[ Pobierz całość w formacie PDF ]

go wędrówki była skrytka w hałdzie kamieni, gdzie poprzedniego dnia ukrył płat
surowej wątroby oraz kość szpikową.
Gryf obejrzał się na Jagodę. Nadarzała się okazja, by porozmawiać z nią bez
świadków. Od dawna widać było, że między nią a Tkaczem Iluzji coś się psu-
je, a po pamiętnej nocy Strzyży rozsypało się do reszty. Czy powodem był ten
okropny wstrząs, jaki zafundowała im Matka Zwiata, zwykła kłótnia czy może co
innego  Jagoda nie pisnęła nawet słówkiem. Ulotniła się za to gdzieś jej zalot-
ność. Kiedyś celowała w cienkich aluzjach i żarcikach na temat miłosnych zbli-
żeń, a teraz nie śmiała się nawet z tych opowiadanych przez innych. Przestała się
malować, twierdząc, że farba w tym klimacie nie trzyma się skóry, co było oczy-
wiście nieprawdą. Znów zaczęła ubierać się po męsku. Nosiła z uporem smętne
barwy póznojesienne, pochmurne szarości i matowe brązy niczym pożyczone od
55
butwiejących liści. Wśród rumianych góralek, strojnych w haftowane żółtą i czer-
woną nicią burki, obwieszonych złotymi blaszkami, wyglądała jak polna myszka
wśród papug. Jej zmartwienie, jakiekolwiek by było, musiało bardzo jej ciążyć.
Ale zwierzyć się nie chciała nikomu, nawet Srebrzance.
Człapała w wielkich futrzanych buciorach przez śnieżycę zakutana grubo
w wełniane i filcowe okrycia. Ukryta przed wzrokiem ludzkim jak jądro orze-
cha w łupinie. Wyglądała tak jakoś smutno i biednie, że Obserwatorowi zadrżało
serce.
 Poczekaj, Jagoda!  zawołał niezbyt głośno. Dogonił dziewczynę w paru
susach.  Zaczekaj, chciałbym. . . chciałbym o coś spytać  zająknął się Gryf,
kiedy podniosła na niego wzrok. Ostatnie trzy kolory  czerwień oczu, biel brwi
i rzęs oraz malinowa różowość zziębniętych policzków  podzieliły jej twarz
między siebie. Brak upiększających malowideł nie sprawił, że zbrzydła. Wyglą-
dała natomiast wzruszająco dziecinnie.  Kamyk. . . To już zupełnie skończone?
 Zupełnie  potwierdziła obojętnym tonem.
 Czy. . . nie czujesz się teraz. . . samotna?  Gryf ważył słowa jak złoty
piasek.
Spojrzenie Jagody stwardniało.
 Zwolniło się miejsce, więc nowy ptaszek chce uwić gniazdko? Już dawno
temu ustaliliśmy te sprawy  prychnęła ironicznie. W jednej chwili pokazała się
dawna Jagoda z wyspy Jaszczur  ostra, uparta i stanowcza. Obserwator zmieszał
siÄ™, ale brnÄ…Å‚ dalej.
 Jak sama mówisz, to było dawno temu. Coś się zmieniło. Twój Tkacz Iluzji
najwyrazniej cię zawiódł. A ja. . .
 A ty będziesz lepszy?  przerwała mu.  Nie, Gryf, ty nie będziesz lep-
szy. Byłbyś weselszy, rozmowniejszy, może milszy. . . ale nie lepszy. Dość mam
zabawek. Po co mi następny chłopiec, kiedy powinnam szukać mężczyzny?
 Ho, ho! Wielkie słowa!  rzekł gniewnie Gryf.  Ma się za duże wyma-
gania? To już skromny błękitny Obserwator ci nie wystarcza? Może i nie, skoro
nawet Wielki Mistrz Miraży nie był dość dobry!
 Talent nie czyni mężczyzny. Ani to, żeś tak wyrósł  wypaliła dziew-
czyna.  Co mi zaoferujesz? Małżeństwo? Dom? Dzieci? Bezpieczeństwo? Nic
z tych rzeczy. Nie pójdę z tobą do łóżka tylko dlatego, że jesteś wolny i chętny.
Ani z nikim innym. To wszystko.
Ruszyła w dalszą drogę zamaszystym krokiem. Gryf poczuł się zbesztany,
skarcony jak dzieciak. Miała słuszność. W końcu o nic innego mu nie chodzi-
ło, jak tylko o wzajemną bliskość, przytulanki, czułe szepty  cały ten blichtr
romansowy, który wyglądał tak samo ślicznie jak ozdóbki z lukru. . . i był tak sa-
mo trwały. Dogonił Jagodę przed samym progiem, złapał za ramię. Wyrwała się,
marszcząc brew, nadąsana, gotowa do dalszej walki na słowa. Jednak jeden rzut
oka na chłopca wystarczył. Nawet nie musiała sięgać do jego myśli.
56
 Przepraszam  powiedział Gryf cicho.  Nie gniewaj się. Wszystko ro-
zumiem. Ale. . . pamiętaj o mnie, dobrze?
 Może kiedyś  powiedziała, lecz chłopak był i tak pewien, że znaczyło to
 nigdy .
* * *
 I tak to właśnie wygląda. Gdyby tych pięcioro dzieciaków było ze sobą
spokrewnionych, nie byłoby to aż tak wstrząsające. W końcu ja też mam dwóch [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl