[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Toż to pewnie ów eliksir, owo wino cudowne!
Porwał się na równe nogi.
- Wracajmy tam, Conanie, wracajmy do tego korytarza, dopóki nie wydobrzejesz!
- Przenigdy! - zawołał barbarzyńca. - Czyśmy szczury, by kryć się po norach?
Odejdziemy z tego przeklętego miasta i niech no tylko ktoś spróbuje stanąć nam na drodze!
- A twe rany?
- Nie czuję już mych ran! - rzekł razno. - Moc to może złudna, co z tego wina płynie, ale
zaprawdę nie czuję już bólu!
Podszedł do okna, którego Natala w ogóle uprzednio nie zauważyła. Zerknęła ponad
jego ramieniem. Orzezwiający wiatr poruszył jej jasne loki. Ponad nimi wznosiło się ciemne,
aksamitne niebo, usiane gwiazdami. Pod nimi szarzała głucha, bezkresna pustynia.
- Mówiła Thalis, że to miasto jest jednym wielkim pałacem - przypominał sobie Conan
- przeto i w basztach na murach muszą się mieścić komnaty. I to właśnie taka komnata. Nie
omylił nas dobry los.
- Co zamyślasz? - spytała z obawą w głosie.
- Tam na stole stoi kryształowy dzban - rzekł zamiast odpowiedzi. - Napełnij go wodą i
mocno owiąż paskiem owej zasłony, tak, by było za co uchwycić. A ja ukroję kęs owych obić
jedwabnych.
Uczyniła, jak kazał, a gdy głowę podniosła, on właśnie wiązał skręcone pasma jedwabiu
w długą linę, której jeden koniec przymocował do nogi masywnego stołu z kości słoniowej.
- Poszukamy szczęścia na pustyni - oznajmił barbarzyńca. - O dzień drogi stąd jest
przecie oaza, a jeszcze dalej owe bujne łąki. Tam się zatrzymamy, bym wylizał rany. Zaiste, to
wino jest płynem czyniącym cuda! Niedawno byłem półtrupem, teraz góry mógłbym
przenosić! Okryj się czymś.
Natala zapomniała, że jest zupełnie naga, nie miała zresztą nic przeciwko temu, ale
przecie żar i skwarne słońce mogłyby zniszczyć jej białą płeć, spowiła więc swą kibić w
jedwabną szmatkę. Cymmeryjeżyk tymczasem podszedł do okna i z pogardliwą łatwością
wyłamał miękkie, kute w złocie kraty. Biodra Natali opasał następnie jedwabna liną,
zawiązując ją w pętlę, po czym przeniósł dziewczynę ponad zielonkawym parapetem, tak że
zawisła jakieś trzydzieści stóp ponad ziemią, i z wolna opuścił na dół. Gdy tylko dotknęła
stopami piasku i wyślizgnęła się z jedwabnej pętli, Conan wciągnął sznur, przywiązał doń
dzbany z wodą i winem - i już po chwili stały obok dziewczyny, a po sznurze wzdłuż szklistego
muru zsuwał się Cymmeryjczyk.
Gdy sięgnął ziemi, Natala odetchnęła z ulgą. Stali oto ramię przy ramieniu u stóp
potężnego muru, samotni pod gwiezdnym sklepieniem, otoczeni zewsząd piaskami pustyni.
Jakież jeszcze niebezpieczeństwa czyhają na nich - nie wiedziała dziewczyna, ale teraz jej serce
śpiewało z radości, bo cało przecie wyszli z tego upiornego miasta.
- Jeśli znajdą linę, mogą ruszyć w pościg - mruknął Conan, przewieszając przez ramię
oba związane ze sobą dzbany. Skrzywił się, gdy zetknęły się z jego obolałym ciałem. - Tuszę
wszelako, że nie wyjdą z miasta. Tam droga na południe. Ruszajmy.
Z czułością niespotykaną u tego barbarzyńcy ujął Natalę za rękę i ruszył przed siebie,
dopasowując swe wielkie kroki do małych kroczków dziewczyny. Nie oglądał się za siebie na
zimno błyszczące pod wysokimi gwiazdozbiorami miasto Xuthal.
- Powiedz mi, Conanie - zdobyła się na odwagę Natala - gdyś walczył z potworem,
a potem szedł tym czarnym korytarzem, czyś nie widział gdzie Thalis?
- Było ciemno zupełnie, widzieć jej nie mogłem, alem drogę macał przed sobą i wiem,
że tam nikogo nie było.
- Dręczyła mnie ona - szepnęła Natala - a jednak żal mi tej dziewczyny.
- Zgotowali nam gorące przyjęcie w tym przeklętym mieście - prychnął gniewnie
barbarzyńca, ale zaraz odzyskał humor. - Założę się, że zakarbują sobie dobrze naszą wizytę.
Sprzątania czeka ich moc. Mózgi i kiszki walają się na marmurowych kafelkach, a ów bóg
Thog, jeśli jeszcze zipie, gorzej ode mnie pokiereszowany. Przyznać trzeba, żeśmy mieli
szczęście. Oto mamy wodę i wino, i wiemy, gdzie szukać oazy. Jam co prawda poranion, a tyś
oćwiczona...
- Twoja to wina! - zawołała. - Gdybyś się tak nie gapił na tę stygijską kocicę...
- Do stu demonów! - zaklął. - Czyż trzeba końca świata, by dziewka zapomniała o
zazdrości? A czym to ja kazał tej Stygijce, aby rozmiłowała się we mnie? Toż to niewiasta jeno
była!
SPIS TREZCI
Od wydawcy
Era Hyboryjska (część I)
Dom pełen łotrów
Córa lodowego olbrzyma
Królowa Czarnego Wybrzeża
Narodzi siÄ™ wiedzma
Pełzający cień [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl