[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Arthur zrobił, ale gdyby go pani znała, zrozumiałaby mnie pani. - Dreszcz
przebiegł po plecach Bev. - Mój mąż to święty, pani Brewster, przysięgam.
Aagodny i wrażliwy, nie miał żadnych złych cech. Tak dobrze odnosił się do
psów! Moje złote teriery kochały go. - Spojrzała na Bev wilgotnymi,
smutnymi oczami. - Zwierzęta lepiej rozpoznają charaktery niż ludzie, nie
sądzi pani? Cały czas się zastanawiam, czy nie zaszła jakaś pomyłka. Może
Arthur został wzięty jako zakładnik?
Bev westchnęła. Lydia Covington nie dramatyzowała. Naprawdę
kochała Arthura Blankenshipa, matrymonialnego oszusta. Co gorsza, w
świetle zebranych przez Bev informacji, mąż Lydii wyglądał na
prawdziwego aferzystę. Miał niejedną sprawkę na sumieniu. Nie mogła
jednak powiedzieć o tym swojej klientce. To by ją załamało.
Podeszła do krzesła, na którym siedziała klientka, i uklękła obok niej.
- Znajdę go dla pani - obiecała, ujmując ją za rękę. Kobieta wzięła się
w garść.
- Dziękuję pani - powiedziała.
64
RS
W tym samym momencie zabrzęczał dzwonek telefonu. Bev podniosła
się i wcisnęła guzik wewnętrznego połączenia.
- O co chodzi, Cory? - spytała młodego recepcjonistę. Cory był
studentem, mieszkał w akademiku i marzył o karierze detektywa. Siedział
przy tym samym biurku, przy którym zaczynali wszyscy detektywi agencji
Brewsterów.
- Przyszedł jakiś mężczyzna. Chce się z tobą widzieć, B. J. Nazywa się
Sam Nichols i mówi, że to pilne.
Bev westchnęła, z trudem kryjąc irytację.
- Powiedz mu, że nie mam czasu, Cory. - Uśmiechnęła się ponad
słuchawką do pani Covington.
- Twierdzi, że zabrałaś jego okulary słoneczne. -Ni e zabrałam.
- Mówi, że wzięłaś je, gdy powaliłaś go wczoraj. Chce odebrać swoją
własność.
Serce zamarło jej na chwilę. Położyła okulary na końcu stołu, aby ich
nie rozgnieść, a pózniej po prostu zapomniała mu je oddać. Znowu
uśmiechnęła się do klientki, choć tym razem uczyniła to raczej odruchowo.
- Wez jego adres, Cory. Wyślę mu je pocztą.
- O rany, czym uderzyłaś tego faceta, B. J. ? Młotem? Ma na głowie
strusie jajo.
- Zapisz adres, Cory. - Odłożyła słuchawkę i odwróciła się do pani
Covington. - Poczyniłam już pewne kroki w pani sprawie - powiedziała,
grając na zwłokę. Chciała być pewna, że Sam Nichols odejdzie, zanim ona
wyprowadzi swoją klientkę. - Poznała pani męża na wycieczce statkiem po
Morzu Zródziemnym, prawda?
Kobieta uśmiechnęła się ze smutkiem.
65
RS
- Tak, Arthur zupełnie mną zawładnął na tej wycieczce. Nigdy tego nie
zapomnÄ™.
- Cóż, mogę panią zapewnić, iż Arthur nie został porwany.
Sprawdziłam jego karty kredytowe. Wygląda na to, że zarezerwował
miejsce na wycieczkę statkiem na Karaiby. Mój plan - to znalezć pani męża
i zwabić go z powrotem do Stanów. Gdy już wróci, będzie pani mogła
podjąć odpowiednie kroki.
- Ja tylko chcę, aby mi wyjaśnił, dlaczego to zrobił - powiedziała
cicho, zalewając się łzami. Wyciągnęła chusteczkę z torebki i osuszyła oczy.
Bev poczuła ból w sercu. Jak ktoś mógł wykorzystać taką dobrą
duszę? Nagle zapragnęła z całych sił znalezć Arthura Blankenshipa. Znalezć
i ukarać go.
- Ma pani prawo wyciągnąć wobec niego wszelkie konsekwencje.
- Och, nie, proszę! Nie chciałabym mieszać do tego policji.
Przynajmniej dopóki nie usłyszę od niego wyjaśnień. Musi być jakieś
wytłumaczenie.
 Na przykład zachłanność" - pomyślała Bev, obserwując zapłakaną
kobietÄ™.
Poczuła gorycz, której nigdy się całkowicie nie pozbyła po odejściu
Paula. Nie ukradł jej pieniędzy, ale okradł z poczucia własnej wartości i
prawie całkowicie zniszczył jej zmysł kobiecości.
 Mężczyzni "- pomyślała, krzywiąc się z niesmakiem. Zacisnęła
szczęki i uśmiechnęła się twardo, napotykając spojrzenie swojej klientki.
- Zaangażowała pani do tego zadania właściwą osobę, pani Covington.
Po odprowadzeniu kobiety do wyjścia wróciła do biura pełna zapału.
Statek wycieczkowy wypływał z Fort Lauder-dale następnego dnia
wieczorem. Nie miała aktualnej fotografii Arthura Blankenshipa.
66
RS
Zrozumiałe, że unikał pozowania do zdjęć, ale Lydia opisała męża bardzo
dokładnie. Dzięki znajomościom w policji Bev przejrzała także teczkę z do-
kumentami dochodzeniowymi. Nigdy nie był skazany za przestępstwo, ale
teczkę zapełniały skargi od innych kobiet o złamanych sercach. Pieniądze
tych pań również zainwestował w podejrzane interesy. Co ciekawe,
podobnie jak Lydia, żadna z nich nie chciała wnosić sprawy do sądu.
Siedziała za biurkiem, zapisując najświeższe dane, gdy nagle usłyszała
szelest. Spojrzała za siebie. Ołówek wyśliznął jej się z palców, potoczył po
biurku i spadł na podłogę.
- Jak si ę t u dost ał eś?
Sam Nichols siedział rozwalony na sofie, gdzie zaledwie przed chwilą
płakała pani Lydia. Obuta stopa oparta o jedno kolano, wykałaczka
zwisajÄ…ca z warg.
- Jesteśmy partnerami w tej sprawie - powiedział swoim ochrypłym
głosem. - Mam ci pomóc w poszukiwaniach Blankenshipa.
Bev poderwała się z krzesła.
- Co?!
- Jeśli zamierzasz wrzeszczeć - powiedział spokojnie -wrzeszcz na
Harve'a, bo on to wymyślił. Ocalił kiedyś mój tyłek. Teraz chce, abym się
zrewanżował. - %7łując wykałaczkę, przesłał jej swój bezczelny szeroki
uśmiech. - I ocalił twój.
Owładnęło nią nagłe pragnienie, by zacząć i krzyczeć, i rzucać
przedmiotami po pokoju. Była zrównoważoną osobą, ale ten facet
doprowadzał ją do szału.
- Harve nie powinien był tego robić - powiedziała z naciskiem. - Ja
teraz prowadzę agencję. Twoje usługi nie są mi potrzebne.
67
RS
Opuścił stopę na podłogę i pochylił się do przodu, opierając łokcie na
kolanach.
- Nic z tego, B. J. PracujÄ™ nad tÄ… sprawÄ…, czy tego chcesz, czy nie. A
więc, porozmawiajmy o Blankenshipie. Im szybciej go znajdziemy, tym
szybciej się mnie pozbędziesz.
Bev odepchnęła krzesło, odwróciła się i podeszła do okna. Oczywiście,
ojciec wprowadził go w szczegóły sprawy. Niech to diabli. Nie była
zobowiązana do pracy z Nicholsem, jeśli tego nie chciała, obojętne, co
wymyślił Harve, ale pozostawało pytanie, jak się pozbyć Sama. Próbowała
to właśnie rozważyć, gdy ochrypły głos przerwał jej rozmyślania.
- Harve martwi się o ciebie, B. J. Poprosił mnie, abym cię strzegł przed
niebezpieczeństwem. Nie chce, abyś włóczyła się po świecie sama, polując
na oszusta...
Odwróciła się do niego.
- I dlatego wysyła ci ebi e jako moją obstawę? Mężczyznę, który [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl