[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakaś intuicja? Nie wiem. Nigdy nie miałam pewności. Ale wyszłam na werandę i zobaczyłam, jak
wchodzi do dżungli ze sprzętem do nurkowania. No i& poszłam za nim.
Jed gwizdnął bezgłośnie.
- Oj, Amy!
- Taak, wiem! To nie było najinteligentniejsze posunięcie w moim życiu. Ale wiedziałam, że coś się
cholernie nie zgadza. To przecież ja przywiozłam go na tę wyspę. To ja pokazałam mu wejście do
groty. To ja musiałam się więc dowiedzieć, co on kombinuje. Poszłam za nim do jaskiń, patrzyłam,
jak zakłada ekwipunek i wchodzi do wody. Nie wierzyłam własnym oczom. Nie rozumiałam,
dlaczego nurkowanie w jaskini jest dla niego tak ważne, że łamie wyrazne zakazy swego gospodarza.
W dodatku w środku nocy. Doszłam do wniosku, że to jeden z tych stukniętych facetów, co muszą
nadstawiać ciągle karku. Ale potem znalazłam mapę.
- JakÄ… mapÄ™?
- Wpatrywał się w nią, zanim wszedł do wody. Zostawił ją pod torbą na sprzęt, kiedy się szykował
do nurkowania. Podniosłam ją i obejrzałam. Obok mapy Bob zostawił małą latarkę. - Urwała i przez
chwilę patrzyła na zalane słońcem morze.
- Od razu zrozumiałam, że to plan kilku pierwszych metrów jaskini. To nie mogło być nic innego.
Ktoś narysował wejście, zaznaczył poziom wody w stawku, a nawet strzałkę od głównego tunelu do
jednej z bocznych grot. Nie rozumiałam, skąd ktokolwiek mógł wiedzieć, jak wygląda w środku ta
zalana jaskinia, bo według mojej ówczesnej wiedzy nikt nigdy nie nurkował w tych grotach. Ale
mapa była dokładna.
- Na tyle dokładna, że zrozumiałaś, że LePage wszedł tam po coś więcej, niż tylko żeby sobie
ponurkować?
- Tak naprawdę to nie wiedziałam, co o tym myśleć. Po prostu tam stałam i czekałam, bo przecież
wiedziałam, że musi wypłynąć za jakieś czterdzieści pięć minut. Wypłynął dużo, dużo szybciej. -
Zamilkła i wypiła duży łyk kawy.
- LePage wypłynął i zobaczył, że tam czekasz, tak? Cholera, Amy, zachowałaś się jak idiotka!
- Pewnie dlatego, że nigdy przedtem nie miałam do czynienia z ludzmi pokroju Boba LePage a -
odpaliła.
- No, już dobrze, dobrze - powiedział pojednawczym tonem. - Opowiadaj dalej.
Dziewczyna głęboko odetchnęła.
- - Wypłynął i znalazł mnie tam czekającą z mapą i latarką w dłoniach. Ale on też nie miał pustych
rąk. Wywlókł z wody sporą, zamkniętą, wodoszczelną skrzynkę.
Jak mnie zobaczył, to też mnie nawyzywał od idiotek. Powiedział, że powinnam mieć dość rozumu,
żeby pilnować własnego nosa. Potem spokojnie wyszedł ze stawu i włożył skrzynkę do torby. Nie
wiedziałam, co robić.
Stałam i gapiłam się na niego, i cały czas usiłowałam zrozumieć, co się dzieje. Kiedy zdjął butlę i
resztę sprzętu, a potem ukląkł obok torby, ocknęłam się wreszcie i spytałam go, co robi.
Jed westchnÄ…Å‚.
- I co wtedy? WyjÄ…Å‚ z torby rewolwer?
Amy przestała kontemplować wnętrze kubka i spojrzała na niego z zaskoczeniem.
- SkÄ…d wiesz?
- Jakoś się tego domyśliłem.
- No więc masz rację. Ja niestety nie domyślałam się, póki nie było za pózno. Włożył rękę do torby, a
potem pamiętam już tylko, że mierzył we mnie z rewolweru. Powiedział, że szkoda, że za nim szłam,
bo teraz będzie mnie musiał zabić. Powiedział, że chciałby, żeby to wyglądało na wypadek. Miał
zamiar mnie ogłuszyć i wrzucić do wody, żebym się utopiła. Ale gdyby to miało się nie udać, nie
miał specjalnych oporów przed załatwieniem tego za pomocą kuli. Wtedy zostawiłby moje ciało
głęboko w jaskini, gdzie nikt nigdy by mnie nie znalazł.
Dłonie Jeda z taką siłą ściskały kubek, że groziły skruszeniem grubego fajansu. Oczy miał równie
zimne, jak najgłębsza otchłań oceanu.
- Jezu, Amy!
- Taaak, wiem. Sama wtedy zmówiłam szybką modlitwę za swoją duszę. Ale nie wiedziałam, że
uratuje mnie cud. - Wzdrygnęła się na wspomnienie swego okropnego lęku z owej nocy. - Uratowała
mnie - i w zamian jego doprowadziła do śmierci - jego chciwość. Koniecznie chciał zobaczyć
natychmiast zawartość skrzynki. Musiał się dowiedzieć, czy wewnątrz rzeczywiście są szmaragdy.
- Jakie znów szmaragdy?! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl