[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jest na sali porodowej numer dwa.
Gdy położna wpuściła go do sali, Jane półleżała na sofie, a obok niej na
fotelu siedziała Hannah. Jane była podłączona do różnych monitorów
funkcji życiowych, była blada i przerażona.
Mitch był tak samo przerażony, ale wiedział, że Jane chciałaby, żeby był
silny.
Usiadł i objął ją ramieniem, drugą ręką pogłaskał ją po włosach.
307
- Wszystko będzie dobrze. Dasz sobie świetnie radę.
- To Rebecca, położna Jane - przedstawiła pielęgniarkę Hannah.
- Czy może mi pani powiedzieć, co się dzieje?
- Ze względu na zejście wód płodowych monitorujemy zdrowie dziecka.
Wszystko jest w porządku. Moglibyśmy poczekać, aż Jane zacznie sama
rodzić, bo kobiety zaczynają rodzić w naturalny sposób do dwóch dni po
odejściu wód płodowych, lecz to niesie z sobą ryzyko infekcji. Ale ze
względu na wcześniejszą abrupcję łożyska Jane zgodziła się na
wywołanie porodu. Podajemy jej oksytocynę...
- Przez kroplówkę, żeby wywołać skurcze - dokończył za nią Mitch.
Położna uśmiechnęła się do niego.
- Wygląda na to, że pan się dokształcił?
- Trochę poczytałem.
Jane spojrzała na niego mocno wytrzeszczonymi oczami.
- Kiedy?
- Byłabyś zdziwiona.
- Boję się - odezwała się Jane. - Dziecko urodzi się za wcześnie.
- Wiele dzieci rodzi się po trzydziestym szóstym tygodniu - odpowiedział.
- Tak - przyznała Rebecca. - Dziecko może wymagać inkubacji na
oddziale intensywnej opieki, żeby wspomóc oddychanie, ale to zdarza się
często, więc nie ma się czym martwić. Możemy też podać
308
steroidy, żeby przyśpieszyć pełne przystosowanie płuc do oddychania.
Choć wody płodowe odeszły, dziecko nie wyrażało ochoty pojawienia się
na świecie. Mitch czuwał przy niej cały czas. Trzymał ją za rękę, wycierał
twarz mokrym ręcznikiem, podawał wodę i masował kark, gdy skurcze
się nasilały.
W końcu pojawił się lekarz położnik i zbadał Jane.
- Widzę, że poród nie chce się rozpocząć w naturalny sposób. Dziecko
zaczyna ujawniać oznaki niepokoju. Musimy wziąć panią na salę
operacyjną, pani Redmond, na cesarskie cięcie.
Twarz Jane stała się biała. Zacisnęła palce na ręce Mitcha.
- Nie zostawiaj mnie!
- Będę przy tobie. - Pocałował ją w czoło. - Za pół godziny zobaczymy
nasze dziecko.
Mitch trzymał Jane za rękę przez całą operację. W końcu chirurg
wyciągnął dziecko i w sali zapadła cisza.
Cisza, która rozrywała serce Mitcha. Proszę, tylko nie to!
Wreszcie po kilku sekundach rozległ się płacz noworodka.
- Gratuluję. Macie dziewczynkę. Czy chce pan przeciąć pępowinę?
- Oczywiście - odpowiedział, patrząc na Jane z prośbą o akceptację.
Gdy skinęła głową, przeciął pępowinę, a chirurg dokończył zaszywanie
brzucha.
309
- Wasza córka potrzebuje pomocy przy oddychaniu, więc musimy zabrać
ją na oddział intensywnej opieki - wyjaśniła Rebecca. - Ale nie ma się
czym martwić, wygląda zdrowo i nic jej nie będzie.
Dziwnie się czuli, wracając na oddział bez dziecka. Jane była
wykończona, w oczach miała łzy.
- Zostanę z tobą. Zpij. Nie musisz się już niczym martwić, bo jestem przy
tobie. Jutro wszystkim rozgłosimy wieści.
Gdy Jane obudziła się rano, Mitch drzemał w fotelu obok jej łóżka.
Wyglądał na bardzo zmęczonego, pewnie czuwał w nocy. Jane zadawała
sobie pytanie, czy Mitch zostanie przy niej, czy może należało wszystko
zakończyć? Tu i teraz. I próbować żyć całkowicie samodzielnie.
Patrząc na niego, wymęczonego, w pogniecionym ubraniu, musiała
przyznać, że był pięknym mężczyzną. Jednak wiedziała, że nie powinna
pozwolić sercu podejmować życiowych decyzji.
- Jak się czujesz, Jane? - zapytał momentalnie po tym, jak się obudził.
- Dobrze. - Bolało ją ciało, ale nie miała zamiaru mu tego powiedzieć. -
Powinieneś iść do domu i porządnie się wyspać.
- Nie mam zamiaru cię tu zostawić samej.
- Ale ja już sobie poradzę.
- Oczywiście, że sobie poradzisz, ale wieczorem widziałem, jak moje
dziecko po raz pierwszy nabrało powietrza do płuc. I nigdzie się stąd nie
ruszam.
310
- Lepiej naprawdę już idz.
- Dużo ostatnio się działo, więc nie czas teraz na kłótnie. Przeciwnie,
powinniśmy spokojnie o wszystkim porozmawiać. I to jak najszybciej.
Zadzwonię do Hannah i poproszę, żeby jedna z dziewczyn posiedziała
przy tobie.
Mitch wyszedł, ałe codziennie ją odwiedzał. A gdy ich córka opuściła
oddział intensywnej opieki, tulił ją w rękach cały czas, aż Jane chciało się
płakać.
Wreszcie nadszedł czas opuszczenia szpitala. I choć Jane chciała wziąć
taksówkę, Mitch nalegał, żeby pojechać jego samochodem.
Jane zmarszczyła brwi, gdy parkował samochód.
- Nie tu mieliśmy przyjechać.
- Nie.
- Nie można tu parkować. To strefa dla mieszkańców.
- Wiem. Ale nie szkodzi.
Zanim Jane zdążyła zaoponować, Mitch wyjął pudełeczko z kieszeni i
wręczył Jane.
- ProszÄ™.
- Co to jest?
- To twój prezent na Boże Narodzenie. A ty dałaś mi swój trochę za
wcześnie.
- Prezent?
- Otwórz pudełko.
Jane zastanawiała się, co jest w środku. Gdy je otwarła, zobaczyła klucz
na breloczku.
- Do drzwi frontowych - wyjaśnił Mitch. - Do tylnych dam ci pózniej. -
Mitch wysiadł z samochodu
311
i zaczął rozpinać nosidełko z dzieckiem. - No dalej, wysiadaj. Zaraz
zacznie padać, a nie chcę, żeby Chloe się przeziębiła.
Nic z tego nie rozumiejąc, Jane ruszyła za Mi-tchem po chodniku.
- Jesteśmy w domu - oświadczył, odsuwając się na bok. - Otwórz drzwi
kluczem, który ci dałem.
Jane zrobiła, jak prosił, a Mitch wniósł dziecko do środka. Zaraz wrócił,
wziął ją na ręce i przeniósł przez próg.
Patrzyła na niego ze zdumieniem w oczach.
- To twój dom?
- To nasz dom.
- Ale...
- Proszę, rozejrzyj się. - Wskazał jej drogę do salonu. W kącie stała wielka
choinka udekorowana światełkami i bombkami. Pod nią leżały prezenty.
Dziecko spało spokojnie w nosidełku koło choinki.
Jane z zachwytem oglądała jadalnię i kuchnię. Były niezwykłe.
Mitch stworzył dla niej dom, który sama mogła sobie tylko wymarzyć.
Po policzku spłynęła jej łza. Mitch wytarł ją kciukiem.
- Nie płacz, kochanie. Jeśli coś ci się nie podoba, powiedz tylko, a zaraz
zmienimy.
Jakże miałby się jej nie podobać. Był cudowny.
- Zrobiłeś to wszystko dla mnie?
- Chciałem pokazać ci, jak bardzo cię kocham. To jest nasz dom. Mam
posadÄ™ w Londynie i ruchome
312
godziny, więc mogę dostosować pracę do potrzeb domowych. -
Wyciągnął wizytówkę i wręczył ją Jane. - Moje biuro jest niedaleko
żłobka i przedszkola, jeśli chciałabyś wrócić do pracy. Czy zmienił się
całkowicie dla niej?
- Chodz, pokażę ci piętro.
Pokoik dla dziecka wywołał łzy w oczach Jane. Mitch wybrał dokładnie
takie meble, o jakich marzyła dla Chloe.
- Sam to wszystko urządziłeś?
- Wszystko, oprócz zasłon. Muszę przyznać, że pomogła tu mama
Hannah.
- To Hannah o wszystkim wiedziała?
- Mhm. No to możesz już poznać resztę prawdy. Charlie i Shelley też
brały w tym udział. Pomogły dobrać kolory i detale. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl