[ Pobierz całość w formacie PDF ]

minutach obaj mężczyzni jednocześnie wy-prostowali się i popatrzyli na siebie.
 Jeśli to jest jakaś kiwka... padjobka... to pożałujecie tego wy, wasze dzieci, wasi rodzice,
znajomi i sąsiedzi  wycedził, ale bez przekonania Niebieski Kruk.
Kostia jakby odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ…. Ja na pewno odetchnÄ…Å‚em z ulgÄ…. WielkÄ… ulgÄ….
Miło jest żyć...
Sukonin popukał palcem w krawędz ekranu laptopa.
 Ktoś taki przyszedł do twojego marszałka czy generała i powiedział mu kilka słów. A ten,
srając w portki ze strachu, kazał swoim ludziom rzucić się nam do gardła.
 Ale po co?  zainteresował się rudy.
W ogóle to, że pytał nas nie  odgórnie", z pogardą typową dla ludzi trzymających palec na
cynglu, dobrze rokowało.
 Tego to i my nie wiemy  powiedział Sukonin.
Pomyślałem, że to błąd, że w tej chwili Niebieski Kruk może być naszym tymczasowym
sojusznikiem.
 Myślę...  zacząłem i od razu dotarło do mnie, że podsrywam teraz Sukonina, ale przecież
on i tak się ze mną nie zgadzał, kiwnięciem głowy wskazałem Kostię  ...że guimony wszczęły
wojnę, żeby odwrócić naszą uwagę od siebie. Udało nam się dość mocno ich przetrzepać, może
zaczęły się bać, może tylko kupują sobie czas.
Niebieski Kruk otworzył usta, opadł na oparcie fotela, siedział tak chwilę, potem opanował
się, zamknął usta i wymienił z consigliere bezradne spojrzenie.
 Gdyby to nie było tak niewyobrażalnie nierealne, w życiu bym nie uwierzył...  przyznał w
końcu.  No i to...  Zerknął z obawą na ekran swojego laptopa.  Daj mi chwilę.
Daliśmy, bo tylko to mogliśmy mu w tej chwili dać.
 Gdie wódka?syknął.
Za naszymi plecami coś zabrzęczało, przygalopował jeden z goryli z tacą.
Wódka, kieliszki, karafka z jakimś sokiem.
Kruk skinął na rudego, ten szybko nalał, Sukonin podziękował ruchem ręki, ja  głowy.
Gospodarz wlał w siebie setę i nawet nie chuchnął. Zaciągnął się.
Jednocześnie sięgnęliśmy z Sukoninem po papierosy. Tylko że ja nie miałem zapalniczki, a
jego przestała działać. Zerknąłem w rozterce na Kruka. Błądził gdzieś myślami. Po chwili drgnął
i wrócił do nas. Zorientował się, w czym problem. Chwilę myślał, żal mu było swojego złotego
cacka czy co? W końcu podniósł głowę i popatrzył na przydupasa. Ten jakby nie rozumiał, o co
szefowi chodzi.
 Daj te zapałki  rzucił.
Pomocnik skinął głową, z ulgą? Pobiegł gdzieś, wrócił i podał mi tekturowe zapałki z
reklamÄ… jakiejÅ› knajpy.
Zachichotałem w duchu. W amerykańskim filmie mafioso takiego kalibru cisnąłby mi
niedbale złotego ronsona. Ten daje zapałki z rozmazanym zdjęciem Japonki. Co kraj...
Zapaliliśmy.
 Sukonin, kapitan  powiedział Niebieski Kruk.  Ja tę wojnę zakończę. Szybko.
Wy też się nie... angażujcie za bardzo, dobrze?
 My jesteśmy zaangażowani, niestety, zawsze. I to się nie zmieni  twardo oświadczył
Kostia.
 Dobra, dobra, nie pizdiNie chodzi mi o żadne moratorium ani rozejm. Bez łaski.
Nie piłujcie przez kilka godzin za bardzo, to i was nie będą piłowali.
Sukonin nie odpowiedział. Niebieski Kruk teatralnie rozłożył ręce i westchnął.
 Nu ładna, chuj s taboj. Powiedziałem: my przerywamy ataki. Wy... Wy sobie walczcie z
tym Chujulu!  Zachichotał nerwowo.  Nie pomożemy wam, bo nie mamy w tym żadnego
interesu, ale nie będziemy przeszkadzać.
 Nie macie interesu? Mylicie się  powiedziałem cicho.  Cthulhu, jeśli zawładnie światem,
nie zrobi was swoimi ministrami od tortur, krwi i cierpienia. Zafunduje wam takie samo piekło
jak innym.
Kruk zrobił kwaśną minę.
 Dobra. Nie będę się sprzeczał... Róbcie, co chcecie, załatwcie go. Patom razbieriomsia!*
Sukonin odchylił się w fotelu, założył nogę na nogę. Potem pochylił się, zgasił papierosa.
* Patom razbieriomsia! (ros.)  Pózniej to wyjaśnimy! (załatwimy).
 Posłuchaj, Kruk czy inny...  zmeł w ustach jakieś uwłaczające określenie.  Nie będziesz
mi mówił, czy mogę robić, co chcę, bo tak właśnie robię. Nie będę się popisywał odwagą,
jesteśmy tu, nie mamy szans na ucieczkę, ale czy stąd wyjdę, czy nie  ty jesteś po jednej stronie
prawa, a ja po drugiej. Możemy to sobie opisać jako istnienie dwóch plemion po dwóch stronach
autostrady czy rzeki. I kiedykolwiek którykolwiek z was, przestępców na dowolną skalę,
przejdzie na moją stronę  będę go ścigał i eliminował. I w miarę możliwości będę robił wypady
na waszą stronę. Jak nie ja, to ktoś inny. Zawsze znajdzie się ktoś, kto tam do was pójdzie.
 Powiem tak: jak świat światem zawsze byli tacy, co żyli po mojej stronie... pierdolonej
autostrady  powiedział Niebieski Kruk.
Zdziwiła mnie intonacja jego głosu. Jakby poczuł się urażony, że oto on, car rosyjskich
przestępców, bo tak go oceniałem, wyciąga rękę, wspaniałomyślnie idzie na ugodę i alians, a taki
pieprzony kapitan z pogardą odtrąca podaną dłoń.
 Czy mogę?  zapytałem grzecznie. Jakoś niemiło mi było myśleć, że któryś z goryli już
zbliża się z zaopatrzonym w tłumik gnatem.  Musi pan zrozumieć, że guimony na czele z
kardynałami, biskupami i papieżami jak ich nazywamy, są również pańskimi wrogami. Ktoś
przecież wydał rozkaz szaleńczego, samobójczego ataku...
 Samobójczego?  prychnął Kruk.
 Tak. Na dalszą metę  tak. Chyba nie sądzi pan, że świat przestępczy pokona stróżów
prawa. W otwartej wojnie nie macie szans. W najgorszym razie przyjadÄ… tu dwa bataliony
piechoty morskiej z USA. Jesteście skazani na porażkę, mimo to przystępujecie do wojny.
Powtarzam: to samobójstwo. Pan by takiego rozkazu nie wydał. A gdyby nawet  poszliby na to?
Proszę nie odpowiadać, tylko rozważyć to sobie w duchu.  Dałem mu trzy sekundy na namysł. 
A tymczasem ktoś, pomijając pana, cara urków, opiewanego w pieśniach jako Niebieski Kruk,
każe im dać się zabić i ci ludzie to robią.  Znowu pauza, wyrozumowana, wymierzona i
odmierzona.
 A jeśli ten ktoś każe uderzyć na pana? Jeśli uzna, że przygotowując Armagedon, ostateczną
wojnę Cthulhu z ludzkością, zagarnie pod swoje skrzydła świat przestępczy?
Rudy drgnął, może czknął, nie analizowałem tego. Niebieski Kruk sapnął ze złością.
 Jak wy, kurwa, Polacy, zawsze potraficie odwrócić kota ogonem.  Zgrzytnął zębami. 
Dobra, co twoim zdaniem mam zrobić? Ale uważaj, nie przegnij, bo ja  do rany przyłóż, ale
mężczyzna musi ponosić odpowiedzialność za swoje słowa, musi czasem za nie płacić.
 Na pewno wojna jest na rękę nie nam i nie wam, powinna więc szybko się skończyć.
Cthulhu jest wrogiem całej ludzkości, pożre, pochłonie, rozszarpie wszystkich. Po obu stronach
autostrady. Wnioski nasuwają się same. Pomocy nie potrzebujemy...  Chyba, pomyślałem.
Chętnie bym wysłał w pierwszym rzucie na jakąś siedzibę biskupa Cthulhu bandę Niebieskiego
Kruka, ale Kostia na to nie pójdzie. Nie pójdzie, ale może zażądać od Niebies... Rzuciłem
szybkie spojrzenie na Sukonina i od razu zrozumiałem, że jeśli palnę coś o pomocy w uwolnieniu
Leninek, stanę się jego śmiertelnym wrogiem.  Poza tym nie możemy dopuścić do przecieku
informacji do opini publicznej, bo zacznie się wrzenie w stylu:  Co robi władza!" albo ludzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl