[ Pobierz całość w formacie PDF ]

otworzył ogień z AKSU. Strzelający z granatnika mężczyzna zwalił się na ziemię z
przestrzeloną piersią, Wujek %7łenia odrzucił na bok różdżkę  ołowianych os , lecz artefakt
zapłonął pomarańczowym ogniem tuż przy jego ręce.
 Anioł Stróż zakończył działanie, znów znalazłem się w normalnym świecie, skoczyłem
w bok, nie przestając strzelać. Obok. Obok. Obok.
Punkt zero.
Wewnątrz bliższego wagonika wybuchły płomienie, wyrywając się przez okna, a
zamienieni w żywe pochodnie wartownicy krztusili się krzykiem, tarzając się rozpaczliwie w
trawie.
Zdążyliśmy...
Pierś od pewnego czasu paliła mnie dotkliwie, wsunąłem rękę za pazuchę i bez zdziwienia
wydobyłem pozostałe z amuletu metalowe łuseczki. Dobrze, że mnie nie podpaliło jak
Mielnikowa, który właśnie obwiązywał sobie dłoń.
Co z innymi?
Jeden z blizniaków pochylał się nad nieruchomym ciałem brata. Chwiejący się Napalm
ścisnął palcami krwawiący nos i patrzył na płomienie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Chan z Piegowatym pobiegli do drugiego wagonika i zatrzymali siÄ™ przed drzwiami.
Przełączyłem bezpiecznik na karabin i próbując uspokoić oddech, ruszyłem ku nim.
Chan poczekał na rozkaz Grigorija, przeskoczył przez ciało wartownika, wskoczył do
środka. Zadzwięczało szkło, ktoś krzyknął. Chan wyskoczył zaraz potem, ściskając nasiąkającą
krwią nogawkę. Grisza posłał w otwarte drzwi długą serię, zajrzał do środka.
- Mielnikow, szybciej! - krzyknął, oglądając się. Wujek %7łenia, krzywiąc się z bólu,
podbiegł do dowódcy.
Już nie musiałem się spieszyć, podszedłem spokojnie do wagonika i spytałem Chana:
- Co z tobÄ…?
- Dostał, skurwysyn! - Sycząc przez zęby przekleństwa, wyjął pakiet osobisty i zaczął
bandażować nogę.
-  Siedział kozioł na ławeczce, liczył swoje koziołeczki . - Napalm wciąż jeszcze ściskał
nos. Oparł się o wagonik i zsunął powoli na ziemię. Rozwarł palce, a między nimi od razu
pojawiła się wielka kropla krwi. - Raz, dwa, trzy... Sześcioro ich było. Sześcioro.
- Kogo? - nie zrozumiałem. Bredzi, czy co? Przesilił się, czy to  Magister tak mu wali w
mózg?
- Ludzi. Tam - wskazał na dopalające się szczątki wagonu.
Nie wiedząc, co odpowiedzieć, wzruszyłem tylko ramionami. Co u blizniaków? Jałtin,
który wyszedł z lasu, tłumaczył coś siedzącemu nad ciałem brata chłopakowi - Pierwszemu czy
Drugiemu, z tej odległości nie mogłem rozpoznać - zakładając mu przy tym na ramię opaskę
uciskowÄ….
Pokręciłem głową, zajrzałem za Mielnikowem do wagonika-laboratorium i od razu
poczułem, jak przez całe ciało przebiegły mi kłujące mrówki, będące skutkiem rozlanej w
powietrzu energii magicznej. Jak oni mogli tutaj pracować?
Całe wnętrze było zastawione oplątaną kablami aparaturą. Wolne miejsce znalazło się tylko
na śmietnik przy drzwiach, wąskie przejście i kącik z dwoma krzesłami. Na jednym z nich
siedział człowiek z poderżniętym gardłem.
Nie jestem specjalistą, ale miałem wrażenie, że nic tu wielkiego nie znajdziemy: operator
został załatwiony, ochrona martwa, sprzęt w dużej części rozwalony, a dokumenty, jeśli jakieś
były, niewątpliwie spłonęły.
Rozcięte przewody iskrzyły, czarny dym o nieprzyjemnym zapachu ścielił się na podłodze
i spowijał ciała dwóch strażników.
- Sopel, wyciągaj ciała na zewnątrz. - Grigorij nie wydawał się specjalnie wyprowadzony z
równowagi. Zapytał o coś Mielnikowa, który wodził dookoła jakimś przyrządem
wyglądającym na skaner, ostrożnie schował do plastikowej torebki niedopalony stosik
papierów.
W oprzyrządowaniu coś szczęknęło, dym popłynął silniejszą strugą, a ukłucia mocy stały
się nieznośne.
Najpierw wyniosłem ochroniarza z przestrzeloną piersią, potem drugiego. Ten nie
wyglądał na zwykłego goryla - był zbyt lalusiowaty, a poza tym krótkie ostrze, którym zranił
Chana, nie było zwyczajnym, tanim orężem dla byle kogo.  Skrzydło motyla - bardzo cienka
klinga cięła wyłącznie za sprawą mocy magicznej, zmagazynowanej w dużym kamieniu
szlachetnym wprawionym w głowicę. Bardzo specyficzna broń, ale nie mogła wcale świadczyć
o przynależności posiadacza do Bractwa. Ostatnio stała się bowiem bardzo popularna nie tylko
wśród profesjonalistów, ale także w pewnych kręgach grubych ryb i bogaczy jako swoisty
wskaznik wpływów oraz statusu majątkowego. To na pewno nie był fachowiec, inaczej Chan
nie wyszedłby z walki obronną ręką.
Po ostatniego nieboszczyka nie musiałem się już fatygować, bo wywlókł go osobiście
Grigorij. Niezle poszerzyli uśmiech operatorowi - od ucha do ucha. Obawiali się, że może coś
powiedzieć? Słusznie się pewnie obawiali.
- Zaczynaj - popędził Piegowaty Mielnikowa. Czas...
- Jak mam to zrobić? - %7łenia podsunął dowódcy pod nos zabandażowaną dłoń.
- Przyrząd - ostro rzucił spochmurniały nagle Grisza.
- Bierz. - Mielnikow podał mu metalowy pręt zaostrzony z jednego końca. Z grubszej
strony lśnił wprawiony weń rubin. Wujek %7łeni a wyciągnął z torby drugi taki sam przedmiot.
Dziwne pręty. Nie wiadomo, czy lite, kute, czy też wydrążone, a z ostrzejszego końca miały
coÅ› jakby rowki.
Grisza odwrócił trupa właściciela  Skrzydła motyla twarzą w dół, wziął szeroki zamach i z
chrzęstem wbił pręt w kość potyliczną. %7łelazo zagłębiło się prawie na dwie trzecie długości.
Piegowaty z pełnym spokojem wziął drugi  przyrząd , żeby powtórzyć procedurę z
operatorem.
Nic z tego nie rozumiałem. Do głowy przychodziło mi tylko jeszcze jedno powiedzonko
Sielina:  Wszystko to coraz dziwniejsze i dziwniejsze . Laboratorium odnalezliśmy, wszyscy
zostali zabici, zatrzymaliśmy produkcję mózgotrzepów. Zadanie wykonane? Ano, wykonane.
A może nasze działania mają na celu coś więcej, kryje się w nich ukryta głębiej treść? Bo co to
za manipulacje? Po co ci dwaj amatorzy anatomopatologii bawią się w oprawianie trupów?
To już się nie mieściło w głowie! Przecież nie pobierali wycinków do analiz! Jedyne, co
mogli robić, to odczytywanie informacji wprost z mózgów nieboszczyków. Wprawdzie o takiej
technologii jeszcze nie słyszałem, ale przecież nauka idzie wciąż do przodu. A przecież media
zjadły już zęby na odzyskiwaniu wiadomości od trupów i chociaż uparcie opowiadają bzdury
na temat kontaktów z duchami, wszyscy przecież wiedzą, o co tak naprawdę chodzi.
Jaka też informacja mogła aż tak być potrzebna Drużynie? Najbardziej oczywiste to
kontakty i hasła. Ale po co w takim razie dziurawić czaszkę operatorowi, który na pewno ich
nie znał? Czyżby najważniejsze było opanowanie techniki sporządzania mózgotrzepów? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl