się nawzajem.
Alix uważała, że Jacqueline ma skrzywiony pogląd na świat. Dla niej liczyły
się tylko pozory i prestiż. Na wszystkich zajęciach przechwalała się, kogo to ona
widziała na takim czy innym spotkaniu towarzyskim. Zazwyczaj nazwiska tych
ludzi i tak nic Alix nie mówiły. Prawie przez całą lekcję Jacqueline nawijała o
jakichś grubych rybach i ekskluzywnych przyjęciach, w których uczestniczyła.
%7Å‚enada!
Przygryzając dolną wargę, Alix ujęła w palce uratowane oczko i spróbowała
wsunąć w nie drut. Wtedy jednak znowu je zgubiła i natychmiast spruły się dwa
kolejne rzÄ…dki.
Teraz wymamrotała pod nosem bardziej dosadne przekleństwo i zaczęła się
zastanawiać, czy jednak nie powinna dać sobie z tym spokój. Pomyślała, że
gdyby miała więcej oleju w głowie, wyrzuciłaby druty na śmietnik i trzasnęła
drzwiami.
Alix poczuła czyjąś obecność i podniosła wzrok. Przy jej stoliku stał Jordan
Turner. Kiedy go zobaczyła, zrobiło jej się sucho w gardle, a w głowie pojawiła
się pustka. Ten chłopak był ostatnią osobą, jakiej się spodziewała.
- Zdaje się, że masz mały kłopot.
Przysunął krzesło i usiadł obok Alix. Patrzyła na niego z szeroko otwartymi
ustami, niezdolna zrobić nic więcej. Nie widziała go przez parę tygodni. Po tym,
jak zaprosił ją na kawę, zniknął bez śladu. Od tego czasu Alix chodziła jak
struta. To było normalne w jej życiu:, kiedy tylko zainteresowała się jakimś
facetem, ten trafiał za kratki albo czmychał z miasta.
- Co ty tutaj robisz? - zapytała takim tonem, by nie miał wątpliwości, że nie
cieszy siÄ™ z tego spotkania.
- Szukałem cię.
Splótł ręce za oparciem krzesła i pochylił się w jej stronę.
- Jasne.
To był tekst w stylu Johna. Alix nie zamierzała dać się nabrać.
- Naprawdę. Możesz zapytać Danny'ego. Poszedłem do wypożyczalni i
poprosiłem, żeby mi powiedział, gdzie cię szukać.
Danny pracował dorywczo na dziennej zmianie i był człowiekiem godnym
zaufania. Gdyby Alix go o to zapytała, powiedziałby jej prawdę.
Ignorując Jordana, złapała zgubione oczko i dokończyła rządek. Potem znów
podniosła wzrok i zapytała:
- Dlaczego mnie szukałeś?
- Chciałem cię zaprosić na kawę. Zawsze tak ciężko się z tobą rozmawia?
Wbiła w niego wzrok i odparła:
- Nie zawsze.
- Obraziłaś się na mnie czy co?
Mimo ponurego nastroju uśmiechnęła się.
- Można tak powiedzieć. - Jordan nie dał się zbić z tropu.
- Jakiś konkretny powód?
Alix znów zaczęła robić na drutach. Byłoby śmieszne, gdyby mu
powiedziała, że ma do niego żal, bo obiecał zabrać ją na kawę, a potem... Więc
nic nie powiedziała i skupiła uwagę na kolejnych oczkach.
- Nie widywałam cię ostatnio - rzuciła w końcu jakby od niechcenia.
- Czy to znaczy, że za mną tęskniłaś? Dużo o tobie myślałem, kiedy byłem
poza miastem.
Wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła.
- Może i trochę tęskniłam.
Ucieszyły go te słowa. Poprawił się na krześle i jeszcze bardziej nachylił w
stronę Alix. Patrzył na nią przez chwilę, a potem zapytał:
- Co robisz?
- Dziecięcy kocyk w ramach projektu Linus.
Jordan kiwnął głową.
- Czytałem o tym projekcie w gazetce parafialnej parę miesięcy temu.
Do licha! A więc on też chodzi do kościoła? Ależ ona ma szczęście do
facetów!
- Nie myśl, że robię to z dobroci serca - powiedziała szorstko. - Albo z
obywatelskiego obowiÄ…zku.
- Więc dlaczego?
Czemu nie powiedzieć prawdy? Była ciekawa jego reakcji.
- Odpracowuję w ten sposób godziny społeczne, które zasądził mi sąd.
Jeśli to go nie zniechęci, to inne rzeczy też. Stawiała na szczerość. Jeśli po
tym, co usłyszał, ten gładko ogolony facet nadal będzie nią zainteresowany,
bardzo dobrze. Jeśli nie, lepiej wiedzieć teraz.
- Zasądzone przez sąd godziny społeczne? Dlaczego?
- Złamałam prawo, a ono zwyciężyło - odpowiedziała, kończąc rządek, lecz
nie koncentrując się na oczkach tak, jak powinna. - Ale tak naprawdę zostałam
fałszywie oskarżona i sędzia o tym wiedział. Dlatego zasądził godziny
społeczne zamiast kary więzienia. Czy to szokuje takiego grzecznego chłopca
jak ty?
- Nie.
Wcale nie była pewna, czy powiedział prawdę.
- Moja mama też robi na drutach.
Alix chciała powiedzieć, że jej matka jest w więzieniu, ale w porę ugryzła się
w język. Dosyć wyznań jak na jeden dzień; to mogłoby biedaka przytłoczyć.
Jego zainteresowanie jej osobą pochlebiało Alix. Była zadowolona, że próbował
ją odnalezć. Zastanawiała się nawet, czy nie zapytać, do której podstawówki
chodził. Ledwo pamiętała, jak wyglądał tamten chłopak, ale na pewno nosił
okulary. W przeciwieństwie do tego Jordana. Może zadałaby to pytanie, gdyby
on nie zadał innego.
- Jesteś głodna? - Spojrzał w stronę bufetu. - Mają tu pyszne babeczki.
Skusisz siÄ™?
- Może i tak - odparła niezbyt uprzejmie.
Jordan wstał i podszedł do bufetu. Alix obserwowała go przez chwilę i
próbowała uspokoić walące serce. Znów zajęła się robótką, skończyła rządek.
Policzyła oczka i stwierdziła z satysfakcją, że jest ich dokładnie sto
siedemdziesiąt jeden. Jordan wrócił do stolika. W jednej ręce trzymał kubek z
kawą, na którym chybotał się talerzyk z babeczką, a w drugiej - tylko talerzyk z
babeczkÄ….
- Mieliśmy szczęście - oznajmił, stawiając wszystko na niewielkim
okrągłym stoliku. - Zostały tylko dwie.
Alix kiwnęła głową.
- Dzięki.
Jordan pociągnął łyk kawy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl