[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezpieczne, bo nie należały do rzadkości przypadki śmiertelnych
zatruć. Nie mogło to jednak odstraszać ludzi, którym śmierć
głodowa zaglądała w oczy.
92
I
no
Jak wspomniano, pomimo zakazów i nakładanych kar wyprawia-się po
żywność do miast i nie tylko na terenie Ukrainy. Nadzieje 1 ui
uratowanie gdzieś w świecie nie zawsze się sprawdzały. Wielu
potrzebujących pomocy przybyłych ze wsi umarło na miejskim bruku.
W połowie marca 1933 r. CK KPBU został poinformowany, że na
ulicach Kijowa umiera coraz więcej bezdomnych. W styczniu zabrano
z ulicy 400 trupów, w lutym 518, a do 10 marca 249 zwłok.
I )orośli, udając się do miast, zabierali często dzieci. Porzucano
je na ulicach z nadzieją, że od śmierci głodowej zostaną uratowane
w domach dziecka, ale nie dla wszystkich starczało miejsc. W
Charkowie do marca 1933 r. dysponowano 540 miejscami. Kiedy coraz
bardziej masowo pozostawiano dzieci na ulicach przygotowano w
kwiet-
II iu dodatkowe pomieszczenia dla ponad 1600 dzieci. Nie
zaspakajało to wzrastających potrzeb i do 10 maja wysłano ponad
1200 dzieci do terenowych ośrodków. W Charkowie pozostały
niemowlęta i dzieci chore. W meldunku na ten temat z 14 maja
czytamy:  większość z nich ma dolegliwości żołądkowo-jelitowe na
skutek niedostatecznego odżywiania. Wiele było przypadków
zachorowań na odrę. Jeżeli do tego dodamy, że znaczna część dzieci
to niemowlęta do jednego miesiąca, to zrozumiała jest śmiertelność
dzieci do W%, którą obserwujemy w miesiącu maju"36. W informacji
tej nie /aznaczono, od jakiego wieku dzieciom nie udzielano
pomocy, ale wiadomo, że starsze zaliczano do dorosłych i
pozostawiano własnemu losowi. Jedną z uratowanych w mieście była
Lidia Herhycz ze wsi Czerwona Motowyliwka w okolicy Kijowa. Po
śmierci ojca do pracy w kołchozie chodziła tylko jej matka, a w
domu zostawało s/eścioro dzieci, którym przynosiła trochę jedzenia
 ukradzionego" w kołchozie. Z głodu umarli dwaj młodsi bracia, a
po przeszukaniu 1 haty przez komsomolski aktyw do jedzenia
pozostały kukurydziane kaczany bez ziarna i plewy z prosa. Z
nadejściem wiosny i tego zabrakło. Kiedy w domu pozostał tylko
woreczek soli i wszyscy po-puchli, wspomina Lidia  mama
powiedziała starszemu bratu, od-
93
wiez je do Kijowa, może zabiorą do przytułku, może przeżyją, a
nie, to niech umierają, ale żebym nie patrzyła na to swoimi oczami
[...]. Starszy brat odwiózł nas do Kijowa, ubrał w matczyną odzież
i poszedł. Powiedział, wy tu posiedzcie, a ja pójdę kupić chleba.
Długo czekaliśmy na niego. Ja na oczy nie widziałam, byłam cała
opuchnięta jak kłoda. Kiedy rozchyliłam palcami powieki,
zobaczyłam słońce chowające się za horyzontem, a brata nie ma.
Domyśliliśmy się, że nas porzucił i zaczęliśmy płakać. Koło nas
zbierali się ludzie, podjechała ciężarówka i zabrali nas do
przytułku. Ja już nie pamiętam, jak mnie położyli w szpitalu, ale
pamiętam, jak dawali nie solone jedzenie. Ze szpitala trafiłam do
przytułku i dowiedziałam się, że moja siostra Ola już umarła. Do
dziś płaczę za ojcem, braćmi, siostrami. Z ośmiu osób cudem wyżyło
tylko troje, mama, starszy brat i ja"37. Z głodujących wsi w
pobliżu stacji kolejowych podrzucano małe dzieci do pociągów.
Liczono, że pasażerowie i kolejarze zaopiekują się nimi, nie
pozwolą umrzeć z głodu. Pawło Katczenko z Połtawszczyzny pisze:
 Znam ludzi, którzy wsadzali, ukrywając to przed konduktorem,
swoje dzieci do pociągu, niech jadą gdzieś na wieki, może
przeżyją"38.
Starsze dzieci, a w tamtym czasie szybko zaliczano je do tej
grupy, w niewielkim stopniu mogły liczyć na pomoc bliznich.
Musiały sobie radzić same, wspomagać, a często i zastępować
rodziców w zdobywaniu pożywienia. Te, które miały oparcie w domu,
nawet w warunkach skrajnie ciężkich, nie wyzbywały się resztek
norm moralnych. W znacznie gorszej sytuacji była młodzież skazana
na brak jakiejkolwiek opieki.  Bezprytulnych" z każdym dniem
przybywało, a szczególnie widoczni byli w większych miastach, bo
tam łatwiej było utrzymać się przy życiu niż na wsi. Jednak brak
danych o liczebności tej grupy. W meldunkach milicyjnych 1933 r.
odnotowywano, że coraz częściej z tego powodu wzrasta ilość
kradzieży żywności, połączonych nawet z zabójstwami. Za te
rozbójnicze poczynania większą odpowiedzialność niż bezpośredni
sprawcy ponosi
władza radziecka, która w teorii i praktyce uczyła rabunku mienia
i mordowania ludzi.
Kanibalizm to najbardziej ponury sposób zdobywania żywności przez
ludzi zagrożonych śmiercią głodową. Przejawiał się on w dwu
formach trupożerstwa i ludożerstwa. W pierwszym przypadku miało
miejsce pozyskiwanie pożywienia ze zwłok ludzi, często bardzo
bliskich zmarłych śmiercią głodową, w drugim - w celu zdobycia
pożywienia dokonywano zabójstwa. Podczas kiedy w 1923 r. oraz w
1931 r. odnotowywano sporadyczne przypadki kanibalizmu, to
poczynając od jesieni 1932 r. ten grozny proceder z każdym
miesiącem się nasilał. W obwodzie charkowskim do 1 marca 1933 r.
GPU odnotowało 9 przypadków kanibalizmu, do kwietnia 58, do 1
maja - 134, a do 1 czerwca - 221 przypadków. W obwodzie kijowskim
do połowy marca zarejestrowano 123 przypadki spożywania ludzkiego
mięsa i zapewne ten złowrogi proceder się rozszerzał podobnie jak
na Charkowszczyznie. Ponieważ część przestępstw nie została w
ogóle ujawniona, można przyjąć, że na Ukrainie w okresie pomoru
głodowego miało miejsce około 3500 przypadków kanibalizmu, vv
około połowie w postaci ludożerstwa. W wielu relacjach traktują-'.
ych o tym okresie znalezć można przekazy naocznych świadków, uik
doszło do wykrycia tego procederu i wstrząsające opisy anty-
udzkich praktyk. Opowieści o tym krążyły po okolicy i prawdopo-
lobnie były wyolbrzymiane. Zostały też utrwalone w ludowych
rymowankach, jak te zanotowane we wsiach Stepankiwka w obwodzie
winnickim i Aysa Hora w odeskim:
 Ne szukaj te domowynu, Bat'ko zjiw swoju dytynu. Nasz susid uże
zduriw I ditej swoich pojiw"39.
94
95
Ludzie, którzy przeżyli te straszne lata, ze zgrozą wspominają
spożywanie bliznich. Petro Humeniukur. w 1923 r. we wsi Mizłynci w
obwodzie winnickim był świadkiem, jak ze stawu chłopcy wyłowili
ludzką głowę. Pobiegli ludzie i zamarli ze strachu. To była głowa
dziecka niesłychanie opuchnięta. Ktoś przemówił:  to głowa Pawła
Hawryluka. [...] Wszyscy wiedzieli, że chłopiec przepadł, [...]
nikt go nie szukał. Nie było komu. Na początku roku wymarła cała
rodzina. Najpierw ojciec, a po nim brat, siostra i matka"40.
Bezpośrednio z kanibalizmem zetknął się w tym obwodzie Wasyl
Franczuk ur. w 1908 r. we wsi Horodyszcze. Na wiosnÄ™ 1933 r.
towarzyszył on przewodniczącemu rady wiejskiej, Pecowi, w
sprawdzaniu, co dzieje się u sąsiada podejrzanego o ludożerstwo.
 Kiedy wchodziliśmy na podwórze, to z chaty wybiegła naprzeciw nas
z obłędem w oczach starsza córka gospodarza, Adela, coś trzymając
za pazuchą [...]. Jak weszliśmy do chaty, to, co zobaczyliśmy,
wstrząsnęło nawet Pecem, który wówczas u wszystkich wzbudzał lęk.
W chacie było pusto, na łóżku żadnej odzieży. W piecu palił się
ogień, w kociołku gotowało się mięso. Na ławie stał garnek z
mięsem. Zwłoki dziecka, a dokładniej to, co z niego zostało,
leżały na zapiecku. [...] Matka siedziała w kącie i jadła"41.
Podobne przykłady pochodzące z różnych okolic Ukrainy można by
mnożyć. Wynika z nich, że ofiarami zabójstw dokonywanych przez
ludożerców były w większości dzieci. Potwierdzaj ą to doniesienia
urzędowe. W połowie lutego 1933 r. władze centralne Ukrainy
powiadomiono, że w obwodzie kijowskim podjętych zostało osiem
spraw związanych z kanibalizmem. W sześciu przypadkach dopuszczono
się morderstwa. Zabitych zostało pięcioro dzieci w wieku od 5 do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ssaver.htw.pl