[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oczami. Był ewidentnym idiotą, ale do tego też majorem. Ponuro i niechętnie
podnieśliśmy
się z kamiennej podłogi i ruszyliśmy za nim w piekło ulicznych walk. Szczęśliwie dla
nas, nim zaszli*śmy zbyt daleko, oficer zauważył grupę strzelców z dywizji SS
Totenkopf" i stwierdził, że bardziej mu się przydadzą niż motłoch z kaprawymi
oczkami z pułku czołgów. Pomaszerował z nimi w kierunku muru cmentarza, a my
ponownie schowaliśmy się jak króliki w norach w zniszczonej kaplicy.
Gdy tylko pozostawiono nas w spokoju, natychmiast zapadliśmy w lekki sen. Była to
pierwsza chwila wytchnienia od ponad siedemdziesięciu dwóch godzin. Od dwóch
dni nic nie jedliśmy, a od siedmiu w ogóle nie zdejmowaliśmy butów. Nawet Heide
zaczął śmierdzieć.
Krótko po północy wyciągnięto nas z kryjówki i kazano pomaszerować na ulicę
Wolską. W ruinach spalonej sutereny mieliśmy zająć pozycje i ogniem naszego
karabinu maszynowego kryć okolicę.
Zaraz po świcie na jezdni pokazała się długa kolumna cywilów. Byli obojga płci,
starcy i dzieci, inwalidzi i ciężarne kobiety, nawet kalecy na wózkach inwalidzkich.
Wielu z tych biedaków wyciągnięto z łóżek i prowizorycznych schronów, niemal
wszyscy drżeli od porannego chłodu. Prawie każdy z nich niósł walizkę, tobołek lub
ciągnął wózek z dobytkiem. Wielu niosło też siatki lub paczki owinięte szarym
papierem * mieli w nich precjoza, które udało im się zebrać, nim wyprowadzono ich
z domów.
* Dokąd oni idą? * spytałem. * Przecież ta droga prowadzi tylko do nasypu
kolejowego.
* No właśnie * odparł sucho Stary. * Tam pewnie idą.
Zamilkliśmy na chwilę i obserwowaliśmy żałosną kolumnę cywilów.
* Idą jak na własny pogrzeb * powiedziałem. Stary machnął bezradnie ręką.
* Pewnie tak właśnie jest...
Cała kolumna była otoczona przez esesmanów z oddziałów Dirlewangera. W
pewnym momencie na jej czele pojawił się pojazd żandarmerii wojskowej z
zamontowanym głośnikiem. Wychyliłem się przez okienko, aby posłuchać przemowy
oficera.
Uwaga! Uwaga! Ze względów militarnych cały teren dzielnicy musi być
oczyszczony. Macie pięć minut, by opuścić swoje domy! Powtarzam, pięć minut! Jest
to bolesna konieczność, ale polscy bandyci nie pozostawili nam wyboru. Ten rejon
jest terenem działań wojennych i jeśli tu pozostaniecie, wasze życie może być
zagrożone. Obergruppenfuh*rer SS von dem Bach*Zelewski zapewnia was osobiście,
że będziecie dobrze traktowani. Armia niemiecka zapewni wam całkowitą ochronę.
Wolno wam zabrać z domów wszystko, co zdołacie spakować w ciągu pięciu minut...
Uwaga, uwaga! Ze względów militarnych cały teren dzielnicy musi być
oczyszczony..."
Samochód zawrócił i ruszył w kierunku innej ulicy, a wrzaskliwe tony zaczęły powoli
cichnąć. Wzdłuż całej Wolskiej otwierano okna, wyrzucano przez nie pakunki i
kolejni ludzie przyłączali się do maszerującej kolumny uchodzców. %7łołnierze
Dirlewangera wydawali rozkazy i zapewniali o pełnym bezpieczeństwie i
współczuciu. Widziałem, jak jeden z nich zatrzymał się i podniósł zabawkę
upuszczoną przez małe dziecko. Drugi pomagał starszej
kobiecie. Jeszcze inny się uśmiechał. W tym momencie zadrżałem i odwróciłem się.
W ich zachowaniu było coś niepokojącego, coś bardzo groznego. Rzadko kiedy
esesmani wykazywali ludzkie odruchy. Czułem, że stanie się coś bardzo złego.
Docierało do nas szuranie setek butów po bruku. Mnóstwo ludzi: niektórzy w butach,
inni w kapciach, wielu w podartych kamaszach. Sporo dzieci szło na bosaka. Teraz
zbliżali się do drogi obstawionej po bokach przez esesmanów Kamińskiego. %7łołdacy
stali jak pomniki, bez uśmiechu i bez ruchu. Po prostu stali i patrzyli na
przechodzÄ…cych ludzi.
Samochód z głośnikiem znowu się pojawił przed naszym stanowiskiem.
Uwaga! Uwaga! Ten teren wkrótce będzie pod ostrzałem! Powtarzam! Ten teren
będzie pod ostrzałem! Macie pół minuty na opuszczenie go! Jeśli ktoś tego nie zrobi,
zostanie uznany za wroga armii niemieckiej i zastrzelony. To jest ostatnie
ostrzeżenie..."
Pojazd ruszył z miejsca. Kilku wahających się mieszkańców zostało wypchniętych
przez drzwi własnych domów i dołączonych do kolumny. Ludzie Kamińskiego
zaczęli przeczesywać domy. Chorych, którzy leżeli w łóżkach, rozstrzeliwano na
miejscu. Jakiś człowiek ukrywający się na poddaszu został wyrzucony przez okno i
zabił się, uderzając o bruk. Spadł przypadkiem na dziecko, które także poniosło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.opx.pl
Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 01 Wielkie Wrota
garth_nix_ _cykl_stare_krĂłlestwo_03_ _abhorsen
Judith Tarr Silk Roads And Shadows
Fielding Liz Kolacja dla Weroniki
280 Lucas Jennie Ksić…śźć™ jak z bajki
Friesner, Esther Chicks 03 Chicks 'N Chained Males