[ Pobierz całość w formacie PDF ]

państwowej.
Gruby wstał, odpowiadając na ukłon policjanta.
 Nazywam się Błażej Kulawik, zastępuję w tej chwili nieobecnego ordynatora, to
jest doktor Zenon Jabłoński.  Wskazał na szpakowatego. A koledzy Rosłoniak i
Bartnik przyszli do nas z neurologii. Pana koleżanka już tu u nas była&
 Wiem, wspominała. Spróbujmy jednak wszystko uporządkować. Może od
początku.  Michał dał znak mundurowemu, żeby wyszedł i dopilnował spokoju.
 Może ja to wezmę na siebie. Wszyscy mieliśmy podobne przeżycia&  zaczął
Kulawik.
 Przeżycia?  zdziwił się Kępiński.
 Trochę dziwnie mi o tym mówić, ale część chorych&
 Z chorymi porozmawiamy pózniej  przerwał policjant.  Co panowie pamiętają?
Zakłopotany lekarz podrapał się w głowę.
 O to chodzi, że właściwie& nic  wydukał.
 Słucham?  Michał wolno usiadł na najbliższym krześle.
 Kilku kolegów& nie wszyscy są obecni. W tym szpitalu nie można pozostawić
chorych bez opieki nawet na chwilę. Ale większość jest na terenie.
 Rozumiem. Jednak dlaczego powiedział pan, że nic nie pamięta? Był pan tutaj
cały czas?
 Tak. I nie tylko ja nic nie pamiętam. Nikt niczego nie pamięta, oprócz kilku
chorych.
Komisarz zanurzył twarz w dłoniach. Po chwili opuścił ręce, jego spojrzenie
powędrowało do Kulawika, a następnie do pozostałych lekarzy.
 Panowie, nie wiem, czy dobrze rozumiem. Macie zbiorowy zanik pamięci?
 Większość z nas obudziła się na podłodze  wyjaśnił jeden z neurologów.
 O&  Michał otworzył szeroko oczy.
 Szedłem korytarzem i& potem obudziłem się po prostu, leżąc na podłodze 
dopowiedział ten sam lekarz.
 Ja pamiętam, jak chory& ten, który zniknął, zbliżył się do mnie  wtrącił Kulawik.
 I, podobnie jak kolega, następną rzecz, którą pamiętam, było odzyskiwanie
przytomności na podłodze.
 Wszyscy jednocześnie zemdleli w tym szpitalu?  upewnił się policjant.
 Tylko ci będący na korytarzu prowadzącym do wyjścia na podwórko  mruknął
niedbale Zenio Jabłoński, który do tej pory nie powiedział jeszcze ani słowa.
 Czyli na drodze, którą pan&  Michał sięgnął po kartkę do kieszeni.  Krzysztof
Lorent uciekł ze szpitala?
 Ksiądz Krzysztof Lorent  poprawił Kulawik.
 O&
 Trafił tu z podejrzeniem schizofrenii paranoidalnej. Silne omamy, wizje, lęki
depresyjne.
 OK.  Komisarz podniósł do góry ręce, co, jak wierzył, pomagało mu w
uporządkowaniu myśli.  Facet porywa lekarkę z oddziału psychiatrycznego, po
drodze unieszkodliwia wszystkich, na których się natyka, jednocześnie wymazując
im pamięć. Wyskakuje na podwórze, gdzie walczy na miecze z kilkoma mnichami,
których akurat tam spotkał. Nie miał swojego miecza, więc, jak rozumiem, pożyczył
go od kolegów z innego zakonu i zniknął wraz z panią doktor&  Tu ponownie
zerknÄ…Å‚ na kartkÄ™.  AleksandrÄ… SambierskÄ…, nie pozostawiajÄ…c po sobie
najmniejszego śladu. Dobrze zrozumiałem?
 Chce pan nam pomóc?  spytał Jabłoński, którego niespecjalnie rozbawiła
tyrada komisarza.
 Oczywiście. Po to tu przyjechałem  odparł Michał.  Tyle tylko że ja nie jestem z
Archiwum X. Jestem zwykłym, prostym gliną i być może wynika to z mojego
niedoświadczenia, ale nie mam wprawy w ganianiu szermierzy hipnotyzerów w
habitach. Nie mam pojęcia, jak schizofrenik mógł otworzyć trzy bramy z krat, które tu
po drodze minąłem, oraz w jaki sposób umówił się na pojedynek z konkurencyjną
parafią. Gdzie się podziewali strażnicy i sanitariusze? Skoro był tak niebezpieczny,
dlaczego chodził bez opieki po korytarzu? Jednym słowem, panowie  nie kupuję tej
historii. Może będę zbyt obcesowy, ale powiem to: proszę wreszcie zacząć mówić
prawdę, bo na razie nic się nie trzyma kupy. Chyba się ze mną zgodzicie, że jak zwali
się tu prokurator, będą poważne kłopoty. A więc: co tu naprawdę się zdarzyło?!
 Przyszedłem, kiedy było po wszystkim  zaczął od nowa Jabłoński.  Strażnicy i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl