[ Pobierz całość w formacie PDF ]

goście przybywają i czego sobie życzą.
Kapitan, również po angielsku, wyjaśnił, że poszukują białej dziewczynki imieniem Astrid,
pasażerki porwanego przed tygodniem holenderskiego boeinga.
 Nie ma tu takiej.
Michał poczuł ucisk koło serca, po czym zrobiło mu się zimno.
Kapitan wyjaśniał dalej, że chodzi mu o dziewczynkę z samolotu uprowadzonego na
wyspÄ™ Katoni.
 Nie było takiej u nas  powtórzył Europejczyk.
 Uciekałem z nią przed atakiem komandosów  wtrącił Michał.  Uciekaliśmy na
Kalamba. Stamtąd prawdopodobnie zabrał ją niemiecki misjonarz, bo ja zachorowałem. Ona
też była chora.
 Tam ma swojÄ… parafiÄ™ Ojciec Neuman.
 Nie wrócił jeszcze?
 Nie.
 Dlaczego?  zdziwił się Michał.  Przecież tam nie mieszka.
 Nie ustalamy z nim terminu powrotu, ale zwykle wraca po dwóch tygodniach. Ojciec
Neuman ma cztery parafie, dwie sąsiadują z sobą. Może tam pojechał. A może zatrzymał się z
powodu tej chorej dziewczynki.
 Z Kalamba wyjechał. Tak mówili tamtejsi ludzie. Dokąd mógł pojechać na koniu?
 Pewnie do lekarza  odpowiedział Europejczyk w białej koszuli.  A może na statek
misyjny.
 Z koniem?  zdziwił się Michał.
 Konia zostawił w parafii. To parafialny koń.
 Jeżeli wsiadł na statek, to dokąd popłynął?  zapytał kapitan.
 Misyjny statek płynie na różne wyspy. Zabiera wielu misjonarzy. Nie ma ustalonej trasy.
 Jak ksiądz myśli, gdzie oni mogą być?  niecierpliwił się Michał.
 Jeżeli dziewczynka bardzo zle się czuła, na pewno Ojciec Neuman nie zdecydował się
wiezć jej daleko. W Singgarai jest szpital. Może tam ją umieścił. Proszę przyjechać za kilka
dni, może już coś będę wiedział. Albo kogoś poślę na statek, jeżeli będę miał wóz. Długo tu
postoicie, panie kapitanie?
 Trudno powiedzieć. Czekamy na ładunek dla Hamburga. Miał być przygotowany, ale nie
ma go jeszcze. Może popłyniemy na Sulawesi i w drodze powrotnej wejdziemy na redę.
 Proszę się dowiedzieć. Za kilka dni na pewno będę miał jakieś informacje.
Kapitan podziękował. Wrócili do samochodu. Kierowca jechał teraz inną drogą z zawrotną
prędkością. Spod kół peugeota uciekały kury, psy, świnie. Dzieci krzyczały za samochodem,
klepiąc się po gołych brzuszkach.
Michał żałował, że już wraca, chciał jeszcze porozmawiać z misjonarzem, zapytać go, jak
się dostać do Singgarai. A może oboje, Astrid i Ojciec Neuman, nie dojechali do szpitala, leżą
gdzieś w gorączce i potrzebują pomocy? Może to nie malaria, lecz jakaś inna tropikalna
choroba... w Europie nie znana...
 Panie kapitanie, czy daleko stÄ…d do Singgarai?
Kapitan położył rękę na głowie chłopca, zmierzwił mu włosy.
 Pan Bachman zrobi wszystko, żeby odnalezć córkę  powiedział.  A zapewniam cię, że
ma większe możliwości niż ty.
Michał przyznał kapitanowi rację, lecz gdzieś głęboko w jego sercu rodziło się
postanowienie, że to on odnajdzie Astrid. Nie może spokojnie wracać do domu, podczas gdy
ona gdzieś tu jest, może chora, może potrzebuje pomocy.
58
Przez otwarte okna wpadało gorące powietrze zmieszane z kurzem, z zapachem
palmowego oleju, którego fabryczka widniała w pobliżu. Kapitan pokazywał Michałowi góry
przekraczające dwa tysiące metrów wysokości i stoki wpadające wprost do morza. Zwracał
uwagę na płaskie wierzchołki szczytów świadczące o wulkanicznym pochodzeniu gór.
Patrząc na te kratery, niektóre dymiące białą parą, Michał wciąż widział Astrid, czuł, że
dziewczynka też myśli o nim, a może powtarza jego słowa rzucone kiedyś mimochodem:  ze
mnÄ… nic ci siÄ™ nie stanie .
 Z tych ostrych najeżonych skał  dotarł do Michała głos kapitana  wypływają strumyki
kipiącej wody. Miejscowa ludność gotuje w niej potrawy. Szkoda, że nie mamy czasu
podjechać bliżej. Można tam zobaczyć wyrzezbione przez naturę dziwne postacie ludzi i
zwierząt, a także tajemnicze przejścia i straszne pieczary.
Nagle Michał ujrzał przed sobą piękne, smukłe palmy, wijące się jak węże liany, a dalej
karłowate drzewa kurczowo trzymające się skał.
 Rozchmurz się  kapitan trącił Michała w ramię.  Zanim wrócimy do Jakarty, ta mała
będzie już w domu.
Wsiadając razem z kapitanem i drugim oficerem do szalupy, Michał pomyślał:
 Wyciągnąłem ją z samolotu i właściwie porwałem na Kalamba... Muszę ją odwiezć do
domu .
 Tam jest wyspa Ende  powiedział kapitan, przekrzykując szum silnika szalupy  a tam
daleko w morze, jakby na powitanie statkom, wychodzi półwysep Ende. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl