[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przedłużania tu pobytu. Pan będzie tłumaczem, panie Turner?
 Tak, sir.
 Niech pan ma oczy otwarte. I uszy.
 Tak jest, sir.
 Panie Jones, proszę zająć się napełnianiem baryłek wodą.
 Tak jest, sir.
W ten sposób przeszedł od towarzyskiej wizyty do oficjalnego wydawania rozkazów.
 Róbcie swoje.
Hornblower podszedł do koi, na której leżał McCullum, wsparty na poduszkach z płótna
żaglowego, w pozycji lekko na boku. Pocieszający był jego stosunkowo dobry wygląd. Opuściła go
już gorączka i towarzyszące jej zaburzenia umysłu.
 Rad jestem widzieć pana w dobrym stanie, panie McCullum  powitał chorego
Hornblower.
 Czuję się nie najgorzej  odparł McCullum.
Głos miał lekko chrapliwy, ale poza tym mówił prawie całkiem normalnie.
 Spał calutką noc  dorzucił Eisenbeiss kręcący się po drugiej stronie koi. Złożył już raport
Hornblowerowi  rana okazywała wszelkie oznaki gojenia się, szwy, jak dotąd, nie spowodowały
nadmiernego zaognienia, a odsÄ…czanie rany na plecach, utrzymywanej w stanie otwartym przez
włożoną do niej szczecinę, wyglądało zadowalająco.
 A my od rana zabraliśmy się na dobre do roboty  ciągnął Hornblower.  Słyszał pan, że
zlokalizowaliśmy wrak?
 Nie. Nie słyszałem o tym.
 Został zlokalizowany i oznaczony bojami  poinformował go Hornblower.
 Jesteście pewni, że to wrak?  zapytał chrapliwie McCullum.  Znane mi są dziwne
pomyłki.
 To jest dokładnie w miejscu, gdzie zostały wzięte namiary, gdy okręt tonął  wyjaśniał
Hornblower.  Wielkość jest prawidłowa, jeśli można polegać na tym, co pokazuje trał. A ponadto
trałowanie nie wykryło żadnych innych większych przedmiotów na dnie, które jest z twardego
piasku, jak chyba panu wiadomo.
 To brzmi zadowalająco  przyznał niechętnie McCullum.  Ale mimo to wolałbym,
żebym sam był w stanie kierować trałowaniem.
 Musi mi pan ufać, panie McCullum  przemówił Hornblower cierpliwie.
 Tak mało wiem o panu i pańskich umiejętnościach  westchnął McCullum.
Zdławiwszy rozdrażnienie wywołane tą uwagą Hornblower pomyślał, jak udało się
McCullumowi przeżyć tak długo i już wcześniej nie paść w pojedynku. Lecz McCullum jest
ekspertem nie do zastąpienia i nawet gdyby nie był chory, spieranie się z nim byłoby dowodem
głupoty i braku godności.
 Uważam, że następną rzeczą do zrobienia będzie posłanie pańskich nurków pod wodę, żeby
zdali relację ze stanu wraka  ciągnął Hornblower, starając się mówić jednocześnie twardo i
uprzejmie.
 Niewątpliwie to pierwsza rzecz, jaką zrobię, gdy tylko będzie mi wolno wstać z koi 
rzekł McCullum.
Hornblower przypomniał sobie wszystko, co usłyszał od Eisenbeissa na temat rany
McCulluma, gangreny, ropienia i ogólnego zatrucia krwi i pomyślał, iż nie jest całkiem wykluczone,
że McCullum nigdy nie podniesie się z koi.
 Panie McCullum  rzekł  sprawa jest nagląca. Jak tylko Turcy zorientują się, co chcemy
zrobić i zdołają zebrać dostateczne siły, żeby nas powstrzymać, nigdy już nie uzyskamy zezwolenia
na prowadzenie operacji ratowniczych w tym rejonie. Jest sprawą pierwszej wagi, abyśmy zabrali
się do roboty możliwie jak najszybciej. Spodziewałem się, że poinstruuje pan swoich nurków, co
mają robić, żeby mogli zacząć od razu, natychmiast.
 A więc tak pan myślał, co?  mruknął McCullum.
Trzeba było kilku minut cierpliwej argumentacji, żeby skruszyć opór McCulluma; dając
niechętnie swoją zgodę, McCullum obwarował ją natychmiast przytoczeniem przeróżnych trudności.
 Ta woda jest śmiertelnie zimna  powiedział.
 Obawiam się, że tak  zgodził się Hornblower  ale od początku liczyliśmy się z tym.
 Wschodnia część Morza Zródziemnego w marcu zupełnie nie przypomina Zatoki
Bengalskiej latem. Moi ludzie nie wytrzymają tego długo.
Był to duży postęp, że pan McCullum przyznał, iż w ogóle mogą wytrzymać.
 A gdyby pracowali przez krótkie odcinki czasu i z przerwami?&  zasugerował
Hornblower.
 Tak. Siedemnaście sążni przy wraku?
 Siedemnaście sążni wszędzie naokoło wraka  rzekł Hornblower.
 Na takiej głębokości w żadnym razie nie mogą pracować długo. Pięć nurkowań dziennie, to
wszystko. Bo potem krwawią nosem i uszami. Będą potrzebowali lin i obciążników  mogą
posłużyć do tego celu kule dziewięciofuntówek.
 Każę je mieć w pogotowiu  odparł Hornblower.
Hornblower przysłuchiwał się przemowie McCulluma do nurków. Momentami domyślał się, o
czym mowa. Jeden z nurków wyrażał zastrzeżenia; wynikało to jasno z jego gestów, zaciśnięcia
ramion na klatce piersiowej i dramatycznego drżenia, czemu towarzyszyło przewracanie ciemnymi
oczyma o patetycznym wyrazie. Przez chwilę wszyscy trzej mówili naraz w swoim świergotliwym
języku. W odpowiedzi McCulluma zabrzmiała surowsza nuta; wskazał gestem na Hornblowera, i
oczy wszystkich spoczęły na nim przez moment. Trzej nurkowie przywarli do siebie i cofnęli się
przed nim skurczeni jak przerażone dzieci. McCullum przemawiał dalej energicznie  Eisenbeiss
pochylił się nad nim i przytrzymał gestykulującą lewą dłoń; prawa była unieruchomiona bandażem
mocujÄ…cym jÄ… do klatki piersiowej.
 Proszę się nie ruszać  ostrzegał Eisenbeiss  bo będziemy mieli zapalenie.
McCullum wykrzywił się z bólu raz i drugi po nieostrożnym ruchu; poprzednie dobre
samopoczucie ustąpiło zmęczeniu, które odbiło się na jego wyglądzie.
 Zaczną od razu  oznajmił w końcu, z głową na poduszce.  Może pan ich zabrać.
Looney, ten tutaj  tak go nazywam  będzie ich szefem. Powiedziałem im, że nie ma tu rekinów.
Zwykle gdy jeden z nich pracuje na dnie, dwaj inni modlą się, żeby go nie zaatakowały rekiny&
wszyscy trzej to kucharze od rekinów. Dobrze, że widzieli tu na pokładzie marynarzy poddanych
chłoście. Obiecałem im, że da im pan spróbować, jak smakuje lina Węzlasta, jeśli zrobią jakieś
głupstwo.
Hornblower widział doskonale, jaka była reakcja tych ćwierkających, podobnych do ptaszyn
stworzeń na tę okropną grozbę.
 Niech ich pan zabiera  rzekł McCullum opadając na poduszkę.
Ponieważ barkas i szalupa popłynęły na drugą stronę zatoki po zapasy żywności i po wodę, do
dyspozycji pozostał tylko gig i maleńka jolka. Na gigu było nieprzyjemnie ciasno, ale jakoś
pomieścili się wszyscy: czterej marynarze u wioseł, Hornblower z Leadbitterem na ławce rufowej
 Hornblower nie potrafiłby nie wziąć udziału w próbnej wyprawie  i Cejlończycy stłoczeni na
dziobie. Hornblower zorientował się już co do umiejętności McCulluma mówienia językiem nurków.
Nie miał wątpliwości, że McCullum nie zadaje sobie trudu, żeby mówić nim prawidłowo i z
właściwą modulacją głosu. Dawał do zrozumienia, o co mu chodzi za pomocą kilku rzeczowników i
czasowników oraz energicznych gestów. Jego znajomość cejlońskiego nie można było porównać z
opanowaniem przez Hornblowera mowy hiszpańskiej czy nawet francuskiej. Wywołało to w
Hornblowerze uczucie rozżalenia, gdy tak siedział z dłonią na rumplu, prowadząc gig po
roztańczonej wodzie  nieruchomy spokój powierzchni morza o świcie ustąpił już przed lekkim
powiewem wywołującym na wodzie drobne zmarszczki.
Dopłynęli do pierwszej bójki  kawałka deski nurzającej się w drobnych falach na końcu
swej linki  i Hornblower stanął, żeby zobaczyć, gdzie są inne. Jedno czy dwa pociągnięcia wioseł
przyniosły gig w środek strefy, i Hornblower spojrzał na dziób łodzi, gdzie tulili się do siebie
nurkowie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl