[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myje. Mimo uznałam, że powinnam się pospieszyć.
Była bardzo drobną, chudą dziewczynką i widać jej było wyraznie wszystkie żebra.
Zauważyłam na jej ciele liczne blizny.
- Co ci się tu stało? - zapytałam, myjąc jej ramię. Na jego| wewnętrznej stronie
ciągnęła się blizna długa na dwa cale.
- Tu kiedyś złamałam rękę.
- Jak to się stało?
- Upaść przy zabawie. Lekarz dać tu gips.
- Upadłaś w czasie zabawy? Przytaknęła, oglądając uważnie bliznę.
- Upaść na chodnik. Tato mówi, że ja cholerna niezdara. Często się kaleczę.
Nie mogłam powstrzymać się przed zadaniem pytania, której zwykle pojawia się w
rozmowie z moimi dziećmi.
- Czy twój tato robi coś, po czym zostają takie blizny? Bije mocno czy coś w tym
rodzaju?
Kiedy znowu spojrzała na mnie, jej twarz spochmurniała. Patrzyła na mnie długo w
milczeniu, aż zaczęłam żałować, że ją o to zapytałam. Być może nie nadszedł jeszcze czas na
tak osobiste pytania.
- Mój tato, nie, on tak nie robić. Bardzo by mnie nie zranił. On mnie kocha. Zbije
mnie czasem, ale to po to, żebym była dobra. Czasem trzeba bić dzieci. Ale mój tato mnie
kocha. Po prostu jestem niezdara i dlatego tyle blizn - dodała nieco obronnym tonem.
Wyciągnęłam ją ze zlewu i zaczęłam wycierać. Nie odzywała się przez dłuższą
chwilę. Kiedy trzymałam ją u siebie na kolanach, żeby jej wytrzeć nogi, odwróciła się
niespodziewanie i spojrzała mi w oczy.
- Wiesz, co zrobiła moja mama?
- Nie.
- Pokażę ci. - Podniosła jedną nogę i wskazała na bliznę. - Mama wziąć mnie na drogę
i tam mnie zostawić. Ona wypchnąć mnie z samochodu, ja upaść na kamień i skaleczyć nogę.
Zobacz. - Dotknęłam palcem białej linii. - Tata mnie kocha. On mnie nie zostawia na drodze.
Tak się nie robi z dziećmi.
- Masz racjÄ™.
- Mama mnie tak nie kocha.
Nic nie odpowiedziałam i zaczęłam rozczesywać jej włosy. Nie chciałam przedłużać
naszej rozmowy, ponieważ jej słowa były dla mnie bardzo bolesne. Mówiła takim spokojnym
i rzeczowym tonem; wydawało mi się wręcz, że nie powinnam słuchać tego, co mówi.
Jakbym czytała czyjś pamiętnik, a spokój drukowanych liter dodawał znaczenia słowom.
- Moja mama zabrać Jimmiego i pojechać do Kalifornii. Oni teraz tam. Jimmie, mój
brat, mieć cztery lata, ale mieć dwa, kiedy mama odjechać. Już nie widzieć Jimmiego przez
dwa lata. - Umilkła na chwilę zamyślona. - Tęsknię za Jimmiem. Chciałabym go zobaczyć.
Milutki z niego chłopiec. - Znowu odwróciła się do mnie twarzą. - Byś polubiła Jimmiego.
Miły chłopiec, nie wrzeszczy i dobry. Byłby dobry chłopiec w tej klasie tutaj ze
zwariowanymi dzieciakami. Ale on by nie był zwariowany tak jak ja. Ty polubić Jimmiego.
Tak jak moja mama. Ona go lubić bardziej niż mnie, dlatego jego wziąć, a mnie zostawić.
Mogłabyś mieć Jimmiego tutaj. On nie robi takich rzeczy jak ja. Przytuliłam ją do siebie.
- Kotku, ja chce ciebie, a nie Jimmiego. On będzie miał kiedyś swoją nauczycielkę.
Nie obchodzi mnie, co robiÄ… dzieci. LubiÄ™ je, to wszystko.
Wyprostowała się, a jej twarz pojaśniała.
- Ty być śmieszna pani nauczycielka. Ty tak samo zwariowana jak dzieciaki.
Piątego dnia, w piątek, Sheila wciąż nie rozmawiała z innymi dziećmi, lecz
odpowiadała na pytania dorosłych. Pod koniec dnia, po tym jak wszyscy zjedli lody i
zakończyliśmy zajęcia, staliśmy w szeregu, czekając na autobusy, które miały zabrać dzieci
do domu. Skończyliśmy trochę wcześniej i wszystkim zaczynało się robić ciepło, ponieważ
włożyli już kombinezony, więc zaproponowałam zaśpiewanie piosenki. Max krzyknął, że
chce zaśpiewać Jeśli jesteś szczęśliwy i wiesz o tym, zaklaszcz. Była to prosta piosenka, przy
śpiewaniu której dzieci klaskały, tupały i kiwały głowami. Spojrzałam na Sheilę, która stała
na końcu grupy; nie śpiewała, ale dokładnie wszystkich obserwowała. Zaśpiewaliśmy i
pokazaliśmy całą piosenkę, lecz autobusy wciąż nie przyjeżdżały, więc poprosiłam o propo-
zycje kolejnych słów do naszej piosenki, które by można pokazać. Tyler zaproponowała: -
Jeśli jesteś szczęśliwy i wiesz o tym, podskocz. - Zaśpiewaliśmy więc, podskakując.
Zauważyłam, że Sheila uniosła nieśmiało rękę. Przy tak małej liczbie dzieci i tylu problemach
z nimi związanych zwykle czekałam cierpliwie, aż coś podobnego się wydarzy, dlatego teraz
zaparło mi dech, kiedy ujrzałam tę małą dziewczynkę, która nigdy wcześniej nie odezwała się
do pozostałych dzieci i odmawiała współpracy.
- Sheilo, masz jakiś pomysł?
- Obróć się? - odezwała się nieśmiało. Zaśpiewaliśmy piosenkę z obrotem. Tak więc
pierwszy tydzień zakończył się sukcesem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl