[ Pobierz całość w formacie PDF ]
niej.
- Okej, pa, Taro. - Nadia zamknęła swoją komórkę.
- Pora na mnie, Rand - powiedziała Tara, przekrzykując organowe akordy. -
Oddawaj kamerę, potem idz do brata i rób za świadka.
Kiedy przejmowała kamerę, obraz zachwiał się mocno. Nadia zdumiała się.
Jej przyjaciółka rozkazywała Randowi, drugiemu po ojcu na skali despotyzmu, a on
grzecznie słuchał. Miłość naprawdę dysponuje magiczną mocą.
Kamera zatrzymała się na zamkniętych drzwiach w głębi kościoła. Muzyka
zabrzmiała mocniej, wrota się otwarły, po kilku sekundach wybiegł z nich ciemno-
włosy malec i popędził główną nawą tak szybko, jak tylko mu na to pozwalały
niezbyt jeszcze sprawne nóżki. W dłoniach ściskał małą, białą poduszeczkę.
Rhett. Jej mały brat.
Nadia odetchnęła niepewnie. Dzieci zawsze na nią działały, ale ten chłop-
czyk... był tak podobny do niej, że mógłby być jej dzieckiem. Jej syn miałby dziś
dziesięć lat.
Kamera podążyła za pędzącym malcem, a potem nastąpiło zbliżenie na klę-
czącego, uśmiechniętego Mitcha, który złapał dziecko i przytulił je mocno.
- Dobra robota, chłopie - usłyszała słowa brata.
Wstał z Rhettem w objęciach, odebrał od niego poduszeczkę z przypiętymi
obrączkami i podał Randowi. Potem jej poważny, opanowany i zawsze serio brat
ucałował małą główkę przed przekazaniem dziecka nieznanej Nadii kobiecie około
sześćdziesiątki.
Następne ujęcie pokazało obu braci stojących obok siebie. Sprawiali wrażenie
S
R
szczęśliwych i rozluznionych - jakże inaczej niż na jej ślubie, podczas którego byli
pełni rezerwy. Spełniali tylko rodzinny obowiązek. Czego ojciec odmówił.
Kamera skupiła się na szczupłej brunetce sunącej ku Mitchowi z promiennym
uśmiechem. Carly, ciotka Rhetta, wkrótce szwagierka Nadii. Jej twarz promienio-
wała miłością. Gdy kamera wróciła do Mitcha, na widok wyrazu jego twarzy Nadia
poczuła dławienie w gardle.
Dzieliła jego szczęście. Szczerze. Tylko że oglądała coś, co jej nigdy nie bę-
dzie dane.
Miłość. Zlub. Dzieci.
Po jej policzku spłynęła łza, paląca jak ogień. Zamrugała gwałtownie, opuści-
ła głowę i otarła oczy, mając nadzieję, że Lucas nic nie zauważył. Objął ją, oferując
milczÄ…ce wsparcie.
Zrzuciła jego rękę, przycisnęła dłonie do pustego brzucha i powstrzymała
łkanie. Gdyby była sama, prawdopodobnie płakałaby jak dziecko.
Jakże inne byłoby jej życie, gdyby nie jej egoistyczne działania, które rozpro-
szyły Lucasa i doprowadziły do wypadku.
A może nie?
Może i tak by ją zdradził? Lecz gdyby nie wypadek, to nawet jeśliby ją w
końcu porzucił, miałaby przynajmniej syna, a może i więcej dzieci, które mogłyby
wypełnić jej życie.
Z trudem skupiła się na ekranie. Tara zrobiła zbliżenie państwa młodych.
Właśnie składali przysięgi i wymieniali się obrączkami.
Nadia tak mocno zacisnęła drżące wargi, że aż straciła w nich czucie. Nigdy
już się w nic takiego nie zaangażuje. Nie mogła zaufać swojemu osądowi i ryzy-
kować, że skończy jak jej matka, krzywdząc lub opuszczając wszystkich, którzy ją
kochają. Zostawała jej tylko kariera, wolontariat i przygodne romanse z niekocha-
nymi mężczyznami.
Mężczyznami, których bardziej interesowały jej pieniądze niż serce.
S
R
Puls jej przyspieszył, poczuła ciarki na skórze, a włosy zaczęły jej się jeżyć na
całym ciele z powodu narastającego nagle podniecenia.
Popatrzyła na mężczyznę stojącego obok. Męża. Człowieka, który samolubnie
odebrał jej wszystko co cenne i zniszczył. Czy ośmieli się wziąć od niego, co jej
potrzebne? Czy zdoła wykorzystać swojego prawie byłego męża do uzyskania
bezmyślnej, fizycznej rozkoszy, a potem, gdy minie rok zesłania, beznamiętnie od-
wrócić się i odejść?
Porzucić go. Tak jak on postąpił z nią.
To byłoby złe. Ale kuszące. Och, jak bardzo kuszące.
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
- Gotowa na ciasto czekoladowe i resztÄ™ szampana?
Głos Lucasa za plecami zaskoczył ją nieco. Wyszedł od niej natychmiast po
zakończeniu ceremonii. Nadia oglądała dalej, bo Tara, niczym reporter telewizyjny,
pokazała jej gości weselnych, przedstawiła Carly, jej nową szwagierkę, jej rodzi-
ców i w końcu Rhetta, uroczego chłopaczka.
Nadia wyłączyła komputer i telewizor. Wstała i odwróciła się do gościa.
Trzymał tacę z ciastem i kubełkiem z lodem, w którym znajdowała się butelka
szampana.
- Nie chcę ani deseru, ani szampana - powiedziała.
Zmrużył oczy, podchodząc. Odstawił tacę na stolik i przyglądał jej się przez
kilka długich sekund. Od dnia powtórnego spotkania bezbłędnie odczytywał jej na-
stroje.
- A czego chcesz, Nadiu? - Jego ochrypły głos zdradzał, że już wiedział.
Odetchnęła głęboko i zignorowała wewnętrzny głos domagający się ostroż-
ności.
- Ciebie.
- Dlaczego?
Nie spodziewała się utrudnień z jego strony. Kiedyś by ich nie było. Podeszła
bliżej i położyła mu otwartą dłoń na piersi.
- Bo twoje pocałunki mnie podniecają, a dotyk rozpala.
Pod jej dłonią jego serce biło szybko i mocno. Wpatrywał się w nią, sekundy
mijały. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mógłby odmówić, ale brak działań z
jego strony był bardzo wymowny.
- Chcę się z tobą kochać, Lucas, tak jak kiedyś.
Objął ją ręką w pasie i przyciągnął do siebie. Czuła jego napięte mięśnie, ale
wciąż czekał. Na co?
S
R
Chciała bezmyślnej namiętności. Uniosła się na palce i pocałowała go na-
miętnie. Oddech mu przyspieszył, ale pozostał opanowany. Kiedyś byłby już jak
wosk w jej rękach. Czuła, że działa na niego, jednak wciąż się nie poddawał.
Zmieszana trochę jego samokontrolą opadła z powrotem na pięty.
W oczach Lucasa płonął ogień, chyba nie mniejszy niż w jej podbrzuszu. O
tak, pragnął jej. Dlaczego więc się powstrzymywał?
- Jesteśmy już za starzy, by się gnieść na sofie. Gdzie jest twoja sypialnia?
- Po lewej, ale nie mam prezerwatyw. Ty masz? Nie oczekiwałam...
Przy idiotycznej godzinie policyjnej wyznaczonej na północ nie spodziewała
się mieć w Dallas żadnego nocnego życia.
- U mnie. Chodzmy. - Puścił ją i schylił się po tacę.
Potem odszedł.
Zaskoczona patrzyła za nim. Odszedł?
Lucas, którego znała, wziąłby ją gdziekolwiek, jakkolwiek i tyle razy, ile tyl-
ko by chciała. Najwyrazniej dojrzały Lucas wolał kontrolować wydarzenia. Trud-
ności z uwiedzeniem go nieco ją zirytowały, ale i podekscytowały. A także nabrała
dla niego szacunku. Jeśli chce go mieć, musi się postarać.
Przeszła do jego apartamentu. Z każdym krokiem rosło w niej napięcie. A
może podniecenie? Tyle czasu minęło od chwili, gdy po raz ostatni odczuwała coś
zbliżonego do żądzy, że teraz wcale nie była pewna.
Szła za nim, rozpinając po drodze bluzkę. Odwiesiła ją na mijaną w przedpo-
koju szafkę. Buty też tu zostawiła. Sięgnęła do guzików spodni. Opadły na podłogę.
Zawahała się nieco, czując wątpliwości, ale nie zatrzymała się. Kopnęła materiał
pod ścianę i szła dalej.
Założyłaby się - miała nadzieję - że będzie wystarczająco zaabsorbowany jej
czarnym, półprzejrzystym, skąpym stanikiem i podobnymi figami, by nie kontro-
lować się aż tak bardzo.
Miała też w nosie bliznę. Tę mówiącą, że świat nie jest idealny. Perfekcyjny.
S
R
Kompletny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plytydrogowe.keep.pl
Alan Dean Foster Alien 03 Alien 3
Gordon Dickson Dragon 03 The Dragon on the Border (v1.3)
Rogers Shirley Klan Fortune'Ä‚Å‚w 03 Syn Fortune'Ä‚Å‚w
Friesner, Esther Chicks 03 Chicks 'N Chained Males
K044. Palmer Diana Long tall Texans series 03 Pustynna gorączka
Berengaria Brown [Menage Amour 189 Unamned 03] Eternity (pdf)
Alan Dean Foster The Damned 03 The Spoils of War (v1.0) (Undead)
250. Simms Suzanne Smak ryzyka 03 Szaleństwa panny Harrington
422. Gerard Cindy Dzikie serca 03 Wszystko, co najwaĹźniejsze
Jeanne Stein Anna Strong 03 The Watcher v1.0 (BD)