[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Mógłby pan znalezć czas, aby pogawędzić trochę z tym lub owym spośród starych
znajomych, na przykład o niezapomnianych czasach w Warszawie i Paryżu.
 Chyba nie z von Seydlitz-Gablerem. Przecież nie zamierza go pan zwabić do Berlina?
Prevert uniósł w górę ręce, jak kupiec, którego wartość towaru zostaje zakwestionowana.
 Pewien tutejszy wydawca zaprosił do Berlina pana von Seydlitz-Gablera, aby omówić
z nim sprawę jego pamiętników. Znalezienie tego wydawcy nie sprawiło zbytnich trudności.
Krótko mówiąc, generał w stanie spoczynku już tutaj przybył, oczywiście z małżonką.
Wydatki pokrywa zapraszajÄ…cy.
 Brakuje jeszcze tylko córeczki.
- Ulryka von Seydlitz-Gabler mieszka w Berlinie już od kilku lat. Obecnie pełni funkcję
sekretarki pewnego doradcy przemysłowego.
 Jakież pańskie zamiary kryją się za tym rodzinnym spotkaniem?
 Szczerze mówiąc, nie wiem jeszcze tego dokładnie. Kahlenberge. Jedno jest chyba
pewne: ściągnę Tanza do Berlina. Von Seydlitz-Gabler oraz do pewnego stopnia pan
pełnilibyście na razie funkcję magnesów. Pózniej i on, i pan moglibyście oddać niemałe
usługi jako świadkowie, albo rzeczoznawcy.
 Nie wierzy pan chyba, że mogłoby udać się panu ściągnąć tu nawet Hartmanna. A może
chce pan prowadzić swe dochodzenie bez świadka koronnego?
 Właśnie czynię w tym kierunku potrzebne kroki.
Stali na Kurfurstendamm i patrzyli na kościół zwany Gedachtniskirche. Pociemniała od dymu
wieża działała przygnębiająco i panowała nad wielkim miastem o wiele bardziej niż nowe
fasady domów z chromu i laki.
 Wystarczy przejść przez ulicę  powiedział Prevert.  Hotel pański jest naprzeciwko.
Ma pan zarezerwowany w nim pokój z telefonem. Przypuszczam, że bagaż pański jest już na
miejscu.
 Organizacja godna uznania.
Umówili się na kolację, ustalili, ze około godziny dziewiętnastej Prevert będzie oczekiwał
swego przyjaciela w hallu hotelowym. Podali sobie ręce. Uśmiechnęli się do siebie jak
staruszkowie zdolni do niejednej młodzieńczej psoty. Kahlenberge udał się do swego hotelu.
Prevert wsiadł do czekającego przed restauracją wozu.
Wóz minął oba posterunki kontrolne przy Bramie Brandenburskiej, przemierzył ulicę pod
Lipami i znalazł się na Friedrichstrasse. Kilka domów za Pałacem Admiralskim zatrzymał się
przed zapyloną, szarą fasadą: ziejące pustką otwory w miejscach, w których były okna,
potężne słupy, architektonicznie potworna, niegdyś pruska jaskinia przeznaczona dla
urzędów.
W domu tym był monsieur Prevert jednym z dyrektorów francuskiej służby bezpieczeństwa i
koordynatorem Interpolu. W tym charakterze spotkał się z radcą Ministerstwa Spraw
Wewnętrznych NRD  Karpfenem. Policjanci wszystkich krajów byli w owych czasach
jedynymi władzami, które miały wspólne interesy. Oczywiście tylko wtedy, kiedy chodziło o
zbrodnie kryminalne.
Między tymi dwoma ekspertami międzynarodowej policji rozwinęła się dłuższa rozmowa na
tematy fachowe. Dzielili się doświadczeniami na temat wykorzystywania kartotek z
odciskami palców oraz sugestiami dotyczącymi międzynarodowego ścigania zbrodniarzy.
Wreszcie zaczęli gawędzić już półoficjalnie o środkach nasennych oraz o stosowaniu
detektorów, demaskujących kłamstwo.
Zbrodnia drezdeńska, o której wspominał Prevert, istotnie zaalarmowała policję kryminalną.
Na prośbę Drezna centrala berlińska poruczyła tę sprawę jednemu ze swoich najlepszych
komisarzy.
 Czy nie mógłbym być panu pomocny, drogi panie kolego?
 Będziemy za każdą kolegialną pomoc bardzo wdzięczni  odparł Karpfen.  Ale na
czym miałaby ona, pańskim zdaniem polegać?
 Wydaje się, że zbrodnia w Dreznie nie jest odosobniona.
 To niezwykle interesujące. Czy mógłby mi pan dać do dyspozycji odnośne szczegóły.
 Ależ oczywiście. W zamian, żeby uniknąć jakichś nieporozumień, zaznajomiłbym się
chętnie z dotychczasowymi protokółami dochodzeń.
 Koniecznie?
 To mój warunek  odrzekł Prevert.  W żadnym wypadku nie chciałbym popełnić
jakiegoś fałszywego kroku. Mogłoby to pociągnąć za sobą niemiłe rezultaty, a na to na moim
stanowisku pozwolić sobie nie mogę.
 Zarządzę, aby wszystkie dane były do pańskiej dyspozycji, tak samo, jak i urzędnik,
kierujący tutaj u mnie śledztwem. Powiedzmy jutro po południu.
 Najserdeczniej dziękuję  powiedział Prevert z przesadną uprzejmością.  A więc ta
rzecz została już ustalona. Ale mam jeszcze jedną prośbę natury bardziej prywatnej, a byłbym
niezmiernie zobowiązany za jej spełnienie. Chętnie podziękuję panu radcy za to osobiście w
Paryżu.
 Paryż!  zawołał Karpfen.  Kto wie, kiedy zdarzy mi się okazja pojechania tam!
 Najpózniej w przyszłym miesiącu. Nasza dzisiejsza rozmowa na temat nowych metod
ścigania przestępców musi być kontynuowana w możliwie krótkim terminie. Odnośna
konferencja odbędzie się w Paryżu. Mam zamiar uwzględnić niektóre pańskie sugestie.
 Bardzo pięknie! Niechże mnie pan teraz zaznajomi z tą swoją prośbą prywatną.
 Proszę notować. Chodzi o niejaką panią Konstancję Hartmann. Jest wdową po małym
urzędniku, mieszka w Halle, Giebichensteinstrasse 14, drugie piętro. Byłbym bardzo
wdzięczny, gdyby ta starsza pani mogła przyjechać do Berlina, ewentualnie na koszt państwa.
Szczegóły pozostawiam panu.
 W grę wchodziłyby względy socjalne, na przykład badania lekarskie. Albo kulturalne, na
przykład pójście do opery, zwiedzanie muzeów państwowych...
 Każdy pretekst jest dla mnie dobry, drogi panie kolego. Najważniejsze, żeby ta starsza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl