[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ce. Wsadził je do sakwy wraz z czterema jabłkami i pęcherzem żywicznego wina
na wypadek, gdyby nie wrócił na noc. Potem ostrożnie, bo reumatyzm wciąż da-
wał mu się we znaki, narzucił na plecy płaszcz, ujął w dłoń laskę, kazał ogniowi
zgasnąć i wyszedł.
Nie hodował już krowy. Przystanął, z namysłem patrząc na podwórze. Ostat-
nio w sadzie zauważył ślady lisa. Ale gdyby coś zatrzymało go poza domem, kury
umarłyby z głodu. Będą musiały zaryzykować, jak wszystko inne na tym świecie.
Uchylił lekko furtkę. Choć deszcz przemienił się w mglistą mżawkę, ptaki wciąż
kuliły się pod dachem kurnika, wyraznie niezadowolone. Tego ranka Król nie za-
piał ani razu.
Macie mi coś do powiedzenia? spytał Wodorost.
Brązowa Bucca, jego ulubienica, otrząsnęła się i kilka razy wymówiła swe
imię. Pozostałe milczały.
Uważajcie na siebie. Przy pełni księżyca kręcił się tu lis ostrzegł czaro-
dziej i ruszył w drogę.
W czasie wędrówki rozmyślał, snuł wspomnienia. Przypominał sobie wszyst-
ko, o czym raz jeden bardzo dawno temu słyszał od swego mistrza. Były to dziwne
sprawy, tak dziwne, że nigdy się nie dowiedział, czy naprawdę można nazwać je
magią, czy też to zwykłe sztuczki czarownic, jak twierdzili na Roke. W Szkole
nigdy o nich nie słyszał ani nie mówił może lękając się, że mistrzowie zaczną
nim gardzić, gdyż poważnie traktuje podobne kwestie, a może wiedząc, że i tak
ich nie zrozumieją, bo to sekrety Gontu, prawdy Gontu. A jednak Ard. . . Księgi,
110
które przypadły jego mistrzowi, pochodzące od wielkiego maga Ennasa z Gontu,
też o nich nie wspominały. O takich sprawach tylko się mówiło. I to w domu.
Idz nad Czarny Staw za pastwisko Semere. Tak brzmiały słowa mistrza.
Stamtąd możesz odczytać Górę. Możesz odnalezć środek. Sprawdzić, którędy
można wejść.
Wejść? wyszeptał Wodorost, wówczas jeszcze chłopiec.
Co mógłbyś zrobić z zewnątrz?
Wodorost milczał długą chwilę. W końcu spytał:
Jak?
Tak.
Długie ręce uniosły się w szerokim geście inwokacji, którą Wodorost miał roz-
poznać pózniej jako jedno z wielkich zaklęć przemiany. Słyszał, że Ard wymawia
słowa zaklęcia błędnie, jak każdy nauczyciel magii; w przeciwnym razie za-
klęcie by zadziałało. Wodorost umiał tak słuchać, by usłyszeć prawdziwe słowa
i je zapamiętać. Pod koniec w milczeniu powtórzył w myślach zaklęcie, szkicując
w pamięci dziwne, niezręczne gesty stanowiące jego część. Nagle znieruchomiał.
Tego czaru nie da się zdjąć powiedział ze zdziwieniem.
Skinienie głowy.
Jest nieodwracalny.
Wodorost nie słyszał o żadnej przemianie, która nie byłaby odwracalna, o żad-
nym zaklęciu, którego nie da się odwołać, oprócz Słowa Uwolnienia, a je wyma-
wia siÄ™ tylko raz.
Ale kiedy. . . ?
W razie potrzeby brzmiała odpowiedz.
Wodorost wiedział, że nie ma po co pytać, Ard i tak niczego nie wyjaśni. Po-
trzeba użycia podobnego zaklęcia z pewnością nie zdarzała się często. Istniało
niewielkie prawdopodobieństwo, że będzie musiał kiedyś z niego skorzystać. Po-
zwolił, by straszliwe zaklęcie zatonęło w głębinach jego umysłu i ukryło się pod
warstwą tysiąca użytecznych, pięknych i mądrych czarów i uroków, wszystkich
praw i mądrości Roke, wiedzy zawartej w księgach, w dziedzictwie jego mistrza
zaklęcie prymitywne, potworne, bezużyteczne. Sześćdziesiąt lat spoczywało
w mroku umysłu Wodorosta niczym kamień węgielny starego, zapomnianego do-
mu, ukryty w piwnicy dworu pełnego światła, skarbów i dzieci.
Deszcz przestał padać, lecz mgła nadal spowijała szczyt góry, a strzępy chmur
unosiły się między drzewami na zboczu. Wodorost nie był niestrudzonym piechu-
rem jak Milczek, który gdyby tylko mógł, całe życie by spędził na wędrówkach
po lasach góry Gont. Urodził się jednak w Re Albi i znał tutejsze drogi i ścież-
ki niczym własną kieszeń. Ruszył na skróty obok studni Rissi i przed południem
znalazł się na pastwisku Semere, płaskiej hali. Milę dalej w dole dostrzegł oświe-
tlone promieniami słońca budynki przycupnięte w objęciach wzgórza. Po jego
drugiej strome stadko owiec wędrowało powoli niczym cień białej chmury. Port
111
Gont i jego zatoka kryły się za pasmem stromych kanciastych wzgórz stojących
za miastem.
Wodorost jakiś czas chodził tu i tam po pastwisku. W końcu znalazł coś, co
uznał za Czarny Staw. Było to małe bajorko, zamulone i zarośnięte szuwarami.
Wiodła do niego niewyrazna, grząska ścieżka, na której dostrzegł tylko ślady ko-
zich racic. Woda była ciemna, choć na niebie lśniło jasne słońce, a staw leżał
daleko ponad torfowiskami. Wodorost podążył tropem kóz. Westchnął gniewnie,
gdy się poślizgnął i musiał szarpnąć się gwałtownie, by nie upaść. Na skraju wody
zastygł bez ruchu. Pochylił się, żeby rozetrzeć kostkę u nogi. Nasłuchiwał.
Wokół panowała absolutna cisza.
Nie słyszał wiatru, ptasich głosów, odległych ryków, muczenia, krzyków ludz-
kich. Zupełnie jakby cała wyspa umilkła. Nie bzyczała ani jedna mucha.
Spojrzał w ciemną wodę. Nie odbijała niczego.
Z wahaniem ruszył naprzód, bosy, z nogami odsłoniętymi po uda. Godzinę
wcześniej, gdy zaświeciło słońce, złożył płaszcz i schował do torby. Rozgarniał
szuwary. Miękkie błoto pełne splątanych korzeni przytrzymywało mu stopy. Wę-
drował powoli, nie czyniąc żadnego hałasu. Kręgi na wodzie wzbudzone jego kro-
kami były małe, niewyrazne. Długo szedł przez płyciznę. Wreszcie jego ostrożna
stopa nie wyczuła dna. Przystanął.
Woda zadrżała. Najpierw poczuł to na udach: falowanie, niczym łaskotanie
zwierzęcego futra; potem ujrzał: powierzchnia stawu się poruszyła. Nie były to
kręgi, które sam wzbudził zdążyły już zniknąć lecz zmarszczki, najpierw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- niecoinny.xlx.pl
Najpiękniejsze opowieści 12 A gwiazdy od wieków nucą tę pieśń Margit Sandemo
Najpiękniejsze opowieści 02 Przeznaczenie Margit Sandemo
C.S. Lewis Opowiesci z Narnii 6 Siostrzeniec Czarodzieja
Le Guin Ursula K. Hain 08 Cztery drogi ku przebaczeniu
332. Morgan Sarah Nieznajomy Z Wesela
0912. Lovelace Merline Bukiet na walentynki
John Dalmas Yngling 3 The Circle of Power
Swami Krishnananda Yoga_System