[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chce się spóznić. Chwycił kurtkę i wyszedł z biura.
Zaproszenie potraktował nieufnie do tego stopnia, i\ niemal o nim zapomniał.
Jednak Mason nalegał.
Dev wiedział, \e skoro ma przemawiać ojciec Megan, ona te\ tam będzie.
Właśnie dlatego wybierał się tam z niechęcią, ale zarazem to zadecydowało o tym,
i\ szedł. Mówił sobie, \e nie będzie mile widziany, szczególnie przez Megan
Spencer. Potraktowała go łagodniej, ale było to z litości, a tego chciał uniknąć.
Mimo to przypominał sobie ka\de spotkanie i ka\dy grymas na jej twarzy.
Fakt, \e był w stanie zmusić ją do porzucenia uprzejmej, chłodnej maski,
napełniał go nadzieją, której nie umiał się pozbyć. Mo\e była na niego zła, mo\e
nim gardziła, ale nie była obojętna. Mała pociecha, ale na razie wystarczy,
pomyślał. Jest od czego zacząć.
Zacząć. Wpatrzył się w czerwone światło, nie widząc go. Dlaczego tak pomyślał?
Przecie\ zamierzał spełnić jej \yczenie i zostawić ją w spokoju. Czy\by chciał
zacząć wszystko od nowa, choć ona mu nie wybaczyła i być mo\e nigdy nie
wybaczy? Wiedząc, i\ Megan mo\e go odrzucić?
Uświadomiwszy sobie, o co mu chodzi, roześmiał się. Postępował tak, jakby miał
coś do stracenia. Jeśli nawet Meg go odrzuci, to co się z nim stanie? Będzie \ył tak
jak dotÄ…d. Mo\e poczuje siÄ™ zraniony, ale nie bardziej ni\ niegdyÅ›.
Klakson z tyłu wyrwał go z zamyślenia. Ruszył i skręcił w boczną ulicę. Odsunął
od siebie myśl o powrocie Meg do jego \ycia. Jesteś głupi, myśląc o tym, skarcił
siebie. Nie powinieneś pokazywać się jej na oczy. Obawiał się, \e będzie to
męczące popołudnie.
- Megan, skarbie, kim jest ten mÄ™\czyzna?
Megan bawiła się fantazyjnie skręconą serwetką, le\ącą przy talerzu.
- Który? - zapytała, doskonale wiedząc, kogo ma na myśli Susan Harper.
Zauwa\yła jego wejście do sali i cały czas czuła na sobie jego spojrzenie.
- Oczywiście ten, który się w ciebie wpatruje. Nie mogłaś go nie zauwa\yć.
Megan spojrzała w oczy swojej rozmówczyni. Lubiła Susan Harper. Pracowała
46
dla jej ojca od wielu lat, prowadząc biuro w Sacramento. Była pulchną kobietą w
wieku pięćdziesięciu pięciu lat, czarującą i pełną \ycia, o pięknych, srebrzystych
włosach.
Była równie\ za bystra, aby dać się oszukać. Megan westchnęła.
- Pracuje dla Franka Masona. Spotkaliśmy się kilka razy.
- WyglÄ…da na oczarowanego tobÄ….
Megan nie miała pojęcia, co odpowiedzieć, więc tylko wzruszyła ramionami.
- Oczywiście wyglądasz dziś wyjątkowo dobrze.
Megan uśmiechnęła się z przymusem, choć wiedziała, i\ komplement jest
szczery. Znała Susan jako szczerą, otwartą kobietę, która jednak w razie potrzeby
umiała być ostra. Właśnie dlatego ojciec uwa\ał ją za niezastąpioną.
Gdyby nie fakt, \e Megan ostatnio nie była ju\ niczego pewna, uwierzyłaby w
komplement. Przygotowała się do przyjęcia wyjątkowo starannie, wmawiając sobie,
i\ robi to dla ojca, a nie z powodu Deva.
Po prostu chciałam wyglądać jak najlepiej, zapewniła, sama siebie kolejny raz.
Wyglądała lepiej ni\ dobrze. Miała na sobie kostium z błękitnego jedwabiu.
Dwurzędowa marynarka sięgała talii, prosta spódnica kończyła się przed kolanami,
odsłaniając kształtne nogi. Do tego dobrane kolorystycznie szpilki i naszyjnik z
topazem, który dostała od ojca na dwudzieste pierwsze urodziny.
Wybierając bi\uterię na ten wieczór nie sądziła, aby kierowała się czymś innym
ni\ kryterium dobrego smaku. Dopiero pózniej przypomniała sobie dzień, kiedy na
spacerze z Devem zobaczyła na jednej z wystaw przepiękne topazy. Zawsze lubiła
te kamienie i zatrzymała się, aby je podziwiać.
- Są piękne. Mają taki sam kolor jak twoje oczy - powiedział Dev.
Poczuła ucisk w gardle. Tak rzadko mówił jej takie rzeczy. Nie mogła wykrztusić
słowa; napawała się komplementem, podobnie jak wszystkim, co robił czy mówił
Dev, a co wykraczało poza granice przyjazni. Wpatrywała się w wystawę, nie chcąc,
aby zobaczył jej radość.
- Powinnaś je mieć - powiedział nagle, prawie ze złością. - Powinnaś być z kimś,
kto mógłby ci je dać.
Wyczuwając napięcie, starannie dobierała słowa:
- Wolałabym być z kimś, kogo kocham.
Zobaczyła w szybie, jak przymknął oczy i cię\ko westchnął.
- Meggie, uwa\aj, kogo pokochasz. Najpierw się upewnij, \e on na to zasługuje.
Teraz dotknęła kamienia w naszyjniku, zastanawiając się, czy wybrała ten klejnot
podświadomie z względu na pamięć tamtego dnia.
Usłyszała szmer, kiedy pojawił się jej ojciec i witając się z ludzmi, zmierzał do ich
stolika. Otrząsnęła się ze wspomnień i postanowiła ignorować spojrzenia Deva. Nie
próbował podejść do niej, lecz nawet gdyby chciał, byłoby to trudne z powodu tłoku
przy stoliku senatora.
Wszystko szło gładko. Mowa senatora - napisana przez nią, ale wygłoszona
przez ojca - została dobrze przyjęta. Megan obserwowała wręczanie nagród,
starając się docenić godziny pełnej poświęcenia pracy policjantów, którzy je
dostawali, i biła brawo tym, którym wręczano medale zasługi. Jedynym problemem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl