[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przekorę. - Pójdę, ale wiesz równie dobrze jak ja, że gdybym zechciał, mógłbym
zostać. Między nami na tym się nie skończy.
W kilka godzin pózniej, kiedy wreszcie uspokoiła się i przestała płakać,
zaczęła się zastanawiać, co ją tak bardzo zraniło. Przecież Dominik jej nie
oszukiwał. Wiedziała, że ma inne kobiety, widywała je. Nigdy dotychczas tak
się wobec niej nie zachowywał, to prawda, ale przecież zmieniła się i mogła się
spodziewać zmian i w jego zachowaniu. Cóż on takiego właściwie zrobił?
Pocałował ją, to wszystko. Nic strasznego. Dlaczego w takim razie robi z tego
taką tragedię? Azy napłynęły znowu i postanowiła odłożyć analizę na pózniej.
Nie miała pojęcia, gdzie leży przyczyna i dlaczego płacze. To wszystko jest bez
sensu.
ROZDZIAA PITY
- Słucham panią - rzekła Beth.
Nie spodziewała się wiele; cóż takiego mogła jej powiedzieć Martha Bell?
Relacje pielęgniarek, opiekujących się Jennifer, były spójne i wyczerpujące; nie
należało się spodziewać żadnych rewelacji. Dominik musi poważnie
porozmawiać z doktorem Hendersonem; dopiero to może coś wyjaśnić.
- Nie wiem, od czego zacząć. - Drobna, pomarszczona twarz starej
kobiety wyrażała skupienie i namysł.
Beth bez słowa spokojnie czekała. Martha jakby zrozumiała, że nie ma co
liczyć na pomoc, i po chwili rozpoczęła opowieść.
- W tym wszystkim najważniejszym problemem był jej mąż, tak jak
zwykle. Mój, na przykład...
- 55 -
S
R
- Maż Jenny Sullivan? Bill? - przerwała jej Beth, nie chcąc dopuścić
Marthy do zwierzeń na temat własnego małżeństwa.
- Tak. Bił ją i strasznie się nad nią znęcał.
- Jest pani pewna? - W dokumentacji choroby nie było na ten temat
najmniejszej wzmianki i chociaż Beth nie lubiła tego faceta, nie chciała zbyt
pochopnie go oskarżać.
- Oczywiście, nieraz o tym rozmawiałyśmy. Od lat spotykałyśmy się tutaj;
najpierw ja opowiedziałam jej o moim Harrym, a potem ona nabrała do mnie
zaufania i też zaczęła mówić.
- Dlaczego nie wspomniała o tym nikomu? %7ładnej pielęgniarce,
lekarzowi? - To nieprawdopodobne, żeby tak długo można było ukrywać fakt
przemocy. - Przecież...
- Pani tego nie rozumie - przerwała jej Martha. - Ona myślała, że to jej
wina, że zasłużyła na takie traktowanie.
- Ale...
- On jej to wmówił. Mówił, że jest do niczego nieprzydatna i tylko
niepotrzebnie zajmuje miejsce na ziemi, że najlepiej byłoby, gdyby umarła i
dała wszystkim spokój.
- Chce pani powiedzieć, że zachęcał ją, żeby...
- Nic takiego nie powiedziałam! - Martha zamachała rękami. - Myślę
tylko, że nie zrobił nic, żeby ją powstrzymać. - Zmęczone oczy Marthy
rozbłysły gniewem.
- Sądzi pani, że mąż Jenny powiedział pielęgniarkom, że żona przejawia
nasilenie myśli samobójczych?
Martha przez chwilę milczała, a potem pokręciła głową.
- Nie. Sądzę, że byłby szczęśliwy, gdyby zeszła mu z drogi.
- Nie masz żadnych dowodów na potwierdzenie jej słów.
- 56 -
S
R
Siedzieli w małym pomieszczeniu na tyłach oddziału psychiatrycznego i
zastanawiali się, jak potraktować informacje dostarczone przez Marthę Bell.
Dominik był sceptyczny.
- Nie, ale...
- Nie ma śladu podobnych sugestii w żadnej z wypowiedzi, jakich
dotychczas wysłuchaliśmy.
- Może nikt nic nie zauważył? Pacjentka sama się nie skarżyła i...
- Może, może. Może to, może tamto. A może po prostu Jenny kłamała
albo kłamie ta twoja Martha.
- Nie! To niemożliwe - zaprzeczyła stanowczo Beth.
- Skąd ta pewność? Wykazujesz zdumiewającą łatwowierność; zawsze tak
chętnie godzisz się z opinią, że mężczyzni to skończeni łajdacy?
- Nie widziałeś Billa Sullivana. Wygląda jak...
- ...typowy łajdak? Daj spokój, Beth. Wiesz przecież, że nic takiego nie
istnieje.
- Rodzice Jenny go nie lubią, chyba to o czymś świadczy.
- Moi teściowie też za mną nie przepadali, co wcale nie znaczy, że biłem
swoją żonę.
Beth drgnęła.
- Nie wiedziałam, że byłeś żonaty.
- A powinnaś wiedzieć?
Bardzo się chciała dowiedzieć czegoś o jego małżeństwie, a przede
wszystkim dlaczego teściowie nie żywili do niego sympatii, ale nie mogła o to
pytać. To nie jest właściwy czas ani miejsce. Ciekawe, od jak dawna jest
rozwiedziony. A może nie ma rozwodu, tylko żyje w separacji? A może jego
żona umarła?
- Masz jakiś inny dowód przeciwko Billowi Sullivanowi niż to, że go nie
lubisz?
- Nie.
- 57 -
S
R
- W takim razie zapytam jeszcze raz: zawsze tak Å‚atwo ciÄ™ do wszystkiego
przekonać?
Schyliła głowę.
- Rozumiem. Nie mam nic konkretnego, ale myślałam, że to lepsze niż
nic. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl