[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usłyszałam ruch i otworzyłam oczy. Zobaczyłam Connora, który kucnął obok mnie.
Widział mnie wyrazniej niż ja jego. Ja ledwo dostrzegałam zarys jego sylwetki.
- Masz, włóż ją - szepnął i zaczął ściągać bluzę. Przytrzymałam jego rękę.
- Zmarzniesz. Nie mogÄ™.
- Daj spokój, Brit. Nawet z mojego kąta słyszę, jak dzwonisz zębami. Poza tym jestem
gorącokrwisty. Zawsze jest mi ciepło.
Nigdy wcześniej nie skracał mojego imienia. To świadczyło o pewnej poufałości.
- Okej. Dzięki.
Wciągnęłam jego bluzę. Była niewiarygodnie miękka, ciągle nasycona jego ciepłem i
zapachem. Przestałam dygotać.
Connor usiadł obok mnie, jedną rękę wsunął pod moje kolana, drugą objął moje plecy i
przyciÄ…gnÄ…Å‚ mnie do siebie.
- Co robisz? - zapytałam.
- Przytul się do mnie jak najmocniej. Będzie ci cieplej.
Objęłam go, ukrywając twarz w jego szyi.
- Ale masz zimny nos - zaśmiał się. Odsunęłam się gwałtownie.
- Przepraszam.
Zachichotał, położył dłoń na mojej głowie i przyciągnął ją z powrotem.
- W porządku. Ogrzeje się. Wdychałam jego męski zapach.
- Wiesz, co naprawdę by nas rozgrzało? - zapytał po chwili. - Gdybyśmy się trochę
popieścili.
- Nie boisz się, że Mason wrzuci to na YouTube'a?
- Tak, pewnie by to zrobił. Albo zagroziłby, że to zrobi, jeśli nie spełnimy jego żądań. Ale
jest tak ciemno, że nie wiem, czy cokolwiek byłoby widać.
- Jak myślisz, dlaczego nie włączył światła? Na suficie były lampy.
- Może nie może. Może zalegają z rachunkami za elektryczność.
- Pytam poważnie.
- Pewnie myśli, że będziemy odważniejsi i zrobimy coś, czego nie zrobilibyśmy przy
świetle. - Otarł się nosem o moją szyję i usłyszałam jak wdycha mój zapach. - Aadnie pachniesz.
- Nie wiem jakim cudem.
- Mówię o twojej esencji, twojej istocie. Twoim prawdziwym, unikalnym zapachu,
pozwalającym drapieżnikowi iść twoim tropem. - Kiedy mówił, jego ciepły oddech owiewał moją
skórę. - Pachniesz - znowu się zaciągnął - jak rozgniecione liście mięty.
- A ty jak las. Jest intensywny i odurzajÄ…cy.
- Podoba mi siÄ™.
Jego usta prześliznęły się po moim policzku i po chwili już się całowaliśmy. Wytwarzaliśmy
więcej ciepła niż piec. Kiedy byliśmy tak blisko, nie martwiłam się, co przyniesie jutro. Liczyło się
tylko teraz.
- Powiedz, że nie jestem dziewczyną na pocieszenie - zażądałam, kiedy oderwaliśmy się od
siebie, by zaczerpnąć tchu.
- Nie jesteś. Nigdy więcej tak nie myśl. Wróciliśmy do całowania. Jego dłoń znalazła się na
moim brzuchu. Jak mogła być taka ciepła, podczas gdy moje dłonie nadal były zimne?
Kiedy oderwał się od moich ust, żeby skosztować mojej szyi, sapnęłam:
- Wcześniej mnie nie zauważałeś. Znieruchomiał, jakby musiał się nad tym zastanowić.
- Zauważałem. Po prostu nie przywiązywałem wagi do tego, co widzę.
- Może to, co się między nami dzieje, to syndrom zakładnika. Wynik uwięzienia, reakcja na
sytuację. Słyszałam, że kiedy...
- Nie jesteśmy zakładnikami. A to, co się między nami dzieje i co czuję do ciebie - ujął moją
twarz w dłonie - zaczęło się na długo, zanim Mason wpakował mi strzałkę usypiającą. Szedłem
właśnie ze Sly Fox do twojego domu, bo musiałem się z tobą zobaczyć, musiałem ci powiedzieć...
że jeszcze nigdy do nikogo nie czułem czegoś równie silnego. Chcę to zgłębić. Zobaczyć, dokąd to
nas zaprowadzi.
Czyżby mówił, że się zakochał? Trochę tak to brzmiało. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam
głową. A potem znowu się całowaliśmy.
I jakoś nie wydawało mi się, żebyśmy mieli tej nocy zmarznąć.
Kiedy się rano obudziłam, Connor leżał na mnie, osłaniając przed zimnem. Przejechałam
dłońmi po jego plecach; były zimne, więc zaczęłam je rozcierać.
- Przyjemnie - zamruczał.
Większa część nocy upłynęła nam na całowaniu, przytulaniu i rozmawianiu. W końcu
zasnęliśmy w swoich ramionach.
Uniosłam głowę i skubnęłam zębami jego ramię.
- Hej, uważaj. - Jego usta były tuż poniżej mojego ucha. - Pamiętaj, że rany po ugryzieniu
Zmiennokształtnego wolniej się goją i zostają po nich blizny.
Opuściła mnie cała wesołość. Nawet gdybym gryzła go przez cały dzień, wystarczyłoby,
żeby się przemienił, a wszystkie ślady zniknęłyby natychmiast. Powinnam była powiedzieć mu
prawdę o sobie, ale nie chciałam utracić więzi, która się między nami zawiązała. Zbyt długo i
mocno tego pragnęłam, żeby teraz ryzykować.
Ale im bliżej ze sobą będziemy, tym trudniej będzie mi utrzymać moją tajemnicę.
- Wiesz czego pragnę? - zapytał niskim, seksownym głosem.
- Czego?
- Przemienić się z tobą.
Zamarłam. Prawdziwy cud, że moje serce nadal biło. Uniósł się, uśmiechnął i pogładził
mnie po policzkach.
- Hej, nie rób takiej wystraszonej miny. To nie to samo, co za pierwszym razem, ale
gdybyśmy zaczekali na pełnię i nadali temu uroczystą oprawę, to może zawiązałaby się między
nami ta specjalna więz.
Oblizałam wargi. Nawet sobie nie wyobrażał, jak bardzo tego pragnęłam.
- To chyba nie jest najlepszy moment, by o tym mówić.
Zmarszczył czoło.
- Tak, pewnie masz rację. Przepraszam. Nie będziemy się spieszyć.
Zaczął się podnosić. Objęłam go za szyję, przytrzymując na miejscu.
- Nie, nie o to chodzi. Wierz mi, Connor, niczego bardziej nie pragnÄ™.
Uśmiechnął się.
- Okej, w takim razie ustalone. Ale wszystko po kolei. Najpierw musimy się stąd wydostać.
Skinęłam głową. Tak, to było najważniejsze. A potem wszystko zepsuję, kiedy zdradzę mój
sekret.
Rozdział 12
Monique przyniosła nam śniadanie. Wydawała się zdenerwowana, kiedy nam je podawała.
Nawet na nas nie patrzyła.
- Może uda mi się zorganizować wam jakieś koce na kolejną noc - szepnęła, zanim wyszła.
- Co to było? - zapytałam, zajadając kiełbasę i krakersa. - Myślisz, że to, co robiliśmy w
nocy, było dla nich krępujące?
Connor pokręcił głową.
- Bez przesady. No może trochę poniosło nas z całowaniem, ale i tak nie posunęliśmy się tak
daleko, jakbym chciał. Nawet się nie zbliżyliśmy.
Zapiekły mnie policzki. Odłamałam kawałek krakersa i cisnęłam w Connora.
- Niegrzeczny chłopak.
- Zrobię się niegrzeczny, jeśli się stąd nie wydostaniemy. - Skończywszy jeść, wytarł ręce i
zaczął krążyć po klatce. - Musi być jakiś sposób.
- Ale nawet jak wydostaniemy się z klatki, będziemy musieli jeszcze pokonać zamknięte
drzwi.
Puścił do mnie oko.
- Wszystko po kolei.
Drzwi otworzyły się i wszedł Mason ze świtą, dołączyli do nich jeszcze jacyś dwaj goście,
których nie znałam. Byli potężni, ale nie aż tak jak uzbrojeni neandertalczycy.
- Ach, mamy towarzystwo - powiedział Connor. - A ja taki nieubrany.
Ciągle miałam na sobie jego bluzę.
- Nic nie szkodzi - odparł Mason. - Co oznacza ten tatuaż na twojej łopatce? Lucas i Rafe
też takie mają.
- Inicjacja do bractwa studenckiego.
Była to odpowiedz, której udzielił wcześniej Masonowi Rafe.
- Jakoś ci nie wierzę. Ale nieważne. Analiza próbek wiele nam zdradziła. Ale chciałbym
jeszcze zobaczyć, jak przemieniasz się w wilka.
- Cóż, obawiam się, że będziesz rozczarowany, bo nie umiem tego zrobić.
- Nie umiesz czy nie chcesz? - zapytał Mason.
- Nie sądzisz, że gdybym potrafił się przemieniać, zrobiłbym to, kiedy złapaliście mnie
poprzednim razem? %7łeby ułatwić sobie ucieczkę?
- Nasz obóz zaatakowały wilki. Chcesz powiedzieć, że jesteś zaklinaczem wilków?
- Mówię tylko, że nie jestem wilkołakiem. Mason wyszczerzył się w uśmiechu.
- Jest sposób, by się o tym przekonać.
Nagle usłyszałam szczęknięcie i spojrzałam w stronę, gdzie Ethan, Tyler i dwóch nowych
przystąpiło do budowy... metalowego tunelu? Umierałam z ciekawości, ale nie chciałam się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl