[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdyby Torry siÄ™ obudziÅ‚, zaczÄ…Å‚ pÅ‚akać, potrzebo­
wał czegoś...
- Niania też ma radionianię - zauważył Ettore
trzezwo, ale z pewnym rozbawieniem w oczach.
- Po to została wynajęta, cara. Nie dlatego, żeby
pozbawić ciÄ™ twoich macierzyÅ„skich radoÅ›ci, tyl­
ko żeby zajmować siÄ™ bardziej nużącymi sprawa­
mi i pozwolić ći spędzać czas z dzieckiem, kiedy
i jak chcesz. Ona ma prać jego ciuszki, zostać z nim
czasami wieczorem, sprzątać, i tak dalej, a ty jako
matka masz dziÄ™ki temu wolność i możesz zaj­
mować siÄ™ innymi rzeczami poza opiekÄ… nad syn­
kiem.
Sophie czuła się zbita z tropu. Pogubiła się.
Czyżby rzeczywiście Ettore miał na myśli to, co
powiedział? Rzeczywiście wynajął Minette po to,
żeby pomagała Sophie, a nie po to, żeby odsunąć ją
od syna?
Nie bądz dla mnie taki miły, krzyczało coś w jej
głowie. Proszę, nie bądz.
Nie miała już siły ani zdolności odmówić, kiedy
powiedział:
- Bądz gotowa o wpół do dziewiątej. - Z tymi
słowami odwrócił się i odszedł, pewny siebie
i władczy.
Anula & Irena
scandalous
ROZDZIAA SIÓDMY
Sophie, ku wÅ‚asnemu zdziwieniu, przygotowy­
wała się do wyjścia w całkiem dobrym nastroju.
Zajrzała jeszcze do pokoju Torry'ego, spojrzała na
śpiącego synka, tulącego do boku niebieskiego
misia, z którym się nie rozstawał.
- BÄ™dzie na pewno spaÅ‚ spokojnie, a my powin­
niśmy niedługo wrócić, Minette - powiedziała
cichutko.
Pierwszy raz odezwała się do niani po imieniu.
Nie wiedziała, co prawda, czy to przyjęte w domu
Severinich, ale niewiele o to dbała, bo zwracanie się
do kogoś po imieniu brzmiało miło. Teraz, kiedy
Ettore j asno powiedział, że francuska opiekunka nie
została wynajęta po to, żeby odseparować ją od
synka, Sophie odetchnęła i mogła zacząć ją lubić.
Minette, która stała przy komodzie, odwróciła
się z uśmiechem.
- Wszystko będzie dobrze, madame. Proszę się
dobrze bawić. Jeśli wolno mi zauważyć, ślicznie
pani wygląda. Ja od razu rozpoznam paryski krój.
Prawdę powiedziawszy, sukienka i żakiet, które
Sophie miała na sobie, pochodziły od mediolań-
skiego designera, ale nie powiedziała nic, bo po co
Anula & Irena
scandalous
93
miała sprawiać przykrość niani? Uśmiechnęła się
tylko, podziękowała i wyszła po cichutku z pokoju,
zostawiajÄ…c za sobÄ… subtelny zapach.
Gotowa na spotkanie z człowiekiem, który ją
napawał wstrętem i pociągał, który potrafił ją
podniecie jednym gestem, przeniknąć przez jej
skorupę ochronną jednym spojrzeniem, którego
miała ochotę uderzyć - otóż w tym momencie i to
wszystko biorąc pod uwagę, przeżyła olśnienie, że
można potraktować rzecz zupełnie inaczej.
Jej sytuacja nie musi być wcale zła, jeśli nad nią
popracuje. Ettore, przy wszystkim co miała na jego
temat do powiedzenia, cokolwiek o nim wiedziała
i myślała, nie ożenił się jednak z Cinzią di Barsini.
Był wolny i to ułatwiało sprawę.
Nie mógł być skończonym łajdakiem, skoro
zaakceptowaÅ‚ syna, traktowaÅ‚ go jak maÅ‚ego ksiÄ™­
cia i przejął się nim tak, że gotów był poślubić jego
matkę, o której miał jak najgorszą opinię. Powinna
teraz przekonać go o swojej uczciwości, prawym
charakterze. I wybić mii z gÅ‚owy absurdalny po­
mysÅ‚ małżeÅ„stwa zrodzony z przekonania, że sko­
ro jest oszustką, złodziejką dybiącą na pieniądze,
to może z nią robić, co chce.
MałżeÅ„stwo byÅ‚oby katastrofÄ…. Gotowa zako­
chać się w nim znowu. Zgotowałaby sobie żałosny
los, bo on nigdy jej nie kochał i nigdy nie pokocha.
Zatopiona w myślach zderzyła się z nim przy
wyjÅ›ciu z domu i poczuÅ‚a, jak jÄ… chwyta i pod­
trzymuje w dżentelmeńskim odruchu.
Anula & Irena
scandalous
94
- Aadnie pachniesz. - Głos słodki jak miód.
Silne ramiona.
Kiedy tak trwali przez moment w mimowolnym
uÅ›cisku, Sophie, bezwolna wobec wÅ‚asnych od­
czuć, zarzuciÅ‚a mu rÄ™ce na szyjÄ™, podniosÅ‚a wy­
czekująco głowę, spojrzała w te czarne, błyszczące
oczy, w których było tyle magii. Nie chciała tego
zrobić, tak się zachować, ale była stracona, jak
tamtego wieczoru, kiedy zobaczyła go na plaży,
skąpanego w poświacie księżyca. Wpatrywał się
w nią przez chwilę z natężeniem, podniósł ręcznik
z piasku i otulił ją nim delikatnie...
- Odzyskałaś oddech? - Odsunął ją teraz od
siebie delikatnie. - Następnym razem uważaj.
Zamiast ze mną mogłaś się zderzyć z murem.
Idziemy?
Poczucie dystansu byÅ‚o tak intensywne, że So­
phie wzdrygnęła siÄ™. Upokorzona do ostatnich gra­
nic pozwoliła, by poprowadził ją do samochodu.
Zachowała się idiotycznie. Mózg się wyłączył.
Powinna założyć T-shirt z napisem  Mam ochotę
na seks z tobÄ…". Jeszcze bardziej upokarzajÄ…ce
byÅ‚o to, że Ettore nie odpowiedziaÅ‚ podobnie  hor­
monalną" reakcją. I wcale nie znaczyło, że chciał
się z nią ożenić, żeby mieć na podorędziu  ciało",
jak to sobie wymyśliła. Nie dotknąłby jej, zbyt nią
pogardzał, to jasne.
Kolejny powód, by przekonać go o swojej
uczciwości i prawości. Przypomnieć, że ją oszukał,
a ona sama padła ofiarą wstrętnej intrygi. Niech
Anula & Irena
scandalous
95
wreszcie zrozumie, że nie ma do czynienia ze
złodziejką. Obudzić w nim wyrzuty sumienia.
W końcu będzie musiał się zgodzić na jej powrót
do Anglii. JeÅ›li nadal bÄ™dzie siÄ™ sprzeciwiaÅ‚, niech­
by to był jakiś skromny domek z kawałkiem ziemi,
tutaj, w Toskanii.
MógÅ‚by pomagać wychowywać Torry'ego, jeÅ›­
liby chciał - widywać go w weekendy, zabierać do
siebie na jeden miesiąc wakacji. A ona byłaby
niezależna. Mogłaby uprawiać owoce i warzywa,
trzymać kury...
- O czym myślisz?
ZamrugaÅ‚a i drgnęła. Samochód staÅ‚ zaparko­
wany przed budynkiem z kamienia. Nie wiedziała,
kiedy dojechali.
- O jajkach - odpowiedziała odruchowo.
Ettore wybuchnął głośnym, zdrowym śmiechem.
- To znaczy, że jesteś głodna. Dobrze. Jedzenie
jest tu proste, ale świetnie przyrządzane.
Beppe, krąglutki właściciel trattorii, przywitał
Severiniego wylewnie, jak czÅ‚onka najbliższej ro­
dziny, i poprowadziÅ‚ swoich goÅ›ci do stoÅ‚u, pros­
tego drewnianego stołu, nienakrytego serwetą, ze
świecą w fajansowym świeczniku pośrodku.
- Wygodnie ci?
A więc tak to ma być? Kurtuazje, uprzejmości,
pod warunkiem że będzie wypełniała narzucany
przez niego układ, akceptowała potulnie jego
plany?
- Nie bardzo - odparła, psując z rozmysłem
Anula & Irena
scandalous
96
narzucany przez niego ton i czekajÄ…c z zaintereso­
waniem na reakcjÄ™.
Ettore uniósł brew.
- Dlaczego? Wolałabyś coś wytworniejszego.
Za niskie progi?
Doskonale. Na podobną uwagę właśnie czekała.
- Nie znasz mnie ani trochÄ™. - ZatoczyÅ‚a dÅ‚o­
niÄ…, wskazujÄ…c proste wnÄ™trze ze starymi kreden­
sami, zioÅ‚ami pod sufitem, starymi zdjÄ™ciami ro­
dzinnymi, wielkim kominkiem. - Bardzo mi siÄ™ tu
podoba. Zwykłe, naturalne, prawdziwe. Jak ja.
Zabierz mnie na wytworny bankiet, a nie będę
wiedziała, którego sztućca użyć do czego i połowę
jedzenia zrzucę na kolana. - Rozgrzewała się.
- I nie jestem złodziejką! I nie sypiam, z kim
popadnie!
A ja jestem Holender, odpowiedział Ettore
w myÅ›lach i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™, mówiÄ…c sobie jedno­
czeÅ›nie, że ta zachwycajÄ…ca istota siedzÄ…ca na­
przeciwko niego byłaby ozdobą każdego bankietu.
- Nie śmiej się ze mnie - zawołała rozłosz-
czona.
UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ jeszcze szerzej, widzÄ…c, jak Sop­
hie zmaga siÄ™ z chÄ™ciÄ… ciÅ›niÄ™cia w niego kielisz­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl