[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z kolei udało się wytłumaczyć mojej małżonce, że łóżko
w jej dawnym pokoju w żaden sposób nie nadaje się na
łoże małżeńskie.
Kompletny idiota, pomyślała Rosy. Akurat tej rzeczy nie
trzeba było tłumaczyć ani jej, ani też nikomu innemu.
Wystarczył bowiem jeden rzut oka, aby zdyskwalifikować
jej koję jako ewentualne łoże małżeńskie.
Guard jeszcze długo rozwodził się na temat sypialni,
łazienek i wanien, jak również swoich planów związanych
z modernizacją domu. Gdy jednak skończył i pani Frinton
odeszła, Rosy wybuchnęła:
- Zdaje siÄ™, że ustaliliÅ›my raz na zawsze, które sypial­
nie zajmujemy.
- Sytuacja uległa zmianie, i to w sposób diametralny.
Bystre i podejrzliwe oczka Edwarda muszÄ… widzieć każde­
go wieczoru, że znikamy oboje za tymi samymi drzwiami.
GwaÅ‚townie pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…, również w reakcji na pod­
suniÄ™ty jej przez Guarda talerz z kanapkami, na które spo­
jrzała ze szczerą odrazą.
- Co to, to nie! %7ładnej wspólnej sypialni! Ty chyba
postradałeś zmysły, Guard.
- Bynajmniej, Rosy. Prawdę mówiąc, nie mamy innego
wyboru. Warunki dyktuje nam sytuacja. WiÄ™c albo bÄ™­
dziesz spać ze mną w jednym łóżku, albo będziesz spać
sama na pryczy w jednym z tych ponurych budynków
zwanych więzieniami.
- Straszysz, Guard. Chcesz, żebym ze strachu zgodziła
się na każde warunki, każdy układ.
O%7Å‚EC SI ZE MN 1 09
- Czy naprawdę sądzisz, że muszę uciekać się do tak
skomplikowanych intryg, by pójść z kobietÄ… do łóżka? Wy­
doroślej, Rosy. Nie seks w tej chwili mi w głowie, tylko
oszustwo, nasze wspólne oszustwo.
Zagryzła dolną wargę. Strach, przed którym się dotąd
broniła, spłynął cieniutkim strumyczkiem do jej serca.
- Ale chyba nie myÅ›lisz na serio o tym wiÄ™zieniu? Prze­
cież nie dopuściliśmy się żadnego ciężkiego przestępstwa.
- Nazywaj to, jak chcesz, lecz podstÄ™pne wyzucie ja­
kiejś osoby z jej słusznych praw do dziedziczenia było, jest
i będzie poważnym przestępstwem, przynajmniej
w oczach prawa. Kiedy zaś staniesz przed trybunałem, nie
licz, że zmiÄ™kczysz serca sÄ™dziów swojÄ… niewinnÄ… twarzy­
czkÄ…. - ZlustrowaÅ‚ jÄ… zimnym spojrzeniem. - Lecz, oczy­
wiście, jeżeli wolisz przejść do porządku nad moją radą
i podjąć ryzyko...
- Nie - zaprzeczyła najszybciej, jak mogła.
- Sytuacja, w jakiej siÄ™ znalezliÅ›my, ciąży mi w rów­
nym stopniu, jak tobie - powiedział Guard. - Zgodziłem
się ożenić z tobą, Rosy, lecz w naszej umowie nie było ani
sÅ‚owa o dzieleniu łóżka. To Edward wymusza na nas zmia­
nÄ™ ukÅ‚adu. Wyproszenie go stÄ…d, moim zdaniem, nie wcho­
dziÅ‚o w ogóle w rachubÄ™. Musimy go w jakiÅ› sposób zneu­
tralizować i strzec się podsycania jego podejrzeń.
Zapewnienie Guarda, że ani myÅ›laÅ‚ wÅ‚Ä…czać do ich oszu­
kaÅ„czego zwiÄ…zku spraw łóżkowych, powinno byÅ‚o wÅ‚a­
Å›ciwie jÄ… ucieszyć. Rzecz dziwna jednak, podziaÅ‚aÅ‚o ni­
czym dowód wzgardy i odrzucenia. Nie byłaby jednakże
sobą, gdyby w takiej sytuacji dała dostęp rozdrażnieniu
i upokorzeniu.
O%7Å‚EC SI ZE MN
110
GodzinÄ™ pózniej wyruszyli na obchód domu, by wy­
brać dla siebie sypialnię. Otwierali coraz to inne drzwi,
zaglądali do środka, dzielili się uwagami, a Rosy czuła
siÄ™ jak we Å›nie. Trudno jej byÅ‚o uwierzyć w realność te­
go wszystkiego. Realność grózb Guarda, realność niebez­
pieczeÅ„stwa ze strony Edwarda, realność perspektywy spa­
nia w jednym łóżku z mężczyzną, który kroczył obok
i z którym ją nic nie wiązało, prócz sekretnej umowy. Cała
ta ponura rzeczywistość musi prÄ™dzej czy pózniej oka­
zać siÄ™ sennÄ… fantasmagoriÄ…, nocnym koszmarem. Wystar­
czy obudzić siÄ™, otworzyć oczy i rozejrzeć siÄ™ wokół sie­
bie, aby zobaczyć świat, do którego przywykła i który
akceptowała.
- Powiedz, Guard, czy naprawdÄ™ groziÅ‚oby nam wiÄ™­
zienie? - zapytała, ogarniając spojrzeniem duże wygodne
łóżko z kolumienkami, kominek, jasne tapety i gruby dy­
wan. Było jasne, że sypialnia, do której właśnie weszli, jest
tą, której szukali.
- Czego ty właściwie oczekujesz ode mnie? %7łebym
pocieszył cię jakimś cukierkowym kłamstewkiem? Tego
właśnie dzieci oczekują od dorosłych, ty zaś, zdaje się,
utrzymujesz, że podobno nie jesteś już dzieckiem.
- Ale gdy Edward wreszcie przekona się, iż jesteśmy
prawdziwym małżeństwem, to czy wówczas przestanie być
grozny?
- Trudno tu cokolwiek z góry rozstrzygnąć. NiewÄ…tpli­
wie bezpieczniej dla nas byÅ‚oby raczej przeceniać Edwar­
da, niż go nie doceniać. To łgarz i oszust i, podobnie jak
wszyscy Å‚garze i oszuÅ›ci, dość szybko rozpoznaje kÅ‚am­
stwa i oszustwa popełnione przez innych.
- Nie sądzę, aby spał tutaj ktoś przez ostatnie dwadzie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl