[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ziemniaka. Mój ostatni kęs w życiu.
Dom Elli był pogrążony w mroku. Stanęłam na trawniku i wpatrywałam się w ciemne okno jej pokoju.
Szłam po omacku wzdłuż bocznej ściany, tyle razy pokonałam tę drogę, że znałam ją na pamięć. Wyjęłam
z kieszeni garść liści, wyrzucałam je po drodze. Nie odczuwałam smutku, kiedy znikały w atramentowej
czerni, więc szłam dalej. Znalazłam się na tyłach domu, blisko jeziora i pomostu, ale nie widziałam,
w którym miejscu zaczyna się tafla wody. Stąpałam po błocie, wsłuchana w nocne dzwięki. Kumkanie
żaby. Rybi śpiew. Szum wiatru poruszającego zielonymi liśćmi drzew.
 Robyn?  szepnęłam.  Robyn?
Atramentowa ciemność sprawiała, że ziemia, woda i niebo zbiły się w jedną, wielką,
nierozpoznawalną kulę błota. Czerń pod moimi powiekami była gęs ta i znajoma. Jeśli nie otworzę oczu,
będę wszędzie, na zawsze. Lodowata woda wypełniła buty, znieczuliła palce stóp, ziębiła nogi.
Obmywała i wsysała moje ciało, zmywała ostatnie ślady Kupy Niemowlaka. Sięgała pasa. Przechyliłam
się w tył z zamkniętymi oczami. Woda, lód i moje ciało stanowiły jedność. Chciałam się poddać. Kiedy
znów otworzę oczy, zobaczę rozgwieżdżony Wszechświat, a Ziemia otworzy się przede mną jak ostryga,
ukazując koła historii, otaczające mnie niczym zmarszczki na wodzie. Jezioro stanie się przyjemnie
ciepłe, z brzegu popatrzy na mnie para żółtych oczu na tle sosen. Dziewczyna zbierająca chrust, dzikie
konie wsłuchane w plusk wody, prastary lis spoglądający ze swojej kryjówki między drzewami. Moi
rodzice też tam będą. Oraz przyszłe pokolenia dzieci ukryte w cieniu, obserwujące mnie z rękami
przyciśniętymi do serc. Jest im przykro czy są wdzięczne?, pomyślę. Czemu przyciskają ręce do piersi?
Ukrywają coś czy nie mogą oddychać? Przysięga, której nie rozumieją, słowa, które straciły znaczenie.
Otworzyłam oczy i nie zobaczyłam nic poza ciemnością. Pustka. To wszystko, nie było już czego
oglądać. Otworzyłam usta i wpuściłam do płuc zimną wodę. Lód i cisza. Ciało tonące w jeziorze.
%7ładnych gwiazd, żadnego pocałunku. Nikt nie czekał na tęczę. Mogli się chwytać za serca,ale jeśli
niczego nie poczują, wszystko pójdzie na marne. Niepodzielny, wolność i sprawiedliwość dla
wszystkich.
Trzęsłam się z zimna. One nic nie rozumiały. Nie zmienią się, a ja zaginę w mrokach przeszłości.
Zapomną o mnie, to wszystko bez znaczenia. Na sekundę zapomniałam ich imiona. Znalazłam się
w przyszłości, nie słyszałam nic poza własnym oddechem. Moje gałęzie poruszały się na wietrze, ziemia
wokół korzeni odmarzała. Przyłożyłam zdrętwiałą z zimna dłoń do jeszcze bijącego serca.
Dobry kotek. Dobry kotek. Dobry kotek.
Ktoś dmuchnął w srebrny gwizdek i zawołał:
 Callie, musisz popłynąć.
Patrzyła na mnie z brzegu. Chciałam, ale nie mog łam. Wszystko miałam ciężkie. Głowę, ramiona.
Zdrętwiałe nogi. Chciałam& potrzebowałam& moje ciało rozpuszczało się w wodzie. Zamknęłam oczy
i pomyślałam o mule. Muł połykał wszystko w tym mokrym śmietnisku: rybie ości, ptasie szkielety, pleśń
i proch.
REBECCA
Jezioro za domem Brooksów było gęste od wodoros tów. Pozlepiane liście unosiły się na wodzie jak
tratwy. Ali Brooks powiedziała mi kiedyś, że ma ogromną potrzebę, by mieszkać nad wodą.  Gdyby to
zależało tylko ode mnie, zamieszkalibyśmy na łodzi .
Z salonu na ogród prowadziły przesuwane, przeszklone drzwi balkonowe, przez które co wieczór mog-
ła podziwiać zachód słońca nad jeziorem. Przez chwilę miałam wrażenie, że ktoś się poruszył w środku.
Dzwoniłam do niej po drodze, zostawiłam wiadomości z prośbą, żeby przeszukała jezioro. Drzwi
balkonowe pozostawały ciemne i zamknięte. Policja, którą błagałam o pomoc, jeszcze nie nadjechała.
Wiał zimny, porywisty wiatr. Włączyłam latarkę i zeszłam na dół po błotnistym zboczu. Przyjechałam tu
pod wpływem rozmowy telefonicznej z Dallas. Podejrzewałam, że nie mówi całej prawdy, ale nie
miałam żadnych innych wskazówek.
 Ty głupia dziwko  powiedziała zamiast powitania.  Wiedziałam, że to żart. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl