[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z jego rąk i otworzyła szufladę z nabojami. Z zewnątrz
dobiegł trzask zamykanych drzwiczek.
- Griffin - powiedziała z całym spokojem, na jaki
było ją stać. -Trzymaj się z daleka. Nie chcę, aby coś ci
się stało. Obiecaj.
Spojrzał na nią z powagą i skinął głową.
- Meg! - rozległo się wołanie. - Wiem, że tam
jesteÅ›!
Powoli odsunęła zasłonę i udało jej się dostrzec
mężczyznę stojącego na trawniku przed domem. Był
wysoki i miał długie blond włosy. Coś w nim wydawało
siÄ™ Meg znajome.
Znów ją zawołał.
- WidziaÅ‚em, jak szeryf odjeżdżaÅ‚! ChcÄ™ tylko po­
rozmawiać. Meg! - Szybko podszedł do drzwi i kiedy
Meg nie otwierała, kopnął w nie z całych sił. - Otwieraj!
74
Odetchnęła z ulgą, kiedy ruszył z powrotem do
samochodu, lecz byÅ‚o to radość przedwczesna. Męż­
czyzna wrócił z łomem.
- Lepiej otwieraj! - krzyknął. - Wiesz, że mogę
wejść.
- Czego chcesz? - odkrzyknęła.
- Wiesz, czego! Teraz otwieraj!
- Kim jesteś? - zapytała.
Zapadła cisza, a potem rozległo się stłumione
przekleństwo.
- Cholera, dobrze wiesz, kim jestem! Chcę dostać
to pudełko, Meg, i nie zamierzam tolerować twoich
głupich zagrań.
Ręce Meg zaczęły drżeć, lecz nadal trzymała ciężką
strzelbÄ™ wymierzonÄ… w drzwi.
- Jakie pudełko? - zapytała ostrożnie.
- Nie udawaj głupiej! Wiesz, jakie pudełko! Poszłaś
tam i schowałaś je przede mną!
Meg usiłowała przypomnieć sobie coś, co choć
trochę wyjaśniłoby słowa mężczyzny. Nie pamiętała
żadnego pudełka i nawet nie mogła przypomnieć sobie
tego mężczyzny. Biorąc jej milczenie za poddanie się,
mężczyzna zbliżył się do drzwi.
- W porządku, Meg - powiedział spokojniejszym
tonem, w którym słychać było napięcie. - Nie chcesz
być dla mnie miła, więc teraz rozegramy to według
moich reguł. - W tej samej chwili rozległ się trzask, gdy
łom wszedł między drzwi i framugę.
Poruszając się szybko, lecz z precyzją, Meg położyła
strzelbę na ramieniu i otworzyła ciężkie wewnętrzne
drzwi. Wycelowała i mężczyzna spojrzał na nią ze
zdumieniem.
- Hej, Meg - rzucił uspokajająco, cofając się nieco.
Pózniej zaczął się uśmiechać tak nieprzyjemnie, że
krew w jej żyłach zdawała się zamarzać. - Nie użyjesz
tego, kochanie - stwierdził z pewnością w głosie.
- Boisz siÄ™ strzelb.
75
- Ludzie siÄ™ zmieniajÄ… - poinformowaÅ‚a go. - A te­
raz wynoś się stąd do diabła, zanim pokażę ci, jak
bardzo ja się zmieniłam!
- Uspokój się. Daj mi tylko pudełko. Czy proszę
o zbyt wiele?
Patrzyli na siebie w milczeniu. Słysząc dzwięk
silnika, Meg zerknęła nad ramieniem mężczyzny. Po
podjezdzie jechał dżip Willa.
Obcy rzucił się do ucieczki i Meg opuściła strzelbę.
Drgnęła, zaskoczona, kiedy coś ją potrąciło. Zanim
zdążyła się odezwać, Griffin był już za drzwiami
i doganiał mężczyznę. Był za lekki, aby powalić go
swoim ciężarem, lecz uderzył go od tyłu. Obcy obrócił
się i zaczął bić chłopca po głowie i ramionach. Griffin
uczepił się jego koszuli jak buldog.
- Chciał dopaść Meg! - krzyknął Griffin, kiedy
samochód zatrzymał się i wyskoczył z niego Will.
Will chwycił obcego za kołnierz, zaś drugą rękę
położył na piersi Griffina.
- Puść go, synu - polecił stanowczo, lecz spokojnie.
Griffin wolno rozluznił uchwyt i Meg usłyszała jego
Å‚kanie. OdÅ‚ożyÅ‚a strzelbÄ™, wybiegÅ‚a na podwórko i ob­
jąwszy chłopca, zaczęła go uspokajać.
- Farrow, dlaczego nachodziłeś Meg? - zapytał
Will, zaciskając dłonie w pięści.
Farrow, pomyślała Meg. Czyżby to był jej były
mąż?
- To sprawa prywatna, Strand - warknÄ…Å‚ Farrow.
Jego długie włosy były zaniedbane, koszula wysunęła
siÄ™ ze spodni.
- Więc ujawnijmy ją - zaproponował Will dziwnie
spokojnym głosem.
- Nie muszę ci nic mówić! - krzyknął Farrow.
- Znajdujesz się na prywatnym terenie i groziłeś
Meg - powiedział Will. - Nie przeciągaj struny.
- Próbujesz mnie wrobić - oświadczył Farrow.
- Nic na mnie nie masz.
76
- Zostaw Meg w spokoju - ostrzegł Will głosem,
który budził obawy, tym bardziej że brzmiał łagodnie.
- Nie chcę, abyś jeszcze kiedyś zbliżył się do niej.
- Słuchaj, teraz nie jesteś w mundurze, prawda? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl