[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jej w głębszą otchłań niż rozpacz, jaka ją ogarnęła, gdy odszedł od
niej bez słowa.
70
RS
ROZDZIAA SIÓDMY
- Widzisz, to jest spora niecka. W tym miejscu koryto rzeki
musiało być kiedyś głębsze. Gdybym miała zgadywać,
powiedziałabym, że woda spadała kaskadą z tego skalnego masywu
do jakiegoś naturalnego basenu i dopiero stamtąd wypływała jako
rzeka.
Stali w niecce osłoniętej od góry nawisem skalnym. Samantha
tłumaczyła księciu przesłanki, na których oparła twierdzenie o
zmianie biegu rzeki. Nie patrzyła na Vere'a i starała się do niego nie
zbliżać. Nie potrafiła zachowywać się naturalnie po tym, co między
nimi zaszło. Tak bardzo chciała być blisko niego, z nim, że aż się
trzęsła z pożądania.
- Te kamyki zostały wygładzone przez płynącą wodę -
stwierdziła, wziąwszy do ręki garść drobnego żwiru. - Tylko rzeka
mogła je tak precyzyjnie obrobić. Dlatego uważam, że w tej niecce
kiedyś była woda i stąd wypływała Dhurahni. Do dzisiejszego koryta
rzeki prowadzi stąd coś na kształt szerokiej ścieżki, która kiedyś była
korytem rzeki.
Vere nabrał pewności, że nie zdoła przekonać, Samanthy, żeby
zrezygnowała ze swoich twierdzeń. Musiał znalezć inny sposób
unieszkodliwienia informacji, które sprzedała emirowi.
- Znajdujemy się o trzydzieści kilometrów od granicy z Khulua,
a rzeka przesunęła się najwyżej o pół kilometra - powiedział. -
NaprawdÄ™ nie rozumiem, jakie to ma znaczenie.
71
RS
Vere także na nią nie patrzył. Mimo to zauważył, jak poranna
bryza potargała jej włosy. Poczuł przemożną chęć dotknięcia ich i
przytulenia się do tej kobiety, którą powinien pogardzać. W nocy...
Nie, nie chciał o tym myśleć. Wolał sądzić, że to była gra,
mistrzowski popis, na jaki stać tylko najlepszych zdrajców. Byłby
głupcem, gdyby pozwolił sobie myśleć inaczej. Vere nie był głupcem.
Był władcą. Nie miał prawa do żadnej słabości, nie mógł się poddać
żądzy i to tak ogromnej, że nic prócz niej się nie liczyło.
- Dla mnie to ma znaczenie - odparła Samantha. - Tak samo jak
miało znaczenie dla tego, kto dokonał tej zmiany. I właśnie z tego
powodu ta sprawa bardzo mnie interesuje. Dlaczego włożono tyle
wysiłku w coś, co nie ma żadnego praktycznego znaczenia? Przecież
trzeba było wykuć kanał w litej skale, co wiązało się z ogromnymi
kosztami. Po co ktoś zadawałby sobie tyle trudu bez żadnego
konkretnego celu? Ta historia nie ma najmniejszego sensu.
- Dla Europejczyka na pewno nie, ale ludzie Wschodu myślą
inaczej.
- A więc jednak był jakiś powód? - Samantha zapomniała o
ostrożności i popatrzyła na Vere'a.
Usta wciąż miała nabrzmiałe od pocałunków, a twarz bladą po
nieprzespanej nocy. Vere poczuł pożądanie. Pragnął jej tak bardzo,
że...
Nie mógł sobie pozwolić na niekontrolowane pragnienia! Był
władcą!
- Był powód - przyznał, odganiając prześladujące go myśli i
obrazy. - Ale nie wypływał z konieczności zabezpieczenia naszych
72
RS
praw do tej rzeki, ponieważ nie było to potrzebne. Rzeka Dhurahni
należała, należy i będzie należeć do Dhurahnu. Nikt nie ma prawa
podważać tego faktu.
- Więc dlaczego zadano sobie tyle trudu?
Jej dociekliwość na nowo obudziła podejrzenia Vere'a,
przypomniała mu, po co tutaj przyjechał. Celem Samanthy McLellan
było zebranie jak największej liczby informacji, które potem przekaże
emirowi! Oczywiście nie musiał odpowiadać na jej pytania, ale nie
miał też żadnego powodu, żeby ukrywać przed nią prawdę. Zwłaszcza
kiedy nabrał pewności, że nie zdoła jej przemówić do rozsądku i
namówić, żeby przestała służyć władcy ościennego państwa.
Samantha sądziła, że nie doczeka się odpowiedzi. Vere
wpatrywał się w skały wiszące nad wyschłą niecką, które osłaniały ich
przed coraz mocniej palącym słońcem. Zastanawiała się, dlaczego
właśnie jej coś takiego się przytrafiło, dlaczego los potraktował ją tak
okrutnie, dlaczego nie pozwolił jej pokochać innego mężczyzny.
- TÄ™ historiÄ™ przekazuje siÄ™ w mojej rodzinie z pokolenia na
pokolenie - zaczął Vere. - Granice naszego państwa zostały oficjalnie
wytyczone i zaakceptowane mniej więcej w tym samym czasie, kiedy
mój pradziadek pojął za żonę córkę brytyjskiego dyplomaty. Młodzi
małżonkowie udali się do Dhurahnu. Swoją pierwszą poślubną noc
spędzili na pustyni, w miejscu, z którego wypływa nasza rzeka. Oboje
pływali w tym jeziorku, w którym teraz stoimy, ponieważ stąd właśnie
w tamtych czasach wypływała rzeka Dhurahni. Miałaś rację. Jej bieg
został sztucznie zmieniony.
Wciąż patrzył na zwisające nad ich głowami skały.
73
RS
- Podobno było tutaj bardzo pięknie. Wokół jeziorka rosła bujna
roślinność, a nawet kwitły kwiaty. To właśnie tutaj małżeństwo mego
pradziadka zostało skonsumowane, tu poczęło się ich pierwsze
dziecko: mój dziadek. Pradziadek tak bardzo kochał swoją żonę, że
kazał zmienić bieg rzeki, żeby nikt nigdy nie mógł zobaczyć miejsca,
w którym posiadł ją po raz pierwszy, ani nawet wyobrażać sobie tego,
co tylko on jeden miał prawo wiedzieć. To było dla obojga wyjątkowe
miejsce. Pradziadek wolał je zniszczyć, niż się i zgodzić, żeby
ktokolwiek poza nimi je oglądał.
- To musiała być wielka miłość - powiedziała Samantha, z nutą
tęsknoty w głosie.
- To była wielka miłość - potwierdził Vere. Stojąc obok niej,
opowiadając jej o pradziadku,zrozumiał, że w nocy zagarnęła część
jego duszy i że już tej cząstki nigdy nie odzyska. Niestety nie mógł
sobie ułożyć życia z Samanthą, choćby pragnął jej bardziej niż
powietrza. Była płatnym szpiegiem emira, a Vere miał obowiązki
wobec swojego kraju i wobec ludu. Nie miał prawa kierować się
uczuciami. Już dawno minęły czasy, kiedy mężczyzna mógł sobie
pozwolić na postawienie miłości na pierwszym miejscu, tak jak to
zrobił jego pradziadek.
Miłość? - zdziwił się Vere. Jaka miłość? Nie kocham tej
kobiety!
Kiedy budował wokół serca mur mający je chronić przed
miłością, sądził, że broni się przed kobietą, która zobaczy w nim
poetę, wielbiciela pustyni będącej jego natchnieniem i z tego powodu
go pokocha. Miałaby go pokochać, pomimo tego że jest księciem, a
74
RS
nie dlatego, że nim jest. Kobieta,przed którą chronił swe serce, miała
go kochać tak, jak jego matka kochała swojego męża: ponad
wszystko, bardziej nawet niż własne dzieci. Ale to nie była ona. Vere
nie kochał Samanthy McLellan!
Problem w tym, że rytm jego serca mówił coś całkiem innego.
Ono twierdziło, że Vere kłamie. Kochał Samanthę McLellan
namiętnie, tak jak jego pradziadek kochał swoją angielską żonę. To
uczucie zostało mu przekazane w genach, było mu przeznaczone.
Niestety Vere musiał walczyć z przeznaczeniem. Nie wolno mu było
kochać kobiety niegodnej jego zaufania.
Samantha wyobrażała sobie opisaną przez Vere'a scenę. Biała
kobieta i smagły mężczyzna w jeziorze otoczonym morzem zieleni i
różnobarwnymi kwiatami. Tyle że ci ludzie mieli znajome twarze. To
były twarze jej i Vere'a...
Otrząsnęła się z niepożądanych myśli i spojrzała na miejsce, w
którym niegdyś znajdowało się jeziorko. Teraz była tu tylko dziura w
ziemi pełna niedużych wygładzonych przez wodę kamyków. Po
pięknie tego miejsca, tak jak i po miłości dwojga młodych ludzi, nie
pozostał nawet najmniejszy ślad. Prócz tego w ludzkiej pamięci.
- Znałeś tę historię od zawsze - odezwała się
Samantha - więc dlaczego twierdziłeś, że jestem w błędzie,
dlaczego się upierałeś, że nikt nigdy nie zmieniał biegu Dhurahni? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl