[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A to ciekawe - odezwał się w końcu. - Czy jest coś, o czym mi nie
powiedziałaś?
Laura wzięła małego w ramiona.
- Daruj sobie ten niesmaczny sceptycyzm - odpowiedziała. - Właśnie
byłeś świadkiem, jak twój syn wypowiedział swoje pierwsze słowo. %7łałuję
tylko, że Meg tego nie doczekała.
I nie czekając na jego reakcję, z dzieckiem na rękach, opuściła kuchnię.
- 59 -
RS
Całą resztę dnia Laura spędziła na wykańczaniu swych oryginalnych
choinkowych zabawek, w czym dzielnie towarzyszył jej Nick. Umberto,
pamiętając o swym porannym nietakcie, po prostu próbował im w tym nie
przeszkadzać.
Co więcej, jako zagorzały przeciwnik wszystkich świątecznych tradycji i
zwyczajów dopiero po kilku godzinach przyznał w duchu, że ta miła krzątanina
wniosła do domu coś, czego dotąd w nim brakowało: ciepło i pogodny nastrój.
Póznym popołudniem, kiedy Laura wyszła przed dom, żeby nazbierać
więcej szyszek do produkcji zabawek, Umberto postanowił zająć się przez
chwilę Nickiem. Chłopiec był już wyraznie zmęczony wrażeniami minionego
dnia. Siedział spokojnie przed pudłem z zabawkami, co i rusz szeroko ziewając.
Umberto wziął go na ręce.
- No i jak tam, kolego? Co ty na to, żebyśmy poszli już spać? - Nie
czekając na odpowiedz, zaniósł chłopca na górę do sypialni.
Tym razem przewijanie Nicka obyło się bez żadnych przykrych
niespodzianek w postaci mokrej plamy na spodniach i, co więcej, poszło
wyjątkowo gładko. Zadowolony z siebie Umberto ułożył dziecko w łóżeczku.
Nie upłynęło nawet pięć minut, jak Nick, pochrapując cichutko, zasnął.
Umberto zszedł na dół. Po krótkiej chwili wahania podszedł do stolika, na
którym stał aparat telefoniczny. Sięgnął po słuchawkę i wykręcił numer.
- Ciekaw byłem, kiedy wreszcie się przełamiesz i zadzwonisz - rozległ się
w słuchawce głos Luca. - Zdaje się, że masz nam coś do zakomunikowania?
- Nie twoja sprawa, stary - odpowiedział dość niegrzecznie Umberto.
- Czyżby? Jakaś kobieta t dzieckiem na ręku pojawia się w firmie,
wypytując o ciebie na prawo i lewo, a ty powiadasz, że to nie moja sprawa?!
- Czy ojciec wie?
- Nie, ale to tylko kwestia czasu. No, braciszku, wyrzuć to wreszcie z
siebie!
- 60 -
RS
- Powtarzam, to nie twoja sprawa. Ale żeby zaspokoić twoją ciekawość...
Cóż, nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek wcześniej widział tę kobietę
albo to dziecko. I uprzedzając twoje następne pytanie: tak, zrobiłem odpowiedni
test. Już za kilka dni dowiemy się, czy Nick jest moim synem.
- Nick? Tak ma na imię chłopiec?
- Yhm. To zdrobnienie od Dominika.
- Cholera!
- WyjÄ…Å‚eÅ› mi to z ust.
Obaj pogrążyli się w ciszy. Umberto mógł tylko podejrzewać, co dzieje
się teraz w głowie brata.
- Powiedz mi, stary, jak to się stało, że zapomniałeś o tak istotnym w
końcu wydarzeniu jak poczęcie dziecka? Albo inaczej: jak wytłumaczysz, że
zupełnie nie pamiętasz kobiety, z którą tego dokonałeś? Pomijając inne sprawy,
jest przecież całkiem atrakcyjna.
- To zdarzyło się podobno w Asheville w Północnej Karolinie, ponad
półtora roku temu.
- Czyli w czasie, kiedy miałeś wypadek?
- Tak przynajmniej brzmi wersja Laury. A przy okazji, ona nie jest matkÄ…
Nicka. Jest jego ciotkÄ….
- Trochę to wszystko naciągane... - Luc nawet nie udawał, że ta opowieść
go przekonała.
Jeszcze niedawno Umberto podzieliłby wątpliwości brata. Teraz jednak,
ku swemu niepomiernemu zdziwieniu, czuł się w obowiązku, by stanąć w
obronie Laury.
- Też tak początkowo myślałem. Jednak co do jednego mam absolutną
pewność - Laura wierzy w to, co mówi. Pytanie tylko, czy siostra powiedziała
jej prawdę. Dowiemy się, gdy dostanę wyniki testów.
- Jak jej siostra ma na imiÄ™?
- 61 -
RS
- Meg. Zmarła dwa miesiące temu. Od tego czasu Laura zajmuje się
małym.
W słuchawce aż zatrzeszczało od włoskiego przekleństwa, które wyrwało
siÄ™ Lucowi.
- Słuchaj, braciszku - rozpoczął niepewnym głosem. - Jest pewna sprawa,
o której zapomniałem ci powiedzieć. Może nadszedł odpowiedni moment, żeby
o tym wspomnieć.
Umberto poczuł, jak po plecach przeszedł mu zimny dreszcz.
- Mówiłeś, że miała na imię Meg? - Luc odchrząknął zakłopotany. - Jakaś
Meg dzwoniła tu kilka razy, kiedy byłeś w szpitalu.
Po obu stronach słuchawki zapanowała martwa, przytłaczająca cisza.
- I co teraz? - przerwało ją po chwili nieśmiałe pytanie Luca.
 Zwięta to czas cudów i spełnionych życzeń. Niezależnie od tego, czy na
nie czekasz, czy nie". - Umberto przypomniał sobie słowa Meg.
- Może Laura ma rację? - powiedział jakby sam do siebie. - No, to na
razie, bracie.
Odłożył słuchawkę, pozostawiając Luca w stanie kompletnego osłupienia.
- 62 -
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
Na dwa dni przed Bożym Narodzeniem...
Przyszła. Słodka, tajemnicza, subtelna. Rozkoszował się zapachem jej
perfum. Jeszcze nigdy i z nikim czerwone wytrawne wino nie smakowało mu
tak bardzo. Uśmiechając się nieśmiało, wsunęła swoje zimne dłonie pod jego
rozchylonÄ… na piersi koszulÄ™.
- Lepiej? - zapytał, zaglądając jej w oczy.
- O wiele - odparła.
Długie, smukłe palce kobiety rozpoczęły powolną wędrówkę po jego
nagim torsie, jakby starały się zapisać w pamięci każdy centymetr jego ciała.
- Co to? - Dotknęła ręką łańcuszka i zawieszonej na nim obrączki.
- To pamiątka po mojej matce - odparł zamyślony. - Jej ślubna obrączka.
Mama zmarła, kiedy miałem dziesięć lat. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl