[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sprawy obecnie stoją, Jonathan Small du\o by dał za to, \eby się nim nie był posługiwał.
 Ale w jaki sposób zdobył on tego rodzaju kompana?
 Niestety, tego ju\ nie mogę ci powiedzieć. Skoro jednak doszliśmy do przekonania, \e
Small przyjechał z Wysp Andamańskich, to nie ma nic specjalnie dziwnego w tym, \e
mieszkaniec tych wysp znalazł się w jego towarzystwie. Dowiemy się o wszystkim we
właściwym czasie. A teraz, drogi Watsonie, powiem ci, \e wyglądasz okropnie zmęczony. Połó\
się tam na sofie, zobaczymy, czy potrafię cię uśpić.
Wyjął z futerału skrzypce i gdy wyciągnąłem się na sofie, zaczął grać jakąś cichą, pełną
rozmarzenia melodię  przypuszczalnie własną kompozycję, posiadał bowiem niezwykły dar
improwizacji. Przypominam sobie jak przez sen jego szczupłe dłonie, powa\ną twarz i
wznoszenie się, i opadanie smyczka. Potem zdawało mi się, \e płynę spokojnie po miękkim
oceanie dzwięków, a\ wreszcie znalazłem się w krainie marzeń, gdzie urocza twarzyczka panny
Morstan pochylała się nade mną.
IX.
PRZERWANY AACCUCH
Kiedy się obudziłem, wypoczęty i odświe\ony, było ju\ pózne popołudnie. Sherlock Holmes
siedział na tym samym miejscu, z tą tylko ró\nicą, \e odło\ył skrzypce i pogrą\ył się w czytaniu.
Teraz spojrzał w moją stronę i zauwa\yłem, \e twarz ma zachmurzoną i zakłopotaną.
 Spałeś mocno  powiedział  a obawiałem się, \e nasza rozmowa mo\e cię obudzić.
 Nic nie słyszałem. Czy\byś miał jakieś świe\e wiadomości?
 Niestety, nie. Jestem, przyznaję, zdziwiony i rozczarowany. Spodziewałem się, \e o tej
porze będę ju\ wiedział coś konkretnego. Był tu niedawno Wiggins z raportem. Powiadają, \e nie
mogli trafić na ślad motorówki. To bardzo niedobrze, bo ka\da godzina jest droga.
 Czy mógłbym ci w czymś pomóc? Jestem ju\ całkiem wypoczęty i gotów do nowej nocnej
wycieczki.
 Nie, nic nie mo\emy na razie zrobić, tylko czekać. Je\eli się oddalimy, wiadomość gotowa
nadejść
w czasie naszej nieobecności i nastąpi zwłoka. Ty mo\esz sobie robić, co chcesz, ale ja muszę
pozostać na stra\y.
 Pobiegnę zatem do Camberwell, do pani Forrester. Prosiła wczoraj, \eby do niej zajść.
 Do pani Forrester?  spytał Holmes z uśmiechem migocącym w oczach.
 No nie, oczywiście \e i do panny Morstan tak\e. Bardzo były ciekawe dalszych
wypadków.
 Lepiej nie mówić im za wiele.  powiedział Holmes.  Nigdy nie nale\y całkowicie ufać
kobietom, nawet najlepszym.
Nie zatrzymałem się, aby przedyskutować to okrutne twierdzenie.
 Wracam za godzinkę albo dwie  zauwa\yłem tylko.
 Doskonale. śyczę powodzenia. Aha, je\eli ju\ wybierasz się na tamtą stronę rzeki, to
odprowadz po drodze Toby ego. Nie przypuszczam, \eby mógł nam być potrzebny.
Zabrałem więc kundla i wręczyłem go razem z pół suwerenem staremu zoologowi na Pinchin
Lane. W Camberwell zastałem pannę Morstan trochę zmęczoną wydarzeniami ubiegłej nocy, ale
bardzo ciekawą dalszego ciągu. Pani Forrester była tak\e niesłychanie zaintrygowana.
Opowiedziałem im wszystko, pomijając jedynie najstraszniejsze szczegóły. I tak na przykład,
mówiąc o śmierci pana Sholto, nic nie wspomniałem o sposobie zabójstwa. Zresztą i tak cała
historia zdumiała i przeraziła obie panie.
 Jakie to romantyczne  wykrzyknęła pani Forrester.  Pokrzywdzona dama, skarb
półmilionowej wartości, czarny ludo\erca i łotr o drewnianej nodze& Występują oni zamiast
typowego smoka lub przewrotnego hrabiego.
 I jeszcze dwaj błędni rycerze spieszący z pomocą  dodała panna Morstan obrzucając
mnie wzrokiem.
 Droga Mary, przecie\ twoja przyszłość zale\y od wyniku poszukiwań. Uwa\am, \e za
mało jesteś tym przejęta. Pomyśl tylko, jak się musi czuć taki bogacz, który ma cały świat u stóp.
Poczułem lekki dreszcz radości zauwa\ywszy, \e nie okazała z tego powodu zbytniego
wzruszenia. Przeciwnie, odrzuciła w tył głowę, jak gdyby ta sprawa mało ją interesowała.
 Niepokoję się tylko z powodu pana Thaddeusa Sholto  powiedziała  nic poza tym.
Jestem zdania, \e postąpił bardzo ładnie i honorowo. Obowiązkiem naszym jest oczyścić go z
tego okropnego i nieuzasadnionego podejrzenia.
Nim wyszedłem z Camberwell, zrobił się ju\ wieczór. Gdy dobrnąłem do domu, było zupełnie
ciemno. Ksią\ka i fajka mego towarzysza le\ały przy jego krześle, on sam jednak znikł.
Rozejrzałem się dokoła przypuszczając, \e znajdę jakąś kartkę, ale nic dla mnie nie zostawił.
 Czy pan Holmes wyszedł?  zapytałem panią Hudson, gdy przyszła zapuścić rolety.
 Nie, proszę pana. Poszedł do swego pokoju. Czy pan wie, panie doktorze  powiedziała
zni\ywszy głos do przejmującego szeptu  \e coś się boję o zdrowie pana Holmesa.
 Dlaczego?
 Bo jest jakiś taki dziwny, panie doktorze. Po pana wyjściu chodził i chodził po pokoju, a\
sama się zmęczyłam słuchaniem jego kroków. Potem słyszałam, jak rozmawiał sam ze sobą i
mruczał, a za ka\dym dzwonkiem wychodził a\ do schodów i pytał mnie, co to takiego. Teraz
poszedł do siebie, ale ciągle słyszę, jak chodzi po pokoju. Mam nadzieję, \e się nie rozchoruje,
panie doktorze. Odwa\yłam się wspomnieć coś o środku uspokajającym, ale odwrócił się i
spojrzał na mnie takim wzrokiem, \e sama nie wiem, jak się znalazłam za drzwiami.
 Nie przypuszczam, \eby pani miała powód do niepokoju  odpowiedziałem.  Nieraz ju\
go takim widziałem. Jakaś sprawa widocznie tak go absorbuje, \e jest zdenerwowany. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl