[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na pewno jesteśmy gorsi od nich.
 Chyba& zawsze nas przewyższali?  zauważył Tim.
 Może trochę. Ale nie tak baróo. A teraz to już na pewno nad nami górują.
Rozbroili nas, bo oni nas bronią. Zlikwidowali badania kosmiczne, bo oni i tak więcej
. Wyjście z cienia 35
wieóą o Kosmosie, niż my zdołalibyśmy się dowieóieć. Nie pozwalają rozw3ać nauki,
poza wyznaczonymi óieóinami. Pokawałkowali luókość, rozmieścili równomiernie na
wszystkich lądach& Na oko, same stąd korzyści& Okazało się, że daleko do przelud-
nienia i klęski głodu, jeśli się wykorzysta wszystkie obszary, leżące dotąd odłogiem i nie
zamieszkane& Na zbrojenia siÄ™ nie wydaje, na Kosmos. Rozw3a siÄ™ rolnictwo, produkcjÄ™
dla luói. Nikt nie głoduje.
 Więc jak to jest, óiadku, naprawdę z tymi Proksami, dobrzy są czy zli?  wtrącił
Nik.
Greg milczał i uśmiechał się, patrząc na swoją dłoń. Usiadła na niej pszczoła, obłado-
wana kwiatowym pyłkiem. Wędrowała teraz wzdłuż chudego palca, próbując poderwać
się do lotu. Starzec pstryknął palcami, pszczoła bzyknęła i uniosła się w górę, szybując
w stronÄ™ pasieki.
 Jacy są?& Ani dobrzy, ani zli. Są sprytni po prostu  powieóiał bartnik. 
Czy wiecie, co robię, by moje pszczółki chciały produkować dużo miodu? Zabieram im
ten miód, wyjmuję z ula pełne plastry i wstawiam puste. Ułatwiam pszczołom ich pracę.
Dostają gotowe plastry, z pustymi komórkami do zapełnienia, A na zimę daję im cukier
zamiast miodu, który zabrałem. Opiekuję się nimi, osłaniam ule przed mrozem, tępie
szkodniki. A kiedy się pszczoły wyroją, osaóam nowy rój w przygotowanym ulu, nawet
miodu im daję trochę na początek, jak myślicie, czy jestem dla nich dobry, czy zły?
Greg uśmiechnął się. Zmarszczki na jego policzkach koło ust układały się w ironiczny
grymas.
 Tak, tak&  powieóiał powoli.  One pracują, a ja ich bronię. Służę moimi
możliwościami i wieóą. Czasem mnie któraś użądli, ale nie gniewam się o to na pozostałe.
Co one o mnie myślą? Nawet nie baróo mnie to interesuje. Ważne, że robią dla mnie
miód. Lubię, je, nie krzywóę  bo byłoby to wbrew moim interesom! A one wieóą,
że nie ma na mnie sposobu. %7łal im może tego miodu, ale cóż mogą zrobić? Muszą płacić
za to, co robię dla nich! Mam siatkę na twarzy, gdy podbieram miód. Bronią go trochę,
ale i tak im zabiorę. Każdy rój broni tylko swojego ula, nic go nie obchoói, że właśnie
okradłem sąsiadów! Mnie zależy na mioóie, więc nie pozwoliłbym pszczołom, by sobie
podróżowały z ula do ula, politykowały przeciwko mnie, wymyślały nowe roóaje jadu
przeciw wrogom, robiły jakieś pszczele wynalazki& Nie patrzyłbym zbyt przychylnie na
prowaóone przez nie badania naukowe  chyba że dotyczyłyby produkcji miodu albo
wychowania młodych pszczółek. Nie pozwoliłbym na nadmierny wzrost ilości trutni.
Wyrzucałbym trutnie z ula, gdyby pszczoły same tego nie robiły! A już na pewno nie
pozwoliłbym badać moich obyczajów i słabostek, mojej anatomii i fizjologii. Po co im to
wieóieć?
 Ale, gdyby tak wszystkie, solidarnie&  powieóiał Filip.
 Pewnie, pewnie& Mogłyby mnie zakłuć żądłami, gdy śpię. Ale takie mądre jeszcze
nie są!  powieóiał Greg wstając.  Chodz, Filipie, dam ci trochę miodu, ale pomóż
mi wydobyć beczułkę z piwnicy. Trudno mi choóić po drabinie, a w domu nie trzymam,
bo Proksowie zwęszą i zabiorą. Przylatują tutaj coraz częściej, łapy przez okno do chałupy
pchajÄ…&
Wszedł z Filipem do wnętrza chaty, a Tim i Nik przyglądali się z daleka pracują-
cym pszczołom. Polana porośnięta była kwitnącymi kępami ziół, pszczoły krążyły ocię-
żale wśród kwiatów, ich granie wisiało nad polaną jednostajnym szmerem.  Wyglądają
na zadowolone, może nawet są szczęśliwe  pomyślał Tim.  Słońce, ciepło, pod do-
statkiem pyłku i nektaru. Pracują spokojnie, są bezpieczne, bartnik czuwa nad nimi. Ani
myślą się buntować. Nawet nie czują się wykorzystywane& 
Z chaty wyszedł Filip z blaszanym wiaderkiem, przykrytym pokrywką, a za nim Greg,
niosąc trzy fajansowe miseczki i łyżki.
 Spróbujcie  podsunął chłopcom miseczki z ciemnym, leśnym miodem.
Usiedli na trawie, a Greg przycupnął na brzegu ławki i patrzył z zainteresowaniem,
jak lizali łyżki, jakby szukał na ich twarzach potwieróenia najwyższej jakości produktu
swoich pszczół.
 Pan był żołnierzem, óiadku Greg?  zagadnął Tim.
 Byłem. Baróo to dawne czasy&  Greg usiadł wygodniej.
Filip i Nik spojrzeli na siebie ukradkiem, porozumiewawczo.
. Wyjście z cienia 36
 Niech nam óiadek opowie o inwazji  powieóiał Nik przymilnie.
 Ech, tyle razy słyszeliście.
 Ale Tim nie słyszał. To przecież jedyna okazja, bo chyba nikt już tego nie pamięta
oprócz óiadka!
Starzec pokiwał smętnie głową.
 Tak, tak& Nie ma już tych óielnych chłopców z Pierścienia& Było nas wielu,
trudno było, ale pięknie, wspaniale& Każdy dał z siebie wszystko. Przecież choóiło o cały
nasz glob& Szkoda, że tyle wysiłku, tyle poświęcenia poszło na marne&
 Jak to: na marne? Przecież&
 Na marne, chłopcze. Wiem, co mówię. Wszystko przez naczelne dowóótwo.
Gdyby pozwolono nam óiałać do końca& Nam, znającym sytuacją& Może byłoby teraz
inaczej. Ale oni, generałowie ze sztabu, którzy nigdy nie byli na orbicie Pierścienia, dali
się omamić& Ja byłem w zwiaóie, wiem najlepiej. Mój dowódca posyłał meldunek za
meldunkiem, ostrzegał. Ale generałowie ugięli się, chcieli wszystko szybko zakończyć.
Nie dostaliśmy nowych rakiet, a przecież były& Było ich dość na Ziemi, cały zapas, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl