[ Pobierz całość w formacie PDF ]

krwi, lecz oczy lśniły jak prawdziwe gwiazdy.
Zanim Stahr otworzył usta, za jego plecami rozległ się pokrzepiający głos:
- Ona jest niebywała. Wprost niebywała!
To asystent reżysera wystąpił z komplementem, który miał być subtelny. Powiedział
go tak głośno, by aktorka mogła usłyszeć bez wychylania się z krzesła drażniącego jej biedną
skórę. Stahr zasłużył, na komplement za podpisanie z nią kontraktu. Reinmund również został
wspomniany, choć tylko mimochodem.
- Wszystko gra? - spytał uprzejmie Stahr.
- O, tak - odpowiedziała gwiazda - świetnie, żeby nie ci gówniarze z prasy...
- Nie dostaną się tutaj - zapewnił ją mrugając dyskretnie.
Nazwisko jej stało się ostatnio synonimem  dziwki . Przypuszczalnie wzorowała się
na królowej z komiksów o Tarzanie, tajemniczej białej władczyni jakiegoś murzyńskiego
plemienia. Cały świat traktowała jak Murzynów. Była złem koniecznym, wypożyczonym
tylko do jednego filmu.
- Wszystko w porządku - zapewnił Ridingwood Stahra, odprowadzając go do drzwi. -
Stara się, jak może.
Byli poza zasięgiem jej słuchu i Stahr zatrzymał się.
- To wszystko nic niewarte - powiedział patrząc na Reda z wściekłością. - Czy wiesz,
co mi ona przypomina na waszych zdjęciach? Reklamę środków żywnościowych.
- Próbuję wycisnąć z niej, co się da, aktorsko jest...
- Chodz ze mną - przerwał mu Stahr w pół słowa.
- Teraz? Czy powiedzieć im, żeby odpoczęli?
- Zostaw wszystko, jak jest - powiedział Stahr i pchnięciem ręki otworzył grube obite
drzwi.
Jego wóz z szoferem czekał przed progiem. Tu się liczyło każdą minutę - prawie
zawsze.
- Wsiadaj - powiedział.
Teraz już Red wiedział, że sprawa jest poważna. Domyślił się nawet w jednej chwili, o
co chodzi. Ta dziewczyna znęcała się nad nim od pierwszego dnia smagając go swoim
bezlitosnym językiem. Kochał spokój ponad wszystko i pozwalał jej grać jak chciała, byleby
uniknąć awantur.
- Nie umiesz sobie z nią poradzić - rzekł Stahr, jakby odgadując jego myśli. -
Powiedziałem ci, czego chcę. Ma być wcieleniem podłości, a robi wrażenie, że umiera z
nudów! Obawiam się, że będziemy musieli to odwołać, Red.
- ProdukcjÄ™?
- Ciebie. Dam na twoje miejsce Harleya.
- Trudno.
- Przykro mi, Red. Spróbujemy czegoś innego, przy następnej okazji.
Wóz zatrzymał się przed biurem Stahra.
- Czy mam skończyć to ujęcie? - spytał Red.
- Już je kończą - odparł Stahr ponuro. - Harley tam jest.
- W jaki sposób, do diabła?...
- Wszedł w momencie, kiedy myśmy zeszli z planu. Kazałem mu przeczytać scenopis
wczoraj w nocy.
- Posłuchaj no, Monroe...
- Jestem dzisiaj wyjątkowo zajęty, Red - odparł Stahr cierpko. - Przestałeś się tym
interesować już trzy dni temu.
A to ci chryja, pomyślał Ridingwood. Znaczyło to, że jego pozycja dozna pewnego,
zresztą nieznacznego, uszczerbku, znaczyło to - prawdopodobnie - że nie będzie mógł
zafundować sobie trzeciej żony, na co miał właśnie ochotę. Nie mógł nawet pozwolić sobie -
dla satysfakcji - na zrobienie awantury; kto nie zgadzał się ze Stahrem, ten się tym nie
chwalił. Stahr w swoim świecie był panem, mającym zawsze - niemal zawsze - słuszność.
- A co z moją marynarką? - spytał nagle. - Zostawiłem ją na krześle.
- Wiem, że zostawiłeś. Masz.
Tak bardzo starał się postąpić delikatnie z Ridingwoodem w tej przykrej sprawie, że
zupełnie zapomniał, iż trzyma w ręku jego marynarkę.
Sala projekcyjna pana Stahra była miniaturowym kinem o czterech rzędach
wyściełanych foteli. Pierwszy rząd miał długie pulpity, na nich dobrze osłonięte lampki,
sygnalizację i telefony. Pod ścianą stało pianino, jeszcze z epoki pierwszych filmów
dzwiękowych. Pokój ten odnowiono zaledwie przed rokiem, lecz obicia ścian i foteli były już
zniszczone przez długie godziny intensywnej pracy.
Stahr siadywał tutaj o pół do trzeciej i ponownie o pół do siódmej, by obejrzeć
materiał nakręcony w ciągu dnia. Często odbywało się to w nastroju szalonego napięcia -
prezentowano mu dosłownie faits accomplis - końcowy rezultat całych miesięcy planowania i
zakupów, pisania i poprawiania, obsadzania ról, budowania dekoracji, wreszcie oświetlania,
prób i zdjęć - owoc nagłych olśnień albo gorączkowych lub sennych narad, w konspiracji i w
pocie czoła. Nadeszła chwila, gdy zawiłe manewry weszły w fazę realizacji, której wynik był
niewiadomy - z pola bitwy nadchodziły raporty.
Obok Stahra obecny był zawsze na przeglądzie: kierownik artystyczny każdego filmu,
kierownik produkcji i przedstawiciele wszystkich działów technicznych. Reżyserzy nie
przychodzili, ponieważ oficjalnie pracę ich uważano w tym momencie za skończoną,
faktycznie zaś dlatego, że na takim przeglądzie można było oberwać. W srebrnych szpulach
taśmy ulokowano grube pieniądze. Według przyjętego zwyczaju dyskretnie trzymali się więc
na boku.
Sztab już był w komplecie. Stahr wszedł, szybko zajął miejsce i szmer rozmów ucichł.
Gdy rozsiadł się w fotelu i wysoko podciągnął nogę, obejmując rękami chude kolano, światła
w salce pogasły. Błysnął płomień zapałki w ostatnim rzędzie - potem zapanowała cisza.
Na ekranie oddział francuskich Kanadyjczyków pchał swoje kajaki w górę
wodospadu. Zdjęcia robiono w basenie i na końcu każdego ujęcia, gdy głos reżysera
wypowiadał  stop , aktorzy na ekranie odprężali się, ocierali czoła, czasami wybuchali
głośnym śmiechem, woda w basenie przestawała płynąć - i bajka kończyła się. Stahr wybierał
po jednym z kilkakrotnie powtarzanych ujęć, mówił  dobra robota , poza tym nie robił
żadnych uwag.
Następna scena, wciąż nad wodospadem, wymagała dialogu pomiędzy kanadyjską
dziewczyną (Claudette Colbert) i coureur de bois (Ronald Colman): ona spoglądała na niego
z kajaka w dół. Po kilku klatkach Stahr nagle przemówił:
- Czy basen został rozebrany?
- Tak jest.
- Monroe... potrzebny był...
Stahr przerwał gwałtownie: - Niech go zmontują na powrót. To ujęcie trzeba
powtórzyć.
Natychmiast zapaliły się światła. Jeden z kierowników produkcji opuścił swoje
krzesło i podszedł do Stahra.
- Zmarnowaliście tak pięknie zagraną scenę - Stahr był wściekły, choć nie podnosił
głosu. - yle ustawiona kamera. Przez cały czas rozmowy bierze tylko śliczny czubek głowy
naszej Claudette. Czy tak powinno być? Czy właśnie o to proszą widzowie? Jak mają piękną
dziewczynę, to chcą widzieć akurat czubek jej głowy, tak? Powiedz Timowi, że mógł sobie
oszczędzić trudu i kręcić to z dublerką.
Zwiatła znowu pogasły. Kierownik produkcji przykucnął przy krześle Stahra, żeby mu
nie zasłaniać. Materiał puszczono jeszcze raz.
- Widzisz teraz? - spytał Stahr. - A w prawym kącie klatki jest włos, widzisz? Trzeba
sprawdzić, czy w projektorze, czy na taśmie.
Pod koniec ujęcia Claudette Colbert powoli unosiła głowę pokazując swoje duże,
wilgotne oczy.
- O, proszę, tak powinno być od samego początku - powiedział Stahr. - Pięknie to
zresztą zagrała. Zobaczcie, czy ten kawałek da się wmontować. Chciałbym wiedzieć jutro,
albo jeszcze dziś po południu.
Pete Zavras nigdy nie popełniłby takiego błędu. W całym Hollywoodzie nie było
nawet sześciu operatorów całkowicie godnych zaufania.
Zwiatła zabłysły, kierownik artystyczny i kierownik produkcji tego filmu wyszli.
- Monroe, teraz będzie wczorajszy materiał, wywołali go w nocy.
Zapadła ciemność. Na ekranie ukazała się głowa Sziwy, ogromna i pełna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl