[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poczuł tę dziwną, niewyjaśnioną chęć, by się do niej zbli\yć;
fascynowała go i to nie tylko seksualnie. Pragnął
emocjonalnego zbli\enia, którego zawsze starannie unikał.
To odkrycie zaniepokoiło go i przeraziło. Emocjonalne
zbli\enie?
- No dalej, Rand - ponagliła go rozbawiona Jamie. -
Zpiewaj.
Pokręcił głową, wcią\ nie mogąc zrozumieć, co się z nim
dzieje. Kobiety oskar\ały go często o to, \e traktuje je
instrumentalnie. Przyjmował tę opinię bez mrugnięcia okiem.
Czasem nawet wykorzystywał ją jako wygodne
usprawiedliwienie swego zachowania.
Ale tacy, którzy naprawdę boją się zaanga\owania, nie
pragną ryzyka i zagro\eń emocjonalnego zbli\enia. Uciekają
na samą myśl o czymś takim. Rand spoglądał w roześmiane
oczy Jamie i wiedział, \e on nigdzie nie ucieknie.
- Nie bądz taki przera\ony - zakpiła, biorąc go za rękę. -
Nie mo\esz śpiewać gorzej ode mnie - stwierdziła i razem z
całym tłumem zaczęła nucić słowa następnej piosenki.
Entuzjazm i rozbawienie zgromadzonych były najlepszym
antidotum na ponure myśli. Po chwili Rand zaczął śpiewać.
Wypili trochę irlandzkiego piwa, a potem spróbowali
peklowanej wołowiny z kapustą. Jeszcze trochę pośpiewali i
zaczęli uczyć się irlandzkiego tańca.
Po północy zespół zaśpiewał kilka powolnych,
romantycznych ballad. Jamie i Rand bez słowa poszli na
parkiet.
Rand przytulił ją mocno do siebie. Jamie splotła ramiona
na jego szyi i westchnęła cicho. Kołysali się wolno w idealnej
harmonii, jakby tańczyli razem od lat.
Rand gładził jej plecy, od talii a\ po szyję, na której wisiał
łańcuszek ze złotą koniczynką.
Cieszył się, \e Jamie ma na sobie wisiorek, który jej
podarował. Miał wra\enie, \e to rodzaj symbolicznego
naznaczenia; znak, \e ta dziewczyna nale\y tylko do niego.
Oczywiście tradycyjnie do tego celu słu\yły ślubne obrączki.
Ta zdradziecka myśl pojawiła się w jego głowie, ale szybko ją
odsunÄ…Å‚ w odruchu samoobrony.
Kilka godzin pózniej rozstali się pod jej drzwiami, po
długim, namiętnym pocałunku na dobranoc. Była ju\ prawie
trzecia i niewielki ganek oświetlała jaskrawa lampa.
- Czy... masz jakieś plany na jutro? - spytał, starając się
mówić z obojętnością, jakiej wcale nie odczuwał.
- Obiecałam tacie, \e pojadę z nim na pla\ę, \eby pomóc
Brandonowi i Timmy'emu wypróbować nowe latawce.
- Czy mogę coś zaproponować? Mo\e ktoś inny z twojej
licznej rodziny zechciałby puszczać latawce z tatusiem i
dzieciakami?
- Nikt nie ma na to czasu. Mama ma jakieÅ› sprawy
dotyczÄ…ce lalek. Cassie i Saran idÄ… do pracy. Steve jest, jak
zwykle, nieosiÄ…galny, a babcia nie nadaje siÄ™ do takich rzeczy.
Tata nie mo\e pomagać obu chłopcom. Potrzebna jest dwójka
dorosłych.
- A co z ojcem chłopców? - nie ustępował Rand. - Nie
odwiedza ich podczas weekendów? Niech się z nimi pobawi.
- Ojciec chłopców ma prawo odwiedzin. - Jamie zacisnęła
wargi. - Dwa lub trzy razy w roku wpada tu na parÄ™ godzin,
składa mnóstwo obietnic, których nie dotrzymuje. Dlatego
nigdy ani ja, ani nikt z rodziny nie złamał obietnicy danej tym
dzieciom. Chłopcy powinni wiedzieć, \e są na świecie ludzie,
którzy dotrzymują słowa.
- To doprawdy jest godne podziwu. Ale dla mnie
ogromnie niewygodne. śeby cię jutro zobaczyć, muszę
pojechać z wami i puszczać latawce?
- Chciałabym, \ebyś przyjechał, ale na to nie liczyłam.
- A do szału doprowadza mnie fakt, \e we wszystkim ci
ulegam. O nic mnie nie prosisz. Pojedziesz z dziećmi bez
względu na to, czy zabiorę się z wami, czy nie. W ten sposób
przerzucasz piłkę na moją stronę kortu.
- To nie jest tenis. - Uśmiechnęła się. - Mówiliśmy o
puszczaniu latawców.
- Nie robiłem tego od lat.
- Przypuszczam, \e nie robisz wielu rzeczy. Inni ludzie
robiÄ… je za ciebie.
- Mówisz tak, jakbym był jakimś obrzydliwym
pró\niakiem! - zaprotestował Rand. - Du\o ćwiczę. Działam
w klubie, biegam, pływam, gram w tenisa i nawet czasami w
golfa.
- Nie chodzi mi o rozrywki - odparła Jamie. - Mam na
myśli to, \e ty niczego nie robisz dla kobiet. Od czasu do
czasu zabierasz je tylko na kolacjÄ™ lub do teatru. Generalnie
czas z kobietą spędzasz głównie w łó\ku.
- Mogę cię zapewnić, \e kiedy jestem z kobietą w łó\ku,
zdecydowanie coś z nią robię. - Uniósł znacząco brwi.
Ku swej irytacji poczuła, \e się rumieni.
- Wiedziałam, \e powiesz coś w tym rodzaju.
- Myślisz, \e tak dobrze mnie znasz - burknął Rand. - Czy
słusznie zakładam, \e całą tę wiedzę o męskich rozrywkach i
\yciu seksualnym zaczerpnęłaś z opowiadań swego brata? -
Szczególnie irytujące było to, \e tak trafnie podsumowała jego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotoexpress.opx.pl
Cartland Barbara Najpiękniejsze miłości 118 Nieodparty urok
Dziecko kalekie jakiego nie znamy BARBARA ARUSZTOWICZ WOJCIECH BĄKOWSKI
Dynastia z Bostonu 05 Miłość jak ogień McCauley Barbara
Barbara Tuchman Telegram Zimmermanna
Barbara Elsborg Finding the Right One (pdf)
Cartland Barbara Lucyfer i anioł
Cartland Barbara Grecki książę
Cartland Barbara Ucieczka od miłości