[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najlepszym razie można by określić jako przeciętne.
Na jej biurku zadzwonił telefon.
- Witaj, sorella, tu Marco - powitał ją radośnie męski głos.
Ogarnęły ją mieszane uczucia przyjemności i rozczarowania.
Przyjemności, że dzwonił do niej Dante, rozczarowania, że nie ten właściwy
Dante.
- Miło cię słyszeć, choć jestem zaskoczona, że ktoś z was w ogóle chce ze
mną rozmawiać.
Marco westchnął ciężko.
- Byłabyś zdziwiona, widząc, jak wiele z nas jest po twojej stronie -
powiedział trochę ciszej. Zawahał się. - Nie mogę teraz długo rozmawiać.
Dzwonię, żeby zapytać o projekty, których nigdzie nie możemy znalezć. Nie
ma ich w twoim starym biurze. Sev chciałby wiedzieć, co się z nimi stało.
Chyba nie zabrałaś ich do Nowego Jorku?
Francesca zmarszczyła brwi.
- Nie rozumiem. Dałam je Sevowi. Przywiozłam mu je do mieszkania.
- Mówi, że ich nie ma.
- Wtedy, gdy... - Wtedy, gdy ostatni raz się z nim kochała... - Gdy mu je
przywiozłam, strasznie lało. Przypominam sobie, że rzucił je na podłogę. Zdaje
się, że teczka wpadła pod komodę w dużym pokoju. Może jej nie zauważył.
- W porządku. Dzięki, Francesco. - Zawahał się. - Czy ty... jak się
czujesz?
yle. Fatalnie.
- RadzÄ™ sobie.
116
S
R
- Jasne - odrzekł Marco z ironią. - Pewnie tak samo jak Sev.
Francesca przymknęła oczy.
- Muszę sobie dawać radę. Oboje musimy. Nie mamy innego wyjścia.
- Nie musiałeś osobiście się u mnie zjawiać - poinformował Sev Marca,
gdy tylko brat przekazał mu informację. - Jestem w stanie sam zajrzeć pod
szafkÄ™.
- Pewnie doskonale wiesz, że przyszedłem, żeby spróbować przemówić
ci do rozumu.
- Rozum to bardziej moja niż twoja specjalność - odburknął Sev. - Mam
go więcej niż niejeden z was.
- Nie, jeśli w grę wchodzi Francesca.
Sev otworzył drzwi do dużego pokoju z takim impetem, że mało ich nie
wyłamał. Marco gwizdnął po cichu.
- Co cię naszło, Marco? Której części ze stwierdzenia ona nas zdradziła"
nie rozumiesz? - zapytał Sev z tłumioną irytacją.
- A ile razy ty zdradziłeś ją? - zapytał jego brat. - Wiem. Wiem. Miałeś
powody. Chodziło o chronienie rodziny. Więc odpowiedz mi, mądralo, czym
twoje zachowanie różni się od jej? Ona także chciała chronić swoją rodzinę.
To zwykłe pytanie zmieszało Seva. Jak mógł wyjaśnić bratu, że tu już nie
chodzi o biznes. Francesca zraniła jego dumę. I zrobiła to celowo. On się przed
nią odsłonił, a ona to wykorzystała.
Gdy weszli do pokoju, Marco wyprzedził go, sięgnął pod komodę i
triumfalnym gestem wyciÄ…gnÄ…Å‚ kopertÄ™.
- Tutaj jest. Dokładnie tak, jak powiedziała. - Zmiażdżył Seva
spojrzeniem. - Zadowolony? Dobrze, że jej nie oskarżyłeś, że sprzedała
projekty konkurencji.
117
S
R
Słowa Marca dotknęły Seva do żywego.
- Ona by nigdy... - zaczÄ…Å‚ automatycznie.
- Masz rację. Ona by nigdy tego nie zrobiła - potwierdził Marco. - Czy
masz pojęcie, jaki z ciebie szczęściarz? Czy zdajesz sobie sprawę, co reszta z
nas dałaby za to, żeby Płomień związał go z taką kobietą jak Francesca? %7łeby
mieć pewność, że będziemy dzielić życie z taką kobietą zamiast tęsknić za tym,
co może nigdy nam się nie zdarzy? Nie sądziłem, że kiedykolwiek powiem to
właśnie tobie, ale jesteś głupcem, Severze Dante.
Bez słowa Sev otworzył kopertę, w której był blok z projektami, i zaczął
przeglądać. Osłupiał.
- Marco...
- Co znowu? - Marco stanął przy bracie, spojrzał i zagwizdał cicho. - Jeśli
potrzebujesz dowodu, jak ona bardzo ciÄ™ kocha, oto on.
Sev skinął głową. Strona po stronie blok zawierał najbardziej niezwykłe
projekty biżuterii, jakie kiedykolwiek widział. Zbyt dobrze rozumiał, dlaczego
zostawiła mu te projekty. Projekty, nad którymi najwyrazniej pracowała całe
życie. To, że dla Dante'ów oznaczało to wielki sukces i duże zyski, nagle
straciło dla Seva jakiekolwiek znaczenie.
Wiedział, że Francesca ofiarowała mu coś, czego wartości nie da się w
żaden sposób zmierzyć. Był to podarunek, który sprawił, że Sev zrozumiał, że
odtąd w jego życiu może być tylko jeden priorytet i nie jest nim firma
Dante'ów. Podarunek Franceski pochodził z głębi serca.
Minął kolejny miesiąc, odkąd Francesca rozmawiała z Markiem. Miesiąc
pełen cierpienia, rezygnacji i żalu. Francesca uświadomiła sobie, że nawet jeśli
Severo Dante żywił w stosunku do niej jakieś uczucia, po upływie takiego
czasu musiały już wygasnąć. I żałowała, że z nią nie jest podobnie. Straciła już
nadzieję, że cokolwiek się zmieni. Nawet kiedy dostała polecenie służbowe, że
118
S
R
ma na krótko wrócić do San Francisco, nie zapaliła się w niej iskierka nadziei.
Już kiedy miała osiem lat, przekonała się, że w rzeczywistym świecie cuda się
nie zdarzają. Przed wysłaniem jej do Nowego Jorku Sev wyraznie dał jej do
zrozumienia, że Francesca nie będzie już w centrum wydarzeń firmy Dante'ów.
Podeszła do lustra i przejrzała się w nim ostatni raz. Asystentka Seva
poprosiła, żeby Francesca włożyła tego wieczoru czerwoną sukienkę, która
[ Pobierz całość w formacie PDF ]