[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Prawie cały personel został zastąpiony kreaturami na jego żołdzie, które wyciągał z rynsztoka, żeby
umieścić na pożądanych stanowiskach.
Nie trzeba dodawać, że ci geszefciarze byli całkowicie oddani swemu dobroczyńcy i spieszyli z
relacjonowaniem mu najmniejszych nawet plotek.
Stając się panem sytuacji i nie obawiając się już niczego ze strony otoczenia Hitlera, Bormann
starał się odsuwać każde niebezpieczeństwo, które mogłoby mu grozić z zewnątrz.
Krok po kroku budował on wokół Hitlera prawdziwy chiński mur, który można było pokonać tylko
pod warunkiem, że znało się hasło i ujawniło mu cel wizyty.
Bormann uzyskał dzięki temu całkowitą kontrolę nad wszystkimi trybami i trybikami Rzeszy.
Przypominam sobie na przykład, jak w marcu 1945 roku gauleiterzy Hofer i Forster z marchii
wschodnich przyjechali do Berlina, aby zdać raport Hitlerowi bez uprzedniego referowania go
Bormannowi.
Gdy zausznicy tego ostatniego przekazali mu co się święci, ten przerwał natychmiast swój pobyt w
Obersalzbergu i pospieszył do Berlina, aby pokrzyżować zamiary gauleiterów, strasząc bliskim
atakiem armii rosyjskiej na ich terytoria.
Bormann napomniał ich brutalnie, że próbowali działać poza jego plecami, po czym poradził im,
aby wracali do siebie i zajęli się przygotowaniami do obrony, a nie intrygowali w Berlinie.
Bormann nie miał żadnego przyjaciela; jedynym, jakiego znam, był Hermann Fegelein, szwagier
pani Braun.
Wydaje się, że tych dwóch łączyło solidne koleżeństwo, co nie przeszkodziło jednak Bormannowi
wydać rozkaz rozstrzelania Fegeleina, gdy ten próbował potajemnie opuścić Berlin na kilka dni
przed jego upadkiem.
Bormann był bezspornie złym duchem Hitlera.
Jego żądza władzy była nienasycona.
Nie tylko udało mu się
doprowadzić do całkowitej, fizycznej i duchowej, izolacji swego
zwierzchnika i do naszpikowania całego jego otoczenia swoimi sługusami, ale potrafił też
znakomicie mieszać szyki za każdym razem, gdy wyczuwał okazję do osiągnięcia dla siebie
korzyści.
Mogłabym przytaczać niezliczone przykłady robienia przez Bormanna afery na skalę państwa z
niewiele znaczącego incydentu.
Oto jeden z tysiąca.
Pewnego dnia DNB opublikowała notatkę o tym, że jakiś wiejski gospodarz został skazany na dwa
miesiące więzienia za to, że zachowywał do własnej konsumpcji litr mleka dziennie.
Fotografowi Hoffmannowi, przy którym ta notatka była akurat odczytywana, a który również był
właścicielem gospodarstwa, wyrwała się uwaga: "W takim razie ja powinienem dostać kilka lat, bo
za każdym razem, gdy odwiedzam swój majątek, zabieram ze sobą pięć litrów mleka".
To nieostrożne wyznanie powtórzył wiernie Bormannowi jeden z jego szpicli, a ten natychmiast
chwycił za swoje najpiękniejsze pióro, aby napisać do przestępcy dosłownie: "Fiihrer nakazał mi,
abym ci przypomniał, że zgodnie z obowiązującymi przepisami masz prawo tylko do pół litra
mleka".
Za każdym razem, gdy dawny towarzysz Hitlera wspomniał nierozważnie, że zauważył, iż ten lub
inny wpływowy człowiek partii naruszył istniejące przepisy, Bormann natychmiast wykorzystywał
ten fakt, wysyłając do delikwenta list, który zawsze zaczynał się od słów: "Według oświadczenia
takiego to a takiego pana, na podległym wam odcinku stwierdzono następujące anomalie...".
Ostatni przykład scharakteryzuje metodę, jaką Bormann stosował, aby odsunąć od Hitlera tych
wszystkich, których bał się ze względu na ich otwartość i możliwą krytykę.
Pewnego dnia fotograf Hoffmann otrzymał od Bormanna telefoniczną wiadomość, że służba
wywiadowcza podejrzewa go o nosicielstwo prątków paratyfusu, w związku z czym od tej chwili
musi powstrzymać się od spotkań z Fuhrerem.
Hoffmann, przerażony tą informacją, poddał się sześciomiesięcznej obserwacji medycznej u
największych specjalistów w Wiedniu; rezultat był negatywny.
W marcu 1945 roku wrócił do Berlina, aby oczyścić się z oszczerstwa, którego padł ofiarą.
Był właśnie w stołówce Kancelarii, gdy Bormann, przechodząc obok jego stolika, rzucił wściekle:
"Jednak wróciłeś!
Lepiej byś zrobił, gdybyś został tam, gdzie byłeś.
Zamiast robić interesy z tymi swoimi obrazami, lepiej byś wskazał, gdzie najlepiej zestrzeliwać
wrogie samoloty".
Pół godziny później do tej samej sali wszedł Hitler.
Zmęczonym gestem dał znak swoim gościom, aby sobie nie przeszkadzali. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl